wtorek, 28 sierpnia 2012

Milion dolarów dla każdego audiofila

Ciężko w to uwierzyć, ale nasi rodzimi audiofile chyba nie wiedzą, że w bardzo łatwy sposób mogą wzbogacić się o milion dolarów. Wystarczy, że zrobią to, co robią praktycznie co chwilę: usłyszą różnicę między zwykłym kablem a kablem audiofilskim. Czyli bułka z masłem dla każdego początkującego audiofila, nie mówiąc już o zaawansowanym, dla którego „[Hi-end] To kwestia filozofii życia albo jej braku. Życie jest zbyt krótkie, zatem pewne sprawy trzeba celebrować, tak aby odczuć je odpowiednio intensywnie. Jeżeli dobry sprzęt audio jest środkiem do tego - to dlaczego tego nie użyć?”(cytat z forum audiostereo). Myślę że drobne milion dolarów mogłoby jeszcze wzmocnić tą przyjemność:)

Zachodzę więc w głowę, jak to jest, że nagroda od Jamesa Randiego, znanego pogromcy pseudo-nauki, leży od 1964 roku niepodjęta?!? Gdzie są Ci wszyscy słyszący ?!?

Może o tym nie słyszeli? Postanowiłem im więc pomóc i za rączkę poprowadzić wprost do Randiego:)
Nagroda początkowo wynosiła 1 tys. dolarów, ale trochę jej się urosło od tego czasu :) Jest to też nagroda dla każdego kto udowodni swoje, jakiekolwiek, paranormalne zdolności (czyli niewytłumaczalne przez ułomną naukę, czyli także słyszenie kabli ;) w podwójnym ślepym teście .

Coś mi się wydaję, że chodzi o to, że tam nie wystarczy gadać, że się słyszy, w czym są doskonali wszyscy audiofile, ale to trzeba UDOWODNIĆ:) a z tym już jest bardzo źle...
Nie mogę się doczekać, który z Polskich znanych audiofili się pofatyguje po te pieniądze :) Bo to, że ich stać na bilet do USA to nie wątpię :) Może któryś z bohaterów mojego poprzedniego posta ?;) Albo nasz nadsłyszący Filozof-Epistemolog (pewno dla niego chłopaki by się musieli zrzucić na bilet)?!?
Muszę tu wątpiących trochę uspokoić, ta fundacja jest szanowana i znana na świecie, a fakt posiadania przez nią odpowiedniej gotówki jest poświadczona przez amerykański fundusz powierniczy Evercore, więc ryzyko jest żadne, tylko lecieć :)

Randi w 2006 publicznie i pisemnie nazwał redaktorów największego i „szanowanego” pisemka audiofilskiego „Stereophile” oszustami i jeden z nich, Michael Fremer poczuł się urażony i „postraszył”, w mało cenzuralnych słowach, Randiego, że odbierze nagrodę ! Na co Randi odpowiedział, że cieszy się jak głodny lew, na widok smakowitego stada owiec, biegnących w jego stronę :)
Test miał polegać na odróżnieniu kabli Pear Anjou, za $7250 od zwykłych Monster cables. Niestety producent Pear Anjou wycofał się z konkurencji z „nieznanych powodów” ;)
Fremer chciał wykonać próbę na swoich własnych kablach Tara Labs, jednak Randi się nie zgodził, z uwagi na podejrzenia, że Fremer mógłby jakoś spreparować ten kabel, z czym Randi, jako iluzjonista ma dużo do czynienia. Fremer, na pocieszenie, może pozwać Randiego do sądu za wyzwiska, jakie wciąż wiszą na stronie JREF, no chyba że to jest prawda :)

Ta próba jest wciąż otwarta i niezakończona , chociaż Fremer nigdy nie wypełnił aplikacji na stronie JREF, więc w zasadzie się nawet nie zaczęła (!) ale pieniądze są dostępne dla każdego, więc ktokolwiek słyszy kable, może podjąć wyzwanie :)
Gdyby ktoś chciał jakoś usprawiedliwić swój brak chęci wzięcia tego miliona dolarów, to podaje powody, które, niestety, były już wykorzystane przez innych „odważnych” ;) : „negatywna energia od Randiego spowodowała, że straciłem swoje zdolności”, „Nie jestem uprawniony do zarabiania na moich zdolnościach”, „on ciągle zmienia zasady, więc nie zamierzam próbować” i najlepsze: „nie potrzebuję miliona dolarów” :))

Jak ktoś uważa, że Randi to oszust, to zawsze może podjąć wyzwanie i zdemaskować „drania” publicznie, na jego własnym forum, próbując wziąć udział w teście :)

Nietknięcie tych pieniędzy przez audiofili uprawnia mnie do mocnego stwierdzenia: jedno co oni słyszą, to głosy we własnej głowie, ale na takie schorzenia to tylko psychiatra jest dobry… ale z chęcią odwołam moje bezczelne twierdzenie, gdy tylko znajdzie się jakiś śmiałek i odróżni jeden kabel od drugiego, podobnych pomiarowo, ale z inną metką i ceną :)


Podyskutuj na forum.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Testy ABX dla opornych

Ostatnio na pewnym forum audiofilskim pewien sfrustrowany Filozof Epistemolog i zarazem znany Audiofilski Poeta, wziął pióro, nadął się, napuszył i skrobnął elaborat na temat rzekomej nieprzydatności testów ABX w audio, tekst jest długi, nudny, wyrafinowany jak siekiera i oczywiście bzdurny, więc nie będę czytelników mojego bloga zanudzał za bardzo cytatami z tej przegranej walki piszącego z własną niemocą :) Nasz Filozof odnosi się tam do mojego bloga (szkoda, że nic z tego nie zrozumiał), ale „zapomniał” o tym wspomnieć… żeby jednak dać lekcję kultury koledze, to na końcu swojego tekstu daję link do tych wypocin, ale ostrzegam: czytacie na własne ryzyko :) Ja się poświęciłem, i w imię nauki dobrnąłem do końca, ale trzy razy przysypiałem w trakcie i musiałem kończyć z zapałkami w oczach, żeby nie przegrać z mądrymi powiekami… ;)

Wspomniany tekst jest słaby, ale temat, oczywiście !, ważki, nigdy dość przypominania o nim :)

Zacznijmy od tego, że brak jest istotnych zastrzeżeń do testów ABX, ponieważ jest to poważna naukowa metoda, stosowana w wielu dziedzinach. Istniejące zarzuty krytyków wynikają wyłącznie z braku podstawowej wiedzy o nauce, wiedzy technicznej, o funkcjonowaniu słuchu i psychiki człowieka i nieumiejętności czytania ze zrozumieniem (to Ci, co krytykują po przeczytaniu moich tekstów ;) Jednak, jako że te zarzuty się wciąż powtarzają, a jest ich garsteczka, to warto się nad nimi pochylić i roznieść je w pył :))
Warto jest zebrać tę odrobinę audiofilskich „argumentów” z audiofilskiego forum i przygotować gotowce do wykorzystania przez racjonalistów w dyskusji z audiofilami. Oczywiście, ostrzegam, że dyskusja i tak skończy się niczym, bo to jest wiara, a jak wiadomo, wierzących nie przekona nic i nigdy, ale próbować oczywiście można i nawet należy :) dla sprawy poszukiwania prawdy zawsze warto :) Ich argumenty są przeważnie humorystyczne, więc zabawa też jest przednia :)
Na początek warto przeczytać mój stary tekst o ABX.
Nie ma powodu się powtarzać za bardzo ;)

1. First things first: w nauce istnieje zasada, że to twierdzący musi udowodnić swoje twierdzenie, a nie słuchacz. Jest to zasada kardynalna, bo inaczej świat stanąłby na głowie i każdy świr by się domagał, żeby mu udowodnić, że nie widzi krasnoludków, co jak wiadomo, jest niemożliwe. Niestety, świat nie jest idealny, dlatego wciąż trzeba udowadniać wierzącym, że nie ma boga i audiofilom, że dwa prawie identyczne pomiarowo urządzenia są nieodróżnialne słuchowo :) Co też na swoim blogu czynię.

2. „Każdy człowiek słyszy inaczej”
Odkrycie na miarę Nobla ! ;) argument kompletnie od czapki i nie wiadomo w zasadzie na co miałby to być argument ?!? Nikt bowiem nie twierdzi, że wszyscy słyszą to samo… A jak wiadomo, w teście ABX bierze udział zawsze ten sam człowiek… Argumencik jest jednak często powtarzany, więc warto go wyśmiać :)

3. „Ludzie rozsądni, mówiąc o testach ABX, odbierają audiofilom zabawę z kupowania coraz to nowych klocków”
Argument ważki i słuszny ! Czy powinniśmy dzieciom uświadamiać, że zabawa klockami jest bez sensu ? Oczywiście nie ! Dlatego zatwardziali audiofile powinni na dźwięk słowa ABX zatykać uszy, i uciekać z krzykiem, albo w przypadku natknięcia się na to słowo podczas czytania, natychmiast je przerywać i w ramach odtrutki przeczytać jakąś recenzję Piotra Ryki i szybko zresetować sobie mózg. Im już nic nie pomoże, więc nie powinniśmy im psuć radości z przebywania w matriksie…
Gdyby tylko audiofile siedzieli w domach i rozkoszowali się swoim sprzętem w samotności, albo w gronie innych wariatów, nie byłoby problemu, ale oni mają przemożną potrzebę chodzenia po forach, wypisywania głupot i chwalenia się swoimi klocuszkami, więc obowiązkiem każdego człowieka, miłującego racjonalne myślenie, jest prostować te bzdury, żeby ludzie mniej zorientowani w temacie nie nabierali się na nie. Najgorsi jednak są tzw. "recenzenci”, tym się wydaje, że posiedli wiedzę tajemną i głupota się wprost wylewa z ich wypocin (albo robią to z cynizmu dla kasy), tych trzeba tępić z całą bezwzględnością, bowiem skłaniają ludzi do wyrzucania swoich pieniędzy w błoto, piejąc, czasami bardzo sugestywnie, nad urządzeniami, które wprawdzie działają, ale są koszmarnie przedrożone, albo w ogóle nie działają i są czystym, 100% oszustwem. Wydaje im się przy okazji, że są bardzo mądrzy i wielce wyrafinowani :) Dla człowieka zorientowanego w temacie jest to bardzo śmieszne, ale wielu ludzi się na to nabiera i to już zabawne nie jest.

4. „Krytycy audiofili po prostu im zazdroszczą pieniędzy i super sprzętu”
Nie można tego wykluczyć, więc zacznę od siebie :) Sprzęt audio mam lepszy od większości audiofilów, więc to odpada. A zazdrości u mnie sporo, ale na innym tle: ostatnio zazdrościłem Kubie Wojewódzkiemu pięknego Lamborghini Aventador … no, mój samochód trochę odstaje ;) (Kobiet(y) mu nie zazdroszczę, bo moja też jest piękna :) Tak czy inaczej, czy ktoś komuś zazdrości, czy nie, nie ma to żadnego znaczenia, ważne są bowiem fakty: czy audiofile słyszą, czy nie. Praktyka i teoria mówi, że NIE.

5. „Sam doskonale słyszę różnice pomiędzy niektórymi urządzeniami audio (oczywiście nie wszystkimi, bo niektóre grają bardzo podobnie) i w związku z tym nie odczuwam potrzeby ślepych testów ABX”
W zasadzie jest to audiofilski argument podstawowy, oczywiście z gruntu fałszywy, bowiem jedno co jest tu doskonałe, to pewność piszącego :) Poza tym, wygłaszającemu ten sąd WYDAJE się, że słyszy doskonale, a jak wynika z praktyk ABX, na tym się kończy. W realnym świecie, bez wiedzy czego słucha, audiofil ten nie potrafiłby odróżnić dwóch urządzeń, które według niego dzieli przepaść jakościowa :)
Oczywiście ! Jeśli ktoś nie czuje potrzeby robienia testów ABX, nie musi ich robić. Testy ABX robią tylko ludzie którzy chcą się nausznie przekonać, czy FAKTYCZNIE słyszą różnice, Ci którzy nie wierzą już zrobionym testom i Ci którzy chcą innym UDOWODNIĆ, że faktycznie słyszą, a nie tylko konfabulują na ten temat.

6. „Nie da się przeprowadzić testu ABX o praktycznych walorach poznawczych, przeprowadzając go na jednym poziomie głośności.”
Oczywista bzdura, wynikająca, jak zwykle, z niewiedzy piszącego. Prawidłowo zbudowane wzmacniacze tranzystorowe działają i brzmią tak samo w bardzo szerokim przedziale mocy: od praktycznej ciszy do przesterowania, bardzo widocznego we wzmacniaczach tranzystorowych. Warunek takiej samej głośności dla porównywanych urządzeń bierze się z konieczności ustalenia takich samych warunków pracy dla każdego urządzenia i z ułomności słuchu ludzkiego, wynikających z krzywej izofonicznej (człowiek słyszy inaczej dla różnych poziomów głośności). Dlatego urządzenia słuchane na różnych poziomach głośności wydają się różne, TYLKO dlatego. Jeśli jakieś urządzenie zachowuje się inaczej dla różnych głośności, to znaczy że jest wadliwe, w teście ABX będzie odróżnialne i pomiarowo będzie to łatwe do sprawdzenia. Twierdzenie, że sprzęt drogi jest z reguły większy mocowo, jest średnio prawdziwe. Jak ktoś potrzebuje bardzo mocy, to niech kupi sobie wzmacniacz estradowy, zdmuchnie go z fotela, jakość jest wystarczająca, a cena go nie zabije :) W domowych warunkach wystarcza moc 60W, a to już zapewnia wzmacniacz scalony LM3886 dostępny w montażu za 50 zł, o znakomitych parametrach elektrycznych i dźwiękowych, rzecz jasna.

7. „Krytycy audiofilów i piewcy ABX są po prostu głusi”
Nie można tego wykluczyć, sam nie uważam się za najlepiej słyszącego… ale… najistotniejsze jest to, że to audiofile nie są obdarzeni takim wspaniałym słuchem, jak im się wydaje. Udowadniają to właśnie testy ABX. Uważają, że słyszą różne cudowne rzeczy, ale nie potrafią tego w żaden sensowny sposób udowodnić, tylko krzyczą: ja słyszę, ja słyszę, ja słyszę! Nooo, troszeczkę to mało, jak na DOWÓD tego słyszenia:)

8. „ABX to teoria i technika, liczy się tylko praktyczne osłuchanie”
Jest DOKŁADNIE na odwrót. ABX to jest czysta praktyka, i to w dodatku odsłuchowa: jest tylko audiofil i czysty dźwięk, niezakłócony przez świadomość marki urządzenia, ceny i obcych opinii. Wydawałoby się, idealna sytuacja dla miłośnika dźwięku, ale nie, on MUSI WIDZIEĆ co słyszy, jaką to ma cenę i opinię u recenzentów. Inaczej czuje niepokój i pyta na forum: „czy kabel ABC jest dobry czy zły ?” Bez obcej opinii po prostu nie wie, czy ten kabel ma mu się podobać, czy nie;)

9. „Nie ma czegoś takiego jak "zmierzalny wpływ na dźwięk". Niektóre znane (mierzalne) parametry dźwięku mają wpływ, który owszem, można ocenić, inne niekoniecznie, a inne nie są zapewne znane.”
„Zmierzalnego” może nie ma, ale mierzalny oczywiście jest:) Totalna bzdura pisana przez laika-humanistę, któremu się wydaje, że urządzenia elektroakustyczne to są tajemnicze urządzenia szamana. Fakty są takie, że wszystkie mierzalne parametry mają potwierdzenie w praktyce testów ABX. Nie odkryto ŻADNEGO tajemniczego czynnika mającego wpływ na dźwięk, które słyszy ucho, a którego nie można zmierzyć. Kolejny dowód na to, że szeroko pojęci humaniści (wuefiści, poeci, filozofie, specjaliści od nietoperzy itd.) powinni się kurczowo trzymać swoich dziedzin, a nie kompromitować się w obszarze techniki, bo tylko wstyd i trwoga, że czego ich uczą na tych uczelniach?!? To smutne, że nikt ich nie nauczył naukowego podejścia do problemów… (co w sumie nie dziwi w ultra katolickim kraju;)

10. „Wymóg by skupić uwagę na aż 10 próbach porównawczych (nie mówiąc już o 25) nie uwzględnia ludzkich zdolności koncentracyjnych. Jeżeli różnica jest duża, test taki można przejść, ale po co robić aż tyle testów w sytuacji od razu oczywistej?”
Jeżeli sytuacja jest oczywista, to nie powinno być problemów z 10 próbami, nieprawdaż? Na forach audio ludzie dają wiele przykładów, że potrafią odróżnić nawet 100 razy próbki utworów MP3, o różnej przepływności, więc można. Wymóg 10 jest po to, żeby próba miała statystyczną istotność. Gdyby były dwie, to prawdopodobieństwo dobrego wskazania, przez czysty przypadek, wynosiłby 50%...

11. „O jakości danej aparatury audio tak naprawdę nie świadczy więc pierwsze wrażenie ani zdolność do natychmiastowego wychwycenia różnic, tylko długotrwałe obcowanie„
Metodologia ABX nie mówi, że rozróżniać należy szybko, ma być tyle czasu, żeby zapewnić komfort dla słuchacza, jeśli ktoś ma takie życzenie, to może obcować z testem ABX nawet przez rok…. Nie wiem tylko po co to marudzenie, przecież audiofile najczęściej „słyszą” kardynalne zmiany już po kilku sekundach od włączenia klocków, a „recenzenci” nie testują przecież klocków miesiącami, redakcja przecież czeka na tekst :) Róbmy więc testy ABX tak samo długo, jak „głębokie testy” :)

12. „Łatwo napisać, że ktoś będzie dokonywał zmian sprzętu, trudniej temu sprostać”.
Nikt nie obiecywał, że testy ABX są proste do wykonania, wręcz przeciwnie, są upierdliwe i czasochłonne, ale dzięki temu właśnie, zapewnia się odpowiednie przesłanki do tego, że test ten jest maksymalnie obiektywny i separujący od czynników zakłócających. Testy zabawowe typu „głęboki odsłuch”, czyli: „podłącz, posłuchaj i napisz recenzję” są faktycznie dużo prostsze, ale kompletnie bezużyteczne, jako wiarygodne narzędzie do wychwytywania różnic w sprzęcie audio.

13. „Tak naprawdę sens testów ABX jest inny. Służą one swoim wyznawcom do wywyższania się.”
Bardzo zabawny argument :) i równie mało prawdziwy, bo kto miałby satysfakcję z tego, że jest mądrzejszy od osła ?!? Poza tym, wśród zwolenników nie ma wyznawców, są racjonaliści, ufający metodom naukowym, nie idealnym, ale najlepszym, jakie są, a wyznawcy, to są wyłącznie w kościele i na forach audiofilskich…

14. „W ślepym teście ludzkie zmysły, nie tylko słuch, czy smak są łatwo oszukiwane, nie dlatego, że różnice nie istnieją”
Bardzo oryginalny pogląd: „termometr pokazuję, że mam temperaturę ? stłuczę go i nie będę miał temperatury”, ale już wykorzystany kiedyś przez Wałęsę :) Taak, termometr też oszukuje człowieka, że ma on temperaturę, albo nie, szczególnie wtedy kiedy byliśmy dziećmi i BARDZO nie chcieliśmy iść na klasówkę :) Czasami urządzenia i procedury są bardzo wredne, nie chcą się słuchać człowieka i dają wyniki niezgodne z jego oczekiwaniami :)


Wracając do naszego Filozofa… , z jego tekstu wynika, że jest to chyba najgorszy epistemolog na świecie (epistemologia bowiem zajmuje się poznawalnością rzeczywistości i prawdy !), nie dziwi więc, że jest sfrustrowany :) Niestety, po poziomie agresji wobec świata, którego jak widać nie rozumie, mycie się, czytanie Dostojewskiego i używanie żargonu filozoficznego nie pomaga na frustracje… Może ziółka, moczenie nóg w misce i pobawienie się z wnukami będą lepsze ? I jakaś lektura bardziej przystosowana do możliwości intelektualnych Filozofa ? Chyba tylko to mu pozostaje, bo dziś nikt nie potrzebuje filozofów - wierszokletów… Ich miejsce zajęła sprawdzalna nauka.

Podyskutuj na forum