środa, 7 grudnia 2011

Jak stać się wyrafinowanym audiofilem. Poradnik

Jak błysnąć w gronie znajomych, u cioci na imieninach, czy spotkaniu towarzyskim w gronie kumpli od kieliszka?

Jak zyskać opinię wyrafinowanego intelektualisty, estety?
Czy nawet zostać „recenzentem” sprzętu audio, w poważanym periodyku?

Nie musisz się znać na elektronice i sprzęcie audio, szczerze mówiąc, to ta wiedza tylko by Ci przeszkadzała... Nie musisz mieć wcale tak zwanego „osłuchania”, czyli doświadczenia w chodzeniu po salonach audio i audiofilskich pokojach.
Co jest więc niezbędne?!?

Najlepiej, abyś miał wysoko rozwinięte umiejętności humanistyczne, tak zwaną dobrą nawijkę i zdolność do operowania słowem :)

Na wstępie uspokoję, że jest to niezwykle wprost proste, wystarczy przyswoić sobie kilkanaście audiofilskich zwrotów i wypowiadać je z marsową miną, zdecydowanym, mocnym głosem, nie znoszącym sprzeciwu! Tam nie ma miejsca na wahanie, każde takie objawy mogą być źle odebrane przez płeć piękną albo przez ogłuszanego samca ;) Nie może być cienia podejrzenia, że ekspertowi się „wydaje”, on ma to WIEDZIEĆ NA PEWNO !

Dlaczego jest to takie proste ? Bo są to wrażenia doskonale wręcz subiektywne, nie do zaprzeczenia przez osoby postronne. Każdy może „słyszeć” wszystko. Nie da się nikomu udowodnić, że NIE WIDZI krasnoludków... Generalnie, zdecydowana większość urządzeń audiofilskich spełnia swoje funkcje, czyli odtwarza muzykę, tak samo. Różnica postrzegana przez audiofili rodzi się wyłącznie w ich głowach. Żaden z nich, nigdy, nie odróżnił, w dobrze zrobionym, teście ABX, jednego poprawnie zbudowanego urządzenia od drugiego, więc... każdy może pleść co chce, na temat słyszanego dźwięku wydobywającego się z urządzeń audio :)

Hulaj dusza, piekła nie ma :)

Większość specjalistycznych określeń używanych przez audiofili to tylko figury stylistyczne, absolutnie nic nie znaczące. Oczywiście, cześć tych określeń opisuje rzeczywiste wrażenia słuchowe, ale obecnie zostały już tak zajechane przez „recenzentów” sprzętów, że osobiście boję się już ich używać :) Bo jeżeli komuś dudniący bas (częsty przy kiepskich kolumnach, albo problemach z akustyką pomieszczenia) znika po zmianie kabla sieciowego, to ja już nie mam pytań… i od razu dzwonię po karetkę :)

Na początek zacznijmy od podstaw: wszystkie urządzenia audiofila poustawiane na półkach to „klocki”, spięte razem w „system”. Odtwarzacz CD powinien być „dzielony” (im bardziej tym lepiej), czyli podzielony na „transport”, z czego wyjeżdża tacka CD i „przetwornik”, lub „DAC” (przetwornik cyfrowo-analogowy), niektórzy mają też gramofony („gramiaki”), lub odtwarzacze SACD. Połączenia między klockami wykonane są nie zwykłymi kablami, tylko „interkonektami”, „IC”. Wzmacniacz („piec”), wzmacniający dźwięk, też najlepiej powinien być podzielony na „przedwzmacniacz” (z gałką głośności, pokrętła basów i sopranów niewskazane), albo inaczej „preamp” albo „pre” („pasywka”, czyli pasywny, albo aktywny), dalej mamy „monobloki”, czyli wzmacniacze mocy, połączone kablami głośnikowymi do kolumn głośnikowych.
Dobrze jeśli klocki są lampowe, chociaż co do ich wyrafinowania to zdania audiofilów są podzielone. Wszystkie te określenia mają za zadanie podkreślić wyjątkowość posiadacza i jego „systemu”. Prawdziwy audiofil nie może mieć po prostu „wieży” (a, fuj!!!), jak to drzewiej bywało…
Kilka przydatnych nazw firm audiofilskich, przy których miękną nogi audiofilom. Klocki: Accuphase, Linn. Kolumny: B&W (ma też tańsze rzeczy), Focal. Kable: MIT, Tara Labs.
No dobra, wystarczy teorii ;)

Gdy znajdziemy się w audiofilskim domu, musimy się delikatnie dowiedzieć, jakiej „klasy” jest sprzęt, czyli ile kosztował. Jeśli nie chcemy pytać wprost, musimy się kierować zewnętrznymi oznakami audiofilstwa, czyli: czy sprzęt jest podzielony na wiele klocuszków ? Czy jest duży i ciężki ? Czy jest dużo złoceń ? Czy każdy klocek jest innych wymiarów ? Czy kable są grube i dobrze widoczne ? Czy wystają i świecą gdzieś starodawne lampy radiowe ? Im więcej TAK, tym bardziej audiofilski jest sprzęt.

Co mówimy, gdy mamy do czynienia z tanim sprzętem, albo gdy chcemy dokopać właścicielowi, czyli złe cechy dźwięku:

ból głowy przy słuchaniu, krew z uszu, męczący dźwięk, dźwięk: ubogi, szary, płaski, zamglony, ziarnisty, szorstki, chropowaty, przytłumiony…
brzmi chudo, dźwięk metaliczny, chłodny, rozmyty, ciemny (za bardzo), rozjaśniony (za bardzo), jazgot
równowaga tonalna zaburzona
brak drajwu, dynamiki i mikrodynamiki
bas - buczący, snujący się, wolny, ograniczony od dołu, tłusty
średnica- matowa
wysokie tony (górne rejestry) – piaszczyste, ostre
impulsy, „transjenty” stępione, bez ataku
scena wąska i płytka, dźwięki się zlewają
dźwięk jest po prostu… TANI :) co najwyżej poprawny :)

A teraz dobre cechy dźwięku, „sygnatury soniczne” (jak lubią mawiać audiofile) przypisane z natury do sprzętów drogich, z „wyższych półek cenowych” albo do lubianych przez nas właścicieli:

opad szczęki, czyli „jaw dropping experience”
SĄ EMOCJE, jest MAGIA (bardzo ważne, bez tego nie ma dobrego dźwięku!)
opada koc (gdy porównujemy do gorszego dźwięku).
dźwięk jest muzykalny, miodny (określenie trochę już passe ;)
pojawia się „czarne tło” i „powietrze” pomiędzy muzykami.
dojrzały dźwięk, transparentny, referencyjny, dźwięk ma oddech, jest nasycony
lepsza definicja wszystkiego
przejrzystość dalszych planów
scena szeroka i głęboka po horyzont
dobra równowaga tonalna, rozdzielczość, szczegółowość
duża dynamika i mikrodynamika, jest drajw, dobra definicja impulsu, transjentów
lokalizacja dźwięku – punktowa, plamy dźwiękowe wyraźne
dźwięk aksamitny, miękki (tam gdzie trzeba), dźwięczny
podkreślone detale (ale nie za bardzo)
dobra prezentacja uderzenia i wybrzmienia, impakt
bez podkolorowań, słodki (ale bez przesady ;), jest energia i bezpośredniość
koherentny dźwięk, naturalny, obecny, gładki i namacalny
holografia, plastyczność, dźwięk pełny
bogaty kolorystycznie, rozwibrowany
przekaz jest żywy, że wibruje emocjami
rytmiczność i żywiołowość
mięcho (!)
dźwięk wyrafinowany, szlachetny, jest różnicowany dynamicznie
bas – jest zwarty i konturowy, kontrolowany, z mocnym atakiem, szybki, ale nisko schodzący
średnica – gładka, wypełniona

Ufff... :)

Można też, w ramach kreatywnego podejścia do tematu, łączyć, nawet w jednym zdaniu, sprzeczne ze sobą określenia taniego i drogiego dźwięku np.: dźwięk jest jasny, ale czasami ciemny ;) Licentia poetica udzielona :)

Kilka mistrzowskich próbek jest tutaj.

Po przeanalizowaniu kilku recenzji naszych mistrzów słowa: Piotra Ryki, Wojtka Pacuły i Elberoth’a, muszę przyznać, że ich zasób określeń dźwięku nie jest taki bogaty, jakby się wydawało, a większość słów to nic nie znaczące wypełniacze i wygibasy słowne. Mistrzowie lubią też zaprzeczać sami sobie :)
Pomijam tu oczywistą oczywistość, że są to wszystko bzdury wyssane wprost z brudnego palucha :)

Powyższe wyrażenia pokrywają 95% określeń używanych przez „recenzentów” sprzętu, więc zaznajomienie się z nimi gwarantuje sukces w roli audiofilskiego eksperta :)

Zapraszam do pisania relacji z waszych występów audiofilskich :)

Podyskutuj na forum.

sobota, 12 listopada 2011

Mission Possible: hajendowy serwer mediowy ze starego kompa

Ok, może nie aż taki stary ten komp, bo Athlon 64 3000+ :) na płycie głównej MSI K8N Neo2 z grafiką Radeon 9600XT, z kartą dźwiękową Creative x-fi xtreme Audio (jak się okazało, nie takie znowu x-fi ;)

Miałem kupić sobie jakiś tani odtwarzacz mediowy, w stylu A.C Ryan, ale zastanawia mnie trochę jakość wyjść analogowych w tym sprzęcie, a mam w domu drugi komputer... Stał on sobie w kącie, czekając cierpliwie na decyzje co z nim zrobić, aż tu nagle, zupełnie przypadkowo, wpadłem w internecie na stronę o podłączaniu komputera z telewizorem... niby nic nowego, bo od dawna każda karta może być tak podłączana, ale zazwyczaj za pomocą nędznego interfejsu s-vhs, każdy kto tak podłączał komputer do tv to wie, że obraz jest niewyraźny i drżący, a kolory wyblakłe...
No właśnie, na tej stronie podano przepis, jak potraktować tv jak monitor komputerowy :) czyli przesłać czysty sygnał RGB... (czyli każdy kolor i sygnał luminancji osobnym przewodem). Przy pomocy karty Radeon jest to badalnie proste, bo wystarczy wykonać odpowiedni kabel „Scart – vga”: kupujemy wtyczki, łączymy to kablami i voila :)
Przepis na kabel i konfigurację tv przy pomocy programu Powerstrip jest tutaj. Podłączanie napięcia do wtyczki można sobie podarować, ale trzeba zrobić dodatkowe połączenie wtyczki vga pin 9 do pin 16 na scarcie (RGB Commutation) i połączyć piny 8 – 16 na scarcie przy pomocy opornika 75-100 ohm (opis tutaj). Pozostaje tylko podłączyć audio z karty dźwiękowej do scarta: opis pinów. Na telewizorze Sony Trinitron 32 cale wide obraz na filmach jest ostry jak żyleta, a kolory nasycone, bosko :) (co prawda windowsowe formatki programów trochę migoczą, ale obraz filmowy jest znakomity).

Karta dźwiękowa
Wcześniej, za czasów grania w gry komputerowe, używałem w komputerze karty Audigy, niestety, nie należy ona do mistrzów audio (posiada DAC, który ma tylko dwa tryby próbkowania 48 i 96 kHz. 44 khz, czyli format CD, trzeba przekonwertowywać na 48, z czego wynikają problemy z parametrami...). Zakupiłem więc na portalu aukcyjnym nową kartę, Creative X-Fi Xtreme Audio, która, jak się okazało po zakupie, z „x-fi” ma tyle wspólnego co zamek błyskawiczny z zamkiem krzyżackim, jest to bowiem stara dobra... Live!24... tylko z nową nazwą ;) Ach paskudny Creative :) Nic to, bowiem w gry nie zamierzam na niej grać, a parametry audio ma znakomite, co wystarcza mi całkowicie.

Jak widać, x-fi parametry ma znacznie lepsze od Audigy, tam gdzie audigy kulało teraz jest ok. Wprawdzie, na sterach kx, audigy ma lepsze szumy i DR, ale niby lepsze od standardu 16/44 (95 dB), więc coś tu nie gra ;)




Jak widać “x-fi aka live!24” nie ma już problemów ze zniekształceniami IMD.



Wyciszenie komputera
Tak, komputer nie należy do najcichszych urządzeń w domu ;) ale są sposoby, żeby go uciszyć :) Generalnie, skrótowo rzecz ujmując, w komputerze hałasują wentylatory, schładzając istotne jego części, ale jako że ten komputer nie będzie się specjalnie wysilał, odtwarzając muzykę i obraz, to można tym wentylatorom zmniejszyć obroty. Najlepiej zrobić to programem speedfan.
Producenci sprzętu komputerowego często idą po najmniejszej linii oporu i instalują małe, tanie wentylatorki, pędzące z zawrotną szybkością 5 tys. obrotów i wyjące na potęgę (u mnie na karcie graficznej i na mostku północnym (NB)).



Niestety, nie wszystkie wentylatory da się sterować tym programem. Wentylator na karcie musiałem wyłączyć, przyczepić do niego duży wentylator do chłodzenia obudów komputerowych i zwolnić go za pomocą potencjometra zalmana.



Na koniec zmniejszyłem taktowanie procesora za pomocą programu Cool and quiet :) (firmowy program AMD).

Filmy odtwarzam za pomocą programu VLC a muzykę starym, poczciwym Winampem, który natywnie odtwarza FLACi. Popularnego w sferach audiofilskich foobara 2000 nie polecam, ze względu na siermiężny wygląd i obsługę... Grają oczywiście tak samo :)

Na wymianę dysku twardego poczekam aż się skończy powódź w Tajlandii i ceny spadną do sensownego poziomu :) Póki co, miejsce jeszcze jest.

Mam nadzieję, że moje doświadczenie przyda się komuś do stworzenia własnego serwera :)

Cześć druga: implementacja sterowania serwera przy pomocy komórki.

wtorek, 11 października 2011

Test kart dźwiękowych. Czy komputer może być źródłem hajendowego dźwięku ?

Na tak postawione pytanie każdy szanujący się audiofil odpowiedziałby dumnym: NIE ! oczywiście, że NIE ! A dlaczego ? Bo nie i koniec ! Za tanio; to oczywiste, że nie zagra; zbyt sterylnie; itd, itepe, bla, bla, bla :) Jako, że nie jestem audiofilem, a tym bardziej szanującym się ;) odpowiadam: TAK, jak najbardziej tak, może być hajendowym źródłem, tym bardziej, że na komputerach odbywa się zapis współczesnej muzyki w studio… No, ale na studyjnych kartach dźwiękowych, trochę droższych od zwykłych.

Co więc zrobić, gdy mamy zwykły komputer, ze zwykłą kartą dźwiękową albo, o zgrozo, z zintegrowaną ?!? No cóż, najlepiej pomierzyć i się przekonać :) Jak ? Bardzo prosto. Zaopatrujemy się w kabelek, zakończony z dwóch stron mini jackiem stereo i łączymy wyjście analogowe karty z wejściem liniowym, lub mikrofonowym. Następnie, ściągamy darmowy program Right Mark Audio Analyzer i odpalamy :) po kilku chwilach mamy wyniki i wiemy prawie wszystko :)

W moim teście udział wzięły:
Karta dźwiękowa PCI Creative Sound Blaster Audigy Gamer
Zintegrowana karta Realtek ALC850 (z płyty głównej MSI K8N Neo2)
Zintegrowana karta Realtek ALC880 (z płyty głównej Gigabyte 965P-DS4)

A oto wyniki:


Jak widać z tabeli wyników, żadna karta z testu, niestety, nie jest idealna… Na czerwono zakreśliłem wyniki szczególnie odbiegające od ideału.

Frequency response, czyli charakterystyka częstotliwościowa:


Najlepszą charakterystykę ma karta 880, prawie idealnie płaską do 19kHz, później jest Audigy, do 16kHz trzyma się w kanale +-0,2dB, czyli całkiem dobrze, najgorzej idzie karcie 850, bo przy 15kHz ma ostry spadek o 0,7 dB, ale biorąc pod uwagę, że jest to praktyczny próg słyszalności człowieka, to nie jest najgorzej. Nie sądzę, żeby te ubytki były słyszalne w realnym świecie.

Jeśli chodzi o szumy i dynamikę, to prym wiedzie audigy, prawie sięgając teoretycznej granicy formatu CD, czyli 95 dB, karta 880 właśnie tu zawodzi, bo ma tylko 86 dB, co może być słyszalne, przy głośniejszym podkręceniu głośności. Stawkę zamyka 850 z szumami na poziomie, prawie, że analogowym :)

THD i zniekształcenia intermodulacyjne (przy standardowych pomiarach), wszystkie karty mają bardzo dobre. Stereo crosstalk, najgorzej ma 880, ale nie przejmowałbym się tak tym parametrem ;) jest dobrze.

IMD + noise, czyli zniekształcenia intermodulacyjne z szumem, tu się robi ciekawie, bo Audigy ma tutaj bardzo zawstydzające wyniki… 3,6% to jest fatalny wynik, właśnie pogłoski o czymś takim skłoniły mnie do zrobienia tego testu.



Jak widać na wykresie, zniekształcenia Audigy gwałtownie rosną od 7kHz, osiągając kulminację przy 15kHz, cóż, mi to wyglądało na jakiś artefakt pomiarowy, tak kiepski to wynik :) Czemy przyjrzymy się za chwilę. 850 ma stosunkowo wysoki ogólny poziom w całym paśmie, ale i tak niższy niż Audigy ;) 880 jest tutaj znakomita.
Pomierzyłem dodatkowo Audigy programem Arta, potraktowałem ją podwójną sinusoidą 8 i 10 kHz, i dostałem paskudny „produkt” w postaci wysokiej harmonicznej 16 kHz… zaznaczony strzałeczką… pik ten jest na poziomie 0,6% (przeliczone z dB), cóż… to nie był błąd pomiaru, tylko ewidentna wada karty.



Co ciekawe, przy taktowaniu 48 kHz, pik znika… jest to więc wada tylko tego jednego trybu, szkoda, że tak popularnego ;) bo używanego przy odtwarzaniu CD…



Odsłuchałem to piszczenie, przy jednym i drugim trybie, i nie słychać specjalnie różnicy, więc przy zwykłej muzyce, która w wysokich tonach ma znacznie mniejszą energię, tym bardziej by nie było tego słychać, ale niesmak pozostaje… Widziałem testy innych kart z rodziny Audigy i wersja 2 i 4 ma niestety taką samą przypadłość…
Jak widać na powyższych przykładach, akurat żadna z tych kart hajendowa nie jest :) Co nie znaczy, że takich nie ma ;) Karta z rodziny Creative x-fi (do dostania za 150 zł), m-audio, czy e-mu, zapewnią, ze sporym naddatkiem, hajendowe wymagania, co można sprawdzić w pierwszym lepszym teście w sieci: test karty x-fi.

Ja osobiście, przemęczę się jeszcze ze swoją Audigy, a jako główny serwer medialny mam zamiar kupić np. niedrogi serwerek A.C Ryan, który świetnie się sprawdzi jako serwer muzyczny i filmowy, i którym będzie można sterować telefonem z androidem. Jeszcze do niedawna rozpatrywałem zakup Squeezebox Touch’a ale biorąc pod uwagę jego cenę i ograniczenie tylko do plików muzycznych, to zakup tego urządzenia uważam obecnie za bezsensowny, jak można mieć taniej i lepiej… a audiofilskie bzdury, jakoby górował on nad innymi tego typu urządzeniami możemy włożyć między bajki :) a jeszcze kupowanie do niego dodatkowego DACa za czystą, audiofilską, głupotę :)

Tak, czy inaczej, żegnaj odtwarzaczu CD :))

Część druga testu i wynik zmagań:)

sobota, 24 września 2011

XYZAudio.pl RIP. Najprawdopodobniej…

Edit: Jednak nie RIP ;) Wróciło w trochę innej formule:
forumbezboga.cba.pl/
==============================================

Moje wysiłki w celu znalezienia darmowego serwera z możliwością importu użytkowników i bazy spełzły na niczym, więc tym samym nie widzę sensu w kontynuacji tego projektu. Cóż, czasami trzeba umieć powiedzieć stop :)

Oczywiście mógłbym zacząć od zera, ale po prostu mi się nie chce. Mógłbym także, co oczywiste, wykupić jakiś komercyjny serwer, ale na finansowy sukces forum o takim profilu nie ma co marzyć. Forum audio, które ma szansę na większą ilość userów, MUSI być forum audiofilskim, ponieważ większość rozmów o audio, to są rozmowy o „brzmieniu” kabli, odtwarzaczy CD i wzmacniaczy, czyli idiotyczne rozmowy, które nie mają żadnego sensu. Kompletnie mnie to nie interesuje, chyba, że w celach krytyki, albo w celu niewybrednej i ludycznej zabawy ;) Największe takie głupoty wypisuje się i tak na audiostereo, albo audiohobby, więc jak chcę, żeby mnie zęby pobolały od czytania tych idiotyzmów, to tam wchodzę i rozkoszuję się bezmiarem ludzkiej głupoty :) Ludzie wciąż potrafią mnie zadziwić pod tym względem :)

Chciałbym niniejszym serdecznie podziękować wszystkim użytkownikom xyzaudio.pl, za wkład, jaki wnieśli do tego forum. To było na pewno ciekawe doświadczenie i wiele ciekawych rozmów.

Mam zamiar dalej rozszerzać mojego bloga, jeszcze parę rzeczy w audio można opisać i mam na to pomysły. Dyskusje pod artykułami są mile widziane. Na pewno będę je śledził i brał w nich udział.

piątek, 14 stycznia 2011

A mi tam wcale nie szkoda Audiofilów

Ale kim są w ogóle audiofile ?

Wersja romantyczna jest taka, że audiofil jest człowiekiem, który uwielbia muzykę i z miłości do niej dąży do perfekcji w jej odtwarzaniu... więc musi kupować coraz lepszy i droższy sprzęt, bo każdy element „systemu” audiofilskiego ma kolosalne znaczenie (nie wyłączając gniazdek w ścianie i półek na sprzęt) i nie widać końca tej drogi, bo ideału nie ma i można się tylko do niego zbliżać... do „sonicznej” nirvany...

Widzą siebie jako wyrafinowanych koneserów dźwięku, odpowiedników winiarskich kiperów w audio... Swobodnie żonglujących, z obowiązkowym kieliszkiem wina w ręku, nazwami audiofilskich wzmacniaczy, gramofonów, kabl itd...

Taka jest ich wizja samych siebie...

Prawda jest trochę bardziej prozaiczna... Oni bowiem słyszą to wszystko, ale tylko w swojej wyobraźni i tylko wtedy, gdy widzą co gra i ile kosztuje... W obiektywnych testach ABX nie potrafią odróżnić taniego, budżetowego sprzętu od najdroższego, rzekomo zaawansowanego technicznie. Pomiary elektryczne też nie wskazują na jakąś wyjątkowość drogich urządzeń, ba, nierzadko drogi sprzęt jest gorszy pomiarowo od taniego...


Tak więc, w istocie, są to dziwacy, naiwniacy i często snoby, spoceni w wiecznej pogoni za świętym Graalem, który nie istnieje.

Audiofile najczęściej są zafascynowani samym sprzętem do odtwarzania muzyki, a samą muzyką już niekoniecznie... Słyszą różnice tam gdzie ich nie ma, albo wyolbrzymiają istniejące różnice do niewyobrażalnych granic. Dają się nabierać na rzekome kosmiczne technologie tym bardziej, im mniejsze mają pojęcie o elektronice... Wierzą w geniusz samotnych „artystów” audio, tworzących w piwnicach wyjątkowe urządzenia, prawie, że boskie instrumenty muzyczne, bez przyrządów pomiarowych, „bo przecież wszystkiego nie mierzą”, „strojąc” je wyłącznie na ucho... :)

Często mają faktycznie sporą wiedzę na temat ofert poszczególnych producentów, nazw ich wszystkich produktów (często te nazwy są naprawdę dziwaczne i patetyczne) i, obowiązkowo! cen. Mają za sobą długie godziny „głębokich odsłuchów” („deep listening” - tak lubią to nazywać, chociaż skojarzenia mogą być różne... ;) w salonach audio lub u innych audio szaleńców. Szkoda tylko, że jest to pozorna wiedza, albo wiedza generalnie do niczego nie przydatna, oprócz zadawania szyku w audiofilskim towarzystwie...

Uważają się za lepszych od innych, przeciętnych Kowalskich, bo „słyszą” więcej, mają takie „oryginalne” hobby i są tacy wyrafinowani... Przy okazji można też porazić ceną jakiegoś biedaka ;) Powiedzieć mu, mimochodem, że się posiada sprzęt audio więcej warty od jego samochodu, bezcenne :)) Czasami urządzenia te mogą też symbolizować fallusa... wszak 99% audiofilów to faceci :) To dotyczy, oczywiście, „elity” audiofilskiej, bo szarej masy nie stać na takie ekstrasy, tańsze kable za kilkaset złotych muszą im wystarczyć...

Audiofile łykają wszystko jak młode rekiny. Wystarczy, że produkt ma znaną audiofilską markę, odpowiednie recenzje w audiofilskich gazetach i otoczkę kultowego produktu, by stać się obiektem ich wzdychań i bezsennych nocy... (wzdychań, bo cena też najcześciej nie jest najniższa... ;) A tak się dziwnie składa, że według magazynów audiofilskich, najlepsze urządzenia audio są też najdroższe, no przecież jakość kosztuje, to takie oczywiste :)

Kable za 40 tys... USD ?!? Proszę bardzo...
Siltech Emperor Crown




Gramofony za 300 tys. USD ? Spoko :)
Goldmund Reference II




Wzmacniacze za 650 tys. USD ? Oczywiście :)
Pivetta Opera One




Kolumny za 1 mln USD ? Albo za 2 mln ? Hmm, w zasadzie, dlaczego by nie...
Kharma Grand Enigma




The Sky is the limit :))

Czy oni celowo wyrzucają swoje pieniądze w błoto ? Niestety nie... Oni głęboko wierzą w swoje cudowne zdolności...

Czy ja im zazdroszczę ? Cóż, chciałbym mieć pieniądze tych najbogatszych :) Ale nie wyrzucałbym ich na drogi sprzęt audio, który niczym, oprócz wyglądu, nie różni się od tego taniego... Na kable grubości ręki, czy podstawki pod kable, brr :)



Nie szkoda mi audiofili, ale tylko tych już uświadomionych, że „hi-end” to ściema i że audiofilia to gra wyłącznie na ludzkich emocjach.
Jeśli wolą dalej tkwić w swoim umysłowym matrixie, to proszę bardzo :) uważam wręcz, że niektórzy powinni kupować jak nadroższy sprzęt audio... Jeśli nie potrafią robić dobrego użytku ze swoich pieniędzy, powinni je oddawać tym, co wiedzą co z nimi robić :) Na przykład, właścicielowi firmy kablarskiej Monster Cable, panu Noel’owi Lee, który jest wielkim fanem samochodów

i posiada 3 sztuki Ferrari Scuderia Spider 16m: czerwony, żółty i czarny :) Piękne :)



Tak, definitywnie, ten facet wie na co wydawać pieniądze audiofilów :) Też bym tak robił :)

Przyznaję, w sumie, że ciężki jest odwrót od audiofili... ciężko jest się przyznać przed samym sobą i rodziną, że się, często przez długie lata, wyrzucało pieniądze w błoto i trwoniło czas na bezsensowne lektury, czy czcze dyskusje. Trudny jest powrót do szarej rzeczywistości, gdzie 2 + 2 = 4...

Wiem to dobrze, bo byłem audiofilem ponad 10 lat...

Generalnie zwisa mi co audiofile robią ze swoimi pieniędzmi, ale wkurza mnie jak „dzielą się” swoją pseudo wiedzą i wciągają w bagno ludzi, którzy po prostu chcieliby posłuchać swojej muzyki na sprzęcie, który maksymalnie wiernie odtwarza muzykę. Na pytanie co zmienić w swoim sprzęcie, słyszą głupie rady w stylu: kup porządny kabel, dobry CD lub wzmacniacz lampowy. Zamiast zainwestować w lepsze, trójdrożne kolumny, niekoniecznie bardzo drogie, czy poprawić akustykę pomieszczenia, świeży amator dobrej jakości dźwięku jest skłaniany przez „pożytecznych idiotów”, lub opłacanych naganiaczy, do wywalania pieniędzy na gadżety, które nie mają żadnego wpływu na dźwięk.
Audiofile są jak narkomani wciągający w nałóg swoich kolegów...

Nie zgadzasz się ? Podyskutuj :)

piątek, 7 stycznia 2011

Rozstrzygnięcie - Pierwsza Międzynarodowa Bitwa Poetów Audiofilskich

Vox Populi, Vox Dei :)

III Miejsce - Piotr Ryka - 1 głos (3%) - Nagroda: wirtualne skinienie głową XYZPawła.
II Miejsce - Wojciech Pacuła - 9 głosów (30%) - Nagroda: wirtualne zamachanie ręką XYZPawła

and...
The Winner is...

Sezon na Sny :))) - 20 glosów (66%) - proszę o kontakt w celu odebrania realnego uścisku dłoni XYZPawła i promiennego uśmiechu.
Serdeczne gratulacje :)

Musze przyznać, że poziom był niezwykle wysoki i wszystkie zaprezentowane strofy wzbudziły u mnie szczery zachwyt :)

czwartek, 6 stycznia 2011

Wielkopolski Test ABX

W dniu 04.10.2009 w pewnym mieście w Wielkopolsce odbył się, a w zasadzie... się nie odbył (bo nie musiał) test ABX.

(Opis ten trochę się przeleżał, ale relacja ta pierwszy raz została spisana na forum audiostereo, ale wątek został karnie zesłany na forumową bocznicę... wnioski były zbyt niepokojące dla czyichś interesów...)

Był to pierwszy tak zaawansowany test w Polsce (opublikowany). Wcześniej był test kabli, na grupie dyskusyjnej pl.rec.audio, ale to były tylko kable i wnioski, chociaż oczywiste, były bardzo nieśmiałe...

Główni aktorzy tego audiofilskiego dramatu:
Lutek (z forum audiostereo) - gościna i organizacja
Piopio (z forum audiostereo) - obiekt badania
XYZPawel (wiadomo) - obserwacja i picie kawy :)

Sprzęt towarzyszący:
- kolumny Tannoy Red Monitor 12X (stary monitor studyjny)
- kable połączeniowe (IC) - Monolith Albedo 1000 zl
- kable połączeniowe (IC - Harmonic Tech Truth Link 1500 zl
- dwie sieciówki - Artech Audio SE
- listwa sieciowa - IsoTek Multi Way
- przełącznik DIY do zmiany źródeł

Obiekty badane:
Wzmacniacze Rotel RA985BX i NVA 25W (taniochy) porównywane z Accuphase E 308 (cena 14,9 kzł),
oraz odtwarzacz CD Rotel RCD971 (taniocha) porównywane z Accuphase DP 500 (cena 17,9 kzł).


W toku długich prób odsłuchów okazało się, że wzmacniacze i CD grały różnie...

Do czasu, gdy koledzy nie wyrównali poziomów głośności, "na słuch"... Wtedy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, hajendowe i budżetowe klocki zagrały... tak samo, do tego stopnia, że Piopio orzekł, że nie ma sensu robić pełnego testu ABX, jeśli na "jawno" różnice znikły...

W zasadzie poziomy powinny być wyrównane za pomocą miernika i sygnału testowego, ale wyrównanie poziomów „na słuch” wystarczyło do tego, żeby urządzenia stały się nie rozpoznawalne, to znaczy, że poziomy były wyrównane wystarczająco dobrze dla ludzkiego słuchu.
Gdyby nie udało się wyrównać na słuch, to trzeba by to zrobić miernikiem, jeśli pomimo tego urządzenia wciąż byłyby odróżnialne, to znaczyłoby, że są różne dla człowieka :)

W późniejszym okresie, podobny test u Lutka przeszedł kolega Palton (też z forum AS), z identycznym skutkiem...

Dla porządku muszę dodać, że później obydwaj koledzy (Piopio i Palton) zaczęli twierdzić, że jednak odróżniają różne urządzenia audiofilskie, a wtedy u Lutka dotknęła ich słuchowa „pomroczność jasna” i w ogóle firanki były nie te... Ale te tłumaczenia możemy potraktować z szerokim uśmiechem politowania :))) Koledzy... ja ze Szwagrem, po flaszce, nie takie rzeczy wyczynialiśmy ;)

Cóż, wiedziałem, że tak będzie, wierzących ludzi dowody nigdy nie przekonują, oni CHCĄ wierzyć i wierzą...

Podyskutować o tym wiekopomnym wydarzeniu można na forum

.

środa, 5 stycznia 2011

Kolumny Orion wersja 3.2

Czyli szlifowanie diamentu :)

Z kolumnami Linkwitza jest ta fajna sprawa, że od on czasu do czasu je ulepsza i można sobie zrobić niedrogi upgrade

:)
W ten oto sposób za około 100 zł mam jeszcze lepiej brzmiące kolumny.
Ulepszenie to polega na zmianie charakterystyki korekcji wprowadzanej przez zwrotnicę / korektor dokonanej poprzez wymianę kilku elementów biernych.

Ponoć Siegfried jest wyznawcą teorii, że przychodzi taki moment, że należy zastrzelić twórcę, aby przestał w końcu ulepszać swoje dzieło :) Gdy zamówiłem potrzebne elementy, precyzyjne kondensatory o tolerancji minimum 2%, a musiałem je zamawiać za granicą, okazało się, że moja wersja jest już nieaktualna, więc musiałem ponownie robić zamówienie... dobrze, że nie dowiedziałem się o tym wcześniej, bo tych wersji było w sumie 4 ;) A i tak mam troszkę nieaktualną wersję, bo najnowsza to 3.2.1 ;)

Co zmienia wersja 3.2

Pierwszej wersji Orionów przyświecała idea uzyskania maksymalnie płaskiej charakterystyki w polu swobodnym (na dworze). Niestety, po uzyskaniu tego celu okazało się, że Oriony w pomieszczeniu brzmią zbyt jasno. Remedium na to okazało się, wypraktykowane metodą prób i błędów, obniżenie poziomu wyższego środka i wysokich tonów o 3,2 dB począwszy od 1 kHz. Słuszność tej teorii została potwierdzona w książce niemieckiego naukowca, doktora Peter Damaske „Acoustics and Hearing”.



Po zaaplikowaniu zmiany, dźwięk moich Orionów stał się bardziej przyjemny, delikatniejszy, poprzednio był czasami za bardzo bezpośredni w zakresie górnego środka pasma. Obecnie można też słuchać dłużej głośnej muzyki, bez zmęczenia dźwiękiem.

Można też poczytać tutaj.


Jest pewna analogia pomiędzy tym ulepszeniem, a „tuningiem” sprzętu audio, tudzież „upgradów” wzmacniaczy, czy odtwarzaczy CD. Z tym, że tutaj różnica jest MIERZALNA i słyszalna. A producenci urządzeń audiofilskich wymieniają nieznaczące elementy, które nie mają ŻADNEGO wpływu na mierzalne parametry i co za tym idzie, żadnego wpływu na dźwięk. Przy okazji żądając za swoje aktualizacje całkiem znaczących pieniędzy :)