Jak się okazuje, słynny Piotr Ryka, filozof-epistemolog, Baron Münchhausen polskiego audiofilizmu, zdobywca III miejsca w Pierwszej Międzynarodowej Bitwie Poetów Audiofilskich, po obrażeniu się na kolejne forum, nie zginął z polskiego internetu, tylko otworzył ostatnio audiofilski portal satyryczny (wprawdzie się mocno kamufluje, ale My wiemy, że to on za tym stoi :), gdzie publikuje bardzo dowcipne „recenzje” audiofilskich klocuszków z filozoficznym sznytem.
Uwagę moją przykuła prawdziwa perełka tego nurtu poezji: „recenzja” audiofilskiego odtwarzacza softwarowego jPlay, czyli czegoś co może się stać mitycznym pomostem do prawdziwie audiofilskiego komputera, z prawdziwym audiofilskim procesorem (kiedy Intelu, no kiedy, go w końcu wypuścisz ?!? Cały audiofilski świat czeka :)
Porządna audiofilska recenzja, tak jak porządny thriller, powinna rozpocząć się od trzęsienia ziemi, tak właśnie zaczyna się wspomniana recenzja. „Źli faceci” zostają rozstrzelani prawie na samym początku zamiast na końcu, jak to się dzieje w tradycyjnym westernie ! :) Na samym początku, na rozgrzewkę, mamy krótką przypowieść o dyrektorze, który zwolnił sekretarkę za zdradzenie tajemnicy jego wynagrodzenia… Mrozi krew w żyłach! Bond też zawsze zaczyna się taką mini opowieścią nie związaną z resztą filmu :) Dalej przechodzimy do meritum i dowiadujemy się, że jPlay to program legendarny i wyklęty. Wyklęty, bo twórcy znanych programów Foobar i JRiver wprost przestrzegają przed instalacją wtyczki jPlay (jPlaya można instalować jako wtyczkę do tych programów, albo jako samodzielny odtwarzacz). Jak się okazuje, instalacja jPlaya, oprócz wrażeń dźwiękowych, może też dostarczyć wrażeń komputerowych: może zawiesić nam kompa, powodować niestabilność innych programów, albo, jak czytałem na jakimś forum, nawet spowodować konieczność reinstalacji systemu. Foobar nawet wprost stwierdza, że to audiofilskie oszustwo... :)
WOW... to nie są przelewki, to jest program dla prawdziwych twardzieli! A jak wiemy, Piotr R. jest właśnie taki :)
Kogóż to więc Piotr rozstrzelał na samym początku ? Otóż „na kanwie sięgania po konkrety” „poczynił interesującą obserwację na temat mody na przeciętność” ;) Przeciwnicy luksusów w rodzaju jPlaya to po prostu użytkownicy smartfonów, pijący piwo z puszki, jedzący chipsy, oglądający seriale, słuchający madonny, przeciwnicy „wyższej kultury bycia, z jej wiedzą historyczną, obyczajową i znawstwem literatury”, w dodatku, o zgrozo, uważający, że wszystkie kable grają tak samo (!), uważający, że najlepsze słuchawki to takie za trzysta pięćdziesiąt złotych (cholera, ostatnio kupiłem pchełki Sennheisera za 160 ;), i że bit to bit ! (a przecież oczywista oczywistość, że każdy bit jest inny !) W ogóle te przeciętniaki nie lubią jajogłowych (?), ale za każdym razem powołują się na naukę i przytaczają „dowody” :) (zawsze myślałem, że jajogłowi siedzą w nauce, ale okazuje się, że to są filozofowie epistemolodzy ;) Jak ktoś krytykuje jPlaya, to musi być „Wielkim Znawcą Życia” posiadającym sprzęt za 399,99 zł i będącym po spożyciu pięciu piw. Marna kreatura po prostu :)
Najważniejszym dowodem na to, że jPlay działa jest to, że Piotr pokazywał je kolegom „i żadnych wątpliwości odnośnie jakości nie było, a wyższość dźwięku generowanego za pośrednictwem JPlay nie podlegała dyskusji” :)
Dlaczego więc program jPlay jest lepszy ? Otóż dlatego, że jest to owoc międzynarodowej kooperacji Polaka i Holendra ! :) no i dlatego, że wszystko jest podporządkowane muzyce. Sam też się pofatygowałem na stronę jPlaya i faktycznie, jest tam niezbity dowód na wyższość: twórcy posłuchali innych odtwarzaczy i po prostu się przekonali, że jPlay brzmi najlepiej :) Genialny w swej prostocie dowód ! (od teraz powinien być stosowany w każdym sądzie: każdy przestępca, po prostu, powinien powiedzieć, jak było naprawdę, ile byśmy zaoszczędzili na więzieniach! :)
Jak JPlay to wszystko robi ?!? Piotr to tłumaczy w pięknych słowach: „JPlay wije sobie gniazdo w pamięci cache procesora” skąd wydaje komendy Baczność :) „by mu się ten plikowy materiał po magistrali systemowej cały rozchełstany i z sypiącym się wyposażeniem nie szwędał, tylko stanął w pełnym rynsztunku i na wszystkie guziki pozapinany do walki” (piękne strofy ! :) A w ogóle to wygasza i optymalizuje wszystko i „zdecydowanie poprawia się time rate, który jest równie istotny, o czym nikogo znającego tematykę nie trzeba przekonywać”, „a że niektórzy nie potrafią albo nie chcą tego zrozumieć, nie jest winą autorów JPlay”.
Piotr porównał jPlaya do foobara, i ten pierwszy wygrał nieznacznie „miał więcej meszku na dźwięku” i „Foobar w dalszym ciągu na pewnych fragmentach muzycznych dawał wrażenie grania stylem takim od niechcenia w porównaniu z bardziej się starającym i angażującym JPlay”. Czytałem to z pewną taką zazdrością, bo na moim komputerze żaden program się nie stara i nie angażuje!, wszystkie wykonują swoją robotę beznamiętnie :(
Przy porównaniu z JRiverem, nie było prawie żadnych różnic! Co, przyznaję, spowodowało, że zwątpiłem nieco w umiejętności Piotra Ryki! Ale...! Uff..., WSZYSTKO się zmieniło w magicznym trybie uśpienia! „wszystko ożywa, a cały muzyczny obraz zaczyna się mrowić” ! Piotr w końcu wszedł do innego świata, gdzie „muzyka osiąga ten już naprawdę wysoki pułap i kiedy czuje się jej pulsację pomnożoną przez mnogość jednoczesnych dźwięków”. Lepiej było na Windows 8, a jeszcze lepiej ze słuchawkami AKG, które „grają wystarczająco dobrze by audiofilskie szczęki po podłodze się walały” ;) W porównaniu z pozostałymi obraz rysowany przez JPlay był „Atakujący głębszą sceną, bardziej rozwartą dynamiką i mocniej wyrażonymi szczegółami”. Uwaga, ta rozwarta dynamika bardzo się w świadomość wgryza ! ;)
Finał jest całkiem prosty: „Za marne kilkaset złotych zyskujemy okazję przedzierzgnięcia własnego komputerowego misiaczka w high-endowe monstrum” WOW ! Ale nie bójcie się bogaci posiadacze, bowiem: „Nie oszukujmy się jednak, komputer wyposażony w program JPlay i uzupełniony słuchawkowym DAC-em nie zagnie jeszcze dźwiękowo porządnej stacjonarnej aparatury”. A to szkoda… :(
p.s. Piotr nie jest z recenzji zadowolony, bo było za gorąco, ale obiecuje, że jeszcze ją kiedyś uzupełni. Nie mogę się doczekać ! :)
Oszołomiony tak ognistą recenzją, z zaczerwienionymi od wzruszenia oczami, prawie postanowiłem sam posłuchać tego cuda techniki, ale że jestem człowiekiem strachliwym i leniwym (nie chce mi się po raz kolejny reinstalować Windowsów, a to czasami grozi posiadaczom jPlaya) to postanowiłem zdać się na ludzi pracowitych i odważnych. Znalazł się taki co poświęcił 3 dni swojego życia na JPlaya i co się okazało ? Cóż… prawda jest zawsze taka szara i bezbarwna :( JPlay wpięty w tor muzyczny nie zmienia absolutnie niczego… Parametry techniczne nie chcą drgnąć w istotny sposób w żadną stronę… Aaa przepraszam, nie do końca, w jednym trybie coś nie idzie dobrze i JPlay pogarsza dynamikę o całe 10 dB ! To pewno to jest to rozwarcie o którym pisał Piotr, ale chyba nie w tą stronę…
Oczywiście, audiofile zaraz pośpieszą z odpowiedzią, że parametry elektryczne sygnału elektrycznego to nic, to bzdura nic nie mówiąca ;) Że najważniejsze są ODSŁUCHY :) Oczywiście TYLKO jawne, gdzie „recenzent” dobrze wie czego słucha. Testy ABX są absolutnie zabronione! :)
Pytanie więc, po co w takim razie Piotruś zabrnął w techniczne szczegóły i zupełnie tam się biedaczysko zagubił ?!? Chciał, żeby jego „recenzja” wyglądała na poważniejszą niż w rzeczywistości jest ? Chciał, żeby była jeszcze bardziej śmieszna ? ;) (no to mu się udało :)
To jest w ogóle jakiś fenomen, że część audiofili wprost lubuje się w opisach technicznych i parametrach. Gdy, na przykład, ich ulubiony sprzedawca zastosuje DAC, który jest lepszy od innego na 6 miejscu po przecinku (często nawet bardzo ciężko jest to zmierzyć, a usłyszeć niemożliwym ;) to pieją z zachwytu poematy. Gdy tylko się wykaże, że ich wspaniały sprzęt ma fatalne pomiary, albo konstrukcję, to ZARAZ się okazuje, że pomiary nie grają, nie mówią całej prawdy i tym podobne dyrdymały :)
Niektórzy audiofile nawet potrafią się nabijać z urządzeń posiadanych przez innych audiofili, że są takie puste w środku i zrobione ze zwykłych komponentów (prawda), chociaż ich własne cudowne i drogie klocuszki są zrobione DOKŁADNIE TAKĄ samą metodą :), tylko są trochę inne :)
Z przyjemnością więc powtórzę po raz setny: jedynym sensownym testem odsłuchowym jest naukowy test ABX. Opis w wersji dla opornych tutaj.
A dla Piotra Ryki i wszystkich nadsłyszących mam wspaniałą ofertę: wciąż czeka na nich milion dolarów:)
Podyskutuj na forum.