wtorek, 18 grudnia 2012

O pożytkach z pisania na forach audiofilskich i bycia ekstremistą

Czy są jakiekolwiek pożytki z pisania na audiofilskich forach? Szczerze mówiąc, myślałem, że jest to czysta strata czasu. Fora audio (przypuszczam, że inne fora też ;) są bowiem głównie bezkrwawym polem bitwy męskiej części ludzkości (99,9% bywalców to faceci, a reszta to żony, albo kochanki audiofilów), polem na którym prezentuje się swoje poroże (sprzęt audio), nadyma, puszy i miażdży przeciwnika w dyskusji (moje ulubione :). Sam oczywiście czerpię z tego małą przyjemność… Trafiłem tam, bo też się interesuję dobrą jakością dźwięku i nic tak nie poprawia humoru jak wygrana w forumowej dyskusji, oczywiście prawie nigdy nikt nikomu racji nie przyznaje, ale brak jakichkolwiek logicznych argumentów, piana na ustach i słowna agresja przegranego jest wystarczającą nagrodą :) Jest to jednak niska przyjemność, bo audiofile są niezwykle łatwym celem, jak to wierzący, są mocno emocjonalnie związani ze swoim hobby-wiarą i nie mają żadnych sensownych argumentów na poparcie swojego stanowiska (w końcu dlatego to jest wiara ;)

No więc jakie są te korzyści z pisania na tych forach ? Otóż pisanie na forach nauczyło mnie dyscypliny myślowej, jasnego oddzielania opinii od faktów, korzystania z metody naukowej (w oczywiście ograniczony sposób) i bardzo ważnej zasady, że to twierdzący powinien udowodnić swoje racje.
Wyszlifowałem te umiejętności na Wikipedii, bo takimi zasadami trzeba się tam kierować, dodając, czy zmieniając jakieś wpisy, czym ukoronowaniem była, zainicjowana przeze mnie, zmiana definicji audiofila, z zakłamanej i bzdurnej wersji na prawdziwą, która jest obecnie obowiązująca :) (w wersji angielskiej dalej jest zakłamana, ale tam opór antynaukowy ma zbyt duże poparcie wśród redaktorów wikipedii).
To jest skandal, że nie uczą tego poprawnie w szkołach. Zamiast tego mamy ogłupiającą naukę religii i jeszcze my za to płacimy! Czyli płacimy za naukę antynaukowego spojrzenia na świat. Sami siebie kierujemy w stronę skansenu światowego.

Na największym polskim forum audio (audiostereo) moderatorem (i audiofilem) jest człowiek, który pracuje na uczelni jako naukowiec od nietoperzy. To jest prawdziwy wstyd dla polskiej nauki, że jej przedstawiciel szerzy antynaukowe brednie! Nie dziwne, że nasza nauka na świecie jest na szarym końcu…

Oczywiście wygodnie i sensownie jest korzystać z opinii ekspertów, sam to często robię, bo niemożliwym jest sprawdzanie wszystkiego samemu, ale dobrze jest czasami powiedzieć „sprawdzam” i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ten ekspert, który za takiego się uważa i jest za takiego uważany przez innych, faktycznie jest ekspertem w danej dziedzinie? Czy zwykłym oszołomem , który pewną siebie i gładką gadką potrafi olśnić i zagadać słuchacza ? W dziedzinie audio niestety takich oszołomów jest mnóstwo.

Jako człowiek wyklęty na audiofilskich forach nie mogę już tam bezpośrednio szlifować swojego ostrza polemicznego, mogę za to czytać i mieć chociaż trochę zabawy z odkrywania audiofilskich perełek :) (jak dziadek co już nie ma zdolności seksualnych, ale przynajmniej sobie popatrzy na ładne panienki :P

Od dawna bawiła mnie taka prawidłowość: jak ktoś na forach audiofilskich linkował jakiś mój artykuł z bloga, to prawie zawsze z zastrzeżeniem, że owszem, nawet trochę ciekawe i częściowo słuszne, ale nie zgadza się do końca z moimi przekonaniami, że ja stanowię pewne „ekstremum”.
Właśnie tak, bycie w Polsce konsekwentnym racjonalistą jest ekstremalne! Kierowanie się w życiu logiką i zasadami nauki to jest „ateistyczny prymitywizm” (tak przy okazji, to nie jestem ateistą, bo nie jestem przeciwko bogu, a nie mogę być, bo go po prostu nie ma :)

Te wesołe i mniej wesołe rozważania skłoniły mnie do stworzenia klasyfikacji audiofilów, bo jednak pomimo wspólnego mianownika: wiary w wyższość jednych elementów audio od drugich, audiofile jednak się różnią od siebie (nomen omen ;)

Sprawdź jakim typem audiofila jesteś! :)



Oczywiście, ta klasyfikacja, chociaż dogłębnie słuszna;), to tylko pewne uogólnienie i możliwe są formy przejściowe (na przykład: ja byłem audiofilem umiarkowanym z domieszką pospolitego ;) Może być też tak, że, na przykład, audiofil „Die Hard” „słyszy” kable zasilające, ale nie słyszy kabla USB, ale ogólna zasada jest zachowana :)

Między tymi grupami panuje spore napięcie i czasami otwarta wrogość. Klasycznymi świętymi wojnami na forach są dyskusje pomiędzy umiarkowanymi i pospolitymi, czy kable grają czy nie. Bo to, że grają wzmacniacze to jest „oczywista oczywistość” dla umiarkowanych, ale jakim cudem może grać kawałek druta ?!? ;)

Święte wojny, wybuchające wciąż na nowo, bez szczególnego podziału na frakcje, odbywają się wokół tematów „cyfra czy analog” czy „lampa kontra tranzystor”, w tych tematach za łby mogą się wziąć zarówno przedstawiciele umiarkowanych, jak i innych grup :)

Bardziej świadome grupy nabijają się z tych mniej świadomych, a więc pospolici nabijają się z „die hard”, że słuchają podstawek pod kable, a umiarkowani wyśmiewają pospolitych, że słuchają drutów. Tak jak wierzący w boga nabijają się w wierzących w krasnoludki ;) (A prawda jest taka, że istnienia jednego ani drugiego nikt nie udowodnił… więc w świetle faktów, ich nie ma).

Co ciekawe, „Die hard” nie słyszą wszystkiego, wierzą tylko w rzeczy, które są sprzedawane przez firmy audiofilskie i miały recenzje w jakimś audiofilskim periodyku, czyli były namaszczone przez jakiś autorytet audiofilski. Odmawiają grania przedmiotom bez odpowiedniego wsparcia. Łatwo nie jest :) Nie wierzą na przykład w grający kefir, albo grające klamki… na razie przynajmniej :P

Równie ciekawym zjawiskiem jest powoływanie się czasami przez każdą z grup na pomiary, co jest przecież w jawnej sprzeczności z ich główną zasadą, że pomiary są do kitu, bo nie mierzą wszystkiego, a odsłuch jest wszystkim :) Oczywiście robią to tylko wtedy, gdy jest to dla na nich wygodne. „Die Hard” przytaczają więc pomiary jittera, żeby udowodnić wyższość jednej przystawki do DACa (przetwornika cyfrowo analogowego) od drugiej (jak się bowiem okazuje może podzielić odtwarzacz CD nie tylko na transport i DAC, ale także DAC można dalej dzielić (pewno w nieskończoność :) oczywiście w imię „lepszej” jakości dźwięku ;) Pospolici przytaczają też dane techniczne analogowych magnetofonów szpulowych (szumy i kiepskie przenoszenie wyższych częstotliwości), żeby udowodnić bezsens istnienia tak zwanych „gęstych formatów”. Oczywiście nie przeszkadza im to wierzyć w kable, pomimo braku jakichkolwiek mierzalnych efektów wymiany zwykłego kabla na cudowny – audiofilski ;)

Audiofile „Die hard” patrzą na wszystkich innych ze spokojną wyższością, przepełnieni dumą, że słyszą i wiedzą więcej (mają przecież „otwarty” umysł, szkoda tylko, że wyłącznie na głupoty;). Dla nich racjonalizm, logika i nauka to „debilne stanowisko” ;)

Ciekawym fenomenem są audiofile umiarkowani, uważający się za rozsądnych i kierujących rozumem w swoich działaniach. Trzeba przyznać, że często tak właśnie robią. Gorzej, gdy dyskusja schodzi na „granie” odtwarzaczy CD i wzmacniaczy… wtedy nagle włącza się u nich tryb wiary, przełączają się w tryb „zombie” i beż żadnej żenady sięgają do argumentów swoich przeciwników: przecież to oczywiste, że się różnią, bo to przecież słychać :) Swoim postępowaniem przypominają mi tak zwanych postępowych katolików, często inteligentnych i wykształconych ludzi, którzy bez mrugnięcia okiem piszą banialuki, gdy piszą o wierze i bogu, jak gdyby to były realne byty (jak ktoś jest oburzony, to niech przedstawi dowody na jego istnienie, chętnie się oddam w ręce dobrego i wszechmogącego boga :)

„Światli” katolicy tak samo wyśmiewają się z wierzących w cuda, jak audiofile umiarkowani z „Die hard”: „do stolicy zawitał kolejny szarlatan, który sprawnie mieszając chrześcijaństwo z czarną magią i elementami psychomanipulacji, za stosowną opłatą będzie robił ludziom wodę z mózgu“. Ha, ha, jasne, szkoda tylko, że nie ma obecnie lepszych szarlatanów od ludzi Watykanu, robiącym ludziom wodę z mózgu na skalę światową :)

Mam, w związku z powyższym, jedno przesłanie dla umiarkowanych audiofili: moi drodzy, tak jak nie można być trochę w ciąży, tak nie można być trochę logicznym, albo się w życiu kierujemy logiką, albo wiarą :) Rozsądniej jednak tą pierwszą ;) Dorośli ludzie powinni przestać wierzyć w bajki z chwilą odkrycia braku świętego Mikołaja… wiem, że to przyjemna wiara, ale dorosłość do czegoś zobowiązuje :)

Dla pospolitych i „die hard” nie mam przesłania, ale będę się za nich żarliwie modlił :P

Podyskutuj na forum.

sobota, 27 października 2012

Umarł król, niech żyje król, czyli nowe kolumny Linkwitza – LX521

Stało się… Oriony nie są już najlepszymi kolumnami na świecie… ;) Siegfried Linkwitz zbudował nowe pretendentki do tego tytułu: LX521 które, jak uważa, podniosły dźwiękowe doświadczenie na nowy poziom.



W nowych kolumnach skupił się na dookólnej charakterystyce dźwiękowej, generowanej przez kolumny. Główna różnica pomiędzy nimi a Orionami polega na tym, że są 4 drożne, węższe w module wysokotonowym i tańsze w budowie od Orionów :) (zestaw samych głośników, bez wzmacniaczy, ASP i obudów, kosztują 1600$ a do Orionów 2100$). Co świetnie wspiera moją tezę, że pieniądze nie grają :)



Zaleca je inżynierom dźwięku i także zwykłym słuchaczom. Cóż, może kiedyś zastąpią moje Oriony :) Ale podejrzewam, że jako że ich główną przewagą jest kreowanie przestrzeni, to największą korzyść odniosą słuchacze muzyki klasycznej, której akurat słucham mniej…

Na pocieszenie pozostaje mi fakt, że są brzydsze od Orionów i wyglądają trochę jak krzyż... :) (co, oczywiście, jest moją oceną absolutnie subiektywną ;)

Podyskutuj na forum.

czwartek, 11 października 2012

Potężny bas z małego głośnika

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, żył sobie miłujący dźwięk audiofil, który posiadał małe, ale piękne, ekskluzywne i hi-endowe, podstawkowe kolumny, które miały tak potężny bas, że nieopatrznie odkręcone pokrętło głośności mogło spowodować skruszenie murów średniowiecznego zamku. Oczywiście, nie tylko po to audiofil trzymał te, siejące postrach w całym królestwie maleństwa, ale także po to, żeby mógł słuchać nagranych grzmotów burzy, startującego helikoptera i fortissimo wielkiej orkiestry (120-137 dB)… Nasz drogi audiofil ma już więc prawie wszystko: zamek, królewnę (co słyszy zmiany kabli nawet z drugiej komnaty) i wspaniały audiofilski „system” soniczny. Jedno co mu pozostało, to drobny niepokój… Niespokojnie pyta więc lustereczko (forum braci audiofilskich): czy wciąż mam najlepszy „system” na świecie ?!? Niepewność ta każe mu na okrągło dopieszczać „system”, doborem niezliczonych wzmacniaczy, DACów, transportów i co najważniejsze, i ulubione przez każdego rasowego audiofila, kabelków :)

Ach, pobujałem trochę w obłokach, ale czas już zejść na ziemię. To była tylko krótka wizyta w bajkowym, audiofilskim świecie :) W realnym świecie, owszem są królewny i zamki, ale wzmacniacze, DACi i kabelki jakoś nie chcą naprawdę „grać” i nie ma czegoś takiego, jak potężny bas z małego głośnika… W realnym świecie fizyka jest nieubłagana i bezwzględna, a 2+2=4.

W naszej szarej rzeczywistości małe głośniki, nawet te ozłocone, mają wysoko położony rezonans własny (co praktycznie ogranicza przetwarzanie niskich tonów od dołu) i nie potrafią z przyzwoitą głośnością odtworzyć niskich tonów.

Co graficznie pokazuje poniższy wykres:


Wykres został stworzony przy pomocy modelu stworzonego przez Siegfrieda Linkwitza i pokazuje maksymalny, bez zniekształceń, poziom dźwięku (SPL - sound pressure level) przy poszczególnych częstotliwościach, dla trzech bardzo dobrych, przykładowych głośników (Poziom mierzony z 1 metra, w polu swobodnym i dla kolumny zamkniętej – w pomieszczeniu byłoby głośniej, ale z kolei słuchamy z około 2 metrów, co tak samo zmniejsza głośność, więc wynik byłby taki sam dla typowego pomieszczenia.

Maksymalny poziom głośności głośnika, dla tonów niskich, zależy głównie od średnicy membrany głośnika i od maksymalnego liniowego wychylenia membrany.

Jak wyraźnie widać, tylko duży 26 cm głośnik potrafi zapewnić, bez zniekształceń, głośność forte orkiestry (95dB) dla przyzwoicie niskiej częstotliwości 29 Hz (człowiek słyszy od 20Hz). Głośnik 18 cm, okrzyczany Scan Speak IlIuminator (droższy od 26 cm Seasa o prawie 100$ !) forte potrafi zagrać dopiero od około 55 Hz. Mały 15 cm Seas tą sztukę jest w stanie wykonać od żałosnych 100 Hz… Każdy z tych głośników różni się możliwościami głośnościowymi od kolejnego o 11 dB, czy prawie czterokrotnie.

Porównanie ich rezonansów własnych (zaznaczonych na wykresie przez znak X) też nie nastraja optymistycznie: duży 26 cm głośnik ma rezonans przy bardzo dobrych 24 Hz. Scan Speak już sporo gorsze 31 Hz (przy tych częstotliwościach człowiek słyszy zmianę pojedynczego Hz). Zaś mały Seas smutne 44Hz…

Te głośniki oczywiście potrafią zagrać trochę głośniej, jednak powyżej „SPL max”, powyżej liniowego wychylenia, będą generowały duże zniekształcenia. I to właśnie słyszą głównie wielbiciele małych monitorów :)

Musimy pamiętać, że słyszalność basów przez człowieka pogarsza się poniżej 200 Hz (próg bólu też wzrasta stopniowo powyżej 130 dB). Człowiek ma więc całkiem spory apetyt na bas:)

Częściowo sytuację może uratować, często stosowana, obudowa bas refleks. Ta jednak wprowadza swoje własne zniekształcenia: szybki spadek głośności poniżej rezonansu otworu, dużą energię zachowaną układu (storage energy) i duże zniekształcenia fazowe. Te cechy eliminują, według Linkwitza, obudowę bas refleks, jako wiernego reproduktora basów.

Najlepiej dostępną moc zwiększać poprzez dokładanie kolejnych głośników. Zwiększenie ilości głośników dwa razy zwiększy ciśnienie dźwięku o 6 dB i dwa razy zwiększy nam odczuwalną głośność (według starszych badań do dwukrotnego zwiększenia odczuwalnej głośności trzeba 10 dB), a gdy będzie zasilany z własnego wzmacniacza, to dodatkowe 6 dB (rzecz niedostępna dla audiofilskich, pasywnych kolumn).

Jednak nie ma sposobu na obniżenie rezonansu własnego głośników…

Możliwości naszych kolumn możemy zwiększyć także poprzez porządny subwoofer, wyposażony w duży głośnik. Kłopot z takim rozwiązaniem jest jednak taki, że subwoofer miło nam uzupełni basy, jednak małe głośniki dalej będą próbowały odtwarzać niski bas i produkować zniekształcenia… Z reguły bowiem nie odcina się niskich tonów idących na głośniki główne… (co zapewniają chociażby pogardzane przez audiofili wzmacniacze do kina domowego).

Z głośników o małych wymiarach często korzystają audiofile, uważający się za wielce osłuchanych, z dużą wiedzą, doświadczeniem i bóg wie czym jeszcze :) Wydaje im się też, że ich kolumny są bardzo hajendowe :) Bez problemu „słyszą” różne wzmacniacze, odtwarzacze CD, kable, a nawet wtyczki
Nie słyszą jednak, że ich kiepskie kolumny zamiast basu odtwarzają głównie zniekształcenia… :) To jest chyba największa audiofilska zagadka wszechczasów :))

Oczywiście, nie wszyscy lubią basowe pomruki, albo słuchać muzyki z realistyczną głośnością. Niektórzy lubią słuchać cicho audiofilskich, eterycznych i romantycznych wokalistek, z towarzyszeniem pobrzękującej bałałajki i tamburynka. Lubią także „szybki” i „zwarty” bas (czyli de facto brak basu ;) W takim przypadku małe mini monitory będą jak znalazł.

W pozostałych przypadkach lepiej się rozglądać za prawdziwymi głośnikami, z dużymi głośnikami basowymi :)

Podyskutuj na forum

wtorek, 28 sierpnia 2012

Milion dolarów dla każdego audiofila

Ciężko w to uwierzyć, ale nasi rodzimi audiofile chyba nie wiedzą, że w bardzo łatwy sposób mogą wzbogacić się o milion dolarów. Wystarczy, że zrobią to, co robią praktycznie co chwilę: usłyszą różnicę między zwykłym kablem a kablem audiofilskim. Czyli bułka z masłem dla każdego początkującego audiofila, nie mówiąc już o zaawansowanym, dla którego „[Hi-end] To kwestia filozofii życia albo jej braku. Życie jest zbyt krótkie, zatem pewne sprawy trzeba celebrować, tak aby odczuć je odpowiednio intensywnie. Jeżeli dobry sprzęt audio jest środkiem do tego - to dlaczego tego nie użyć?”(cytat z forum audiostereo). Myślę że drobne milion dolarów mogłoby jeszcze wzmocnić tą przyjemność:)

Zachodzę więc w głowę, jak to jest, że nagroda od Jamesa Randiego, znanego pogromcy pseudo-nauki, leży od 1964 roku niepodjęta?!? Gdzie są Ci wszyscy słyszący ?!?

Może o tym nie słyszeli? Postanowiłem im więc pomóc i za rączkę poprowadzić wprost do Randiego:)
Nagroda początkowo wynosiła 1 tys. dolarów, ale trochę jej się urosło od tego czasu :) Jest to też nagroda dla każdego kto udowodni swoje, jakiekolwiek, paranormalne zdolności (czyli niewytłumaczalne przez ułomną naukę, czyli także słyszenie kabli ;) w podwójnym ślepym teście .

Coś mi się wydaję, że chodzi o to, że tam nie wystarczy gadać, że się słyszy, w czym są doskonali wszyscy audiofile, ale to trzeba UDOWODNIĆ:) a z tym już jest bardzo źle...
Nie mogę się doczekać, który z Polskich znanych audiofili się pofatyguje po te pieniądze :) Bo to, że ich stać na bilet do USA to nie wątpię :) Może któryś z bohaterów mojego poprzedniego posta ?;) Albo nasz nadsłyszący Filozof-Epistemolog (pewno dla niego chłopaki by się musieli zrzucić na bilet)?!?
Muszę tu wątpiących trochę uspokoić, ta fundacja jest szanowana i znana na świecie, a fakt posiadania przez nią odpowiedniej gotówki jest poświadczona przez amerykański fundusz powierniczy Evercore, więc ryzyko jest żadne, tylko lecieć :)

Randi w 2006 publicznie i pisemnie nazwał redaktorów największego i „szanowanego” pisemka audiofilskiego „Stereophile” oszustami i jeden z nich, Michael Fremer poczuł się urażony i „postraszył”, w mało cenzuralnych słowach, Randiego, że odbierze nagrodę ! Na co Randi odpowiedział, że cieszy się jak głodny lew, na widok smakowitego stada owiec, biegnących w jego stronę :)
Test miał polegać na odróżnieniu kabli Pear Anjou, za $7250 od zwykłych Monster cables. Niestety producent Pear Anjou wycofał się z konkurencji z „nieznanych powodów” ;)
Fremer chciał wykonać próbę na swoich własnych kablach Tara Labs, jednak Randi się nie zgodził, z uwagi na podejrzenia, że Fremer mógłby jakoś spreparować ten kabel, z czym Randi, jako iluzjonista ma dużo do czynienia. Fremer, na pocieszenie, może pozwać Randiego do sądu za wyzwiska, jakie wciąż wiszą na stronie JREF, no chyba że to jest prawda :)

Ta próba jest wciąż otwarta i niezakończona , chociaż Fremer nigdy nie wypełnił aplikacji na stronie JREF, więc w zasadzie się nawet nie zaczęła (!) ale pieniądze są dostępne dla każdego, więc ktokolwiek słyszy kable, może podjąć wyzwanie :)
Gdyby ktoś chciał jakoś usprawiedliwić swój brak chęci wzięcia tego miliona dolarów, to podaje powody, które, niestety, były już wykorzystane przez innych „odważnych” ;) : „negatywna energia od Randiego spowodowała, że straciłem swoje zdolności”, „Nie jestem uprawniony do zarabiania na moich zdolnościach”, „on ciągle zmienia zasady, więc nie zamierzam próbować” i najlepsze: „nie potrzebuję miliona dolarów” :))

Jak ktoś uważa, że Randi to oszust, to zawsze może podjąć wyzwanie i zdemaskować „drania” publicznie, na jego własnym forum, próbując wziąć udział w teście :)

Nietknięcie tych pieniędzy przez audiofili uprawnia mnie do mocnego stwierdzenia: jedno co oni słyszą, to głosy we własnej głowie, ale na takie schorzenia to tylko psychiatra jest dobry… ale z chęcią odwołam moje bezczelne twierdzenie, gdy tylko znajdzie się jakiś śmiałek i odróżni jeden kabel od drugiego, podobnych pomiarowo, ale z inną metką i ceną :)


Podyskutuj na forum.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Testy ABX dla opornych

Ostatnio na pewnym forum audiofilskim pewien sfrustrowany Filozof Epistemolog i zarazem znany Audiofilski Poeta, wziął pióro, nadął się, napuszył i skrobnął elaborat na temat rzekomej nieprzydatności testów ABX w audio, tekst jest długi, nudny, wyrafinowany jak siekiera i oczywiście bzdurny, więc nie będę czytelników mojego bloga zanudzał za bardzo cytatami z tej przegranej walki piszącego z własną niemocą :) Nasz Filozof odnosi się tam do mojego bloga (szkoda, że nic z tego nie zrozumiał), ale „zapomniał” o tym wspomnieć… żeby jednak dać lekcję kultury koledze, to na końcu swojego tekstu daję link do tych wypocin, ale ostrzegam: czytacie na własne ryzyko :) Ja się poświęciłem, i w imię nauki dobrnąłem do końca, ale trzy razy przysypiałem w trakcie i musiałem kończyć z zapałkami w oczach, żeby nie przegrać z mądrymi powiekami… ;)

Wspomniany tekst jest słaby, ale temat, oczywiście !, ważki, nigdy dość przypominania o nim :)

Zacznijmy od tego, że brak jest istotnych zastrzeżeń do testów ABX, ponieważ jest to poważna naukowa metoda, stosowana w wielu dziedzinach. Istniejące zarzuty krytyków wynikają wyłącznie z braku podstawowej wiedzy o nauce, wiedzy technicznej, o funkcjonowaniu słuchu i psychiki człowieka i nieumiejętności czytania ze zrozumieniem (to Ci, co krytykują po przeczytaniu moich tekstów ;) Jednak, jako że te zarzuty się wciąż powtarzają, a jest ich garsteczka, to warto się nad nimi pochylić i roznieść je w pył :))
Warto jest zebrać tę odrobinę audiofilskich „argumentów” z audiofilskiego forum i przygotować gotowce do wykorzystania przez racjonalistów w dyskusji z audiofilami. Oczywiście, ostrzegam, że dyskusja i tak skończy się niczym, bo to jest wiara, a jak wiadomo, wierzących nie przekona nic i nigdy, ale próbować oczywiście można i nawet należy :) dla sprawy poszukiwania prawdy zawsze warto :) Ich argumenty są przeważnie humorystyczne, więc zabawa też jest przednia :)
Na początek warto przeczytać mój stary tekst o ABX.
Nie ma powodu się powtarzać za bardzo ;)

1. First things first: w nauce istnieje zasada, że to twierdzący musi udowodnić swoje twierdzenie, a nie słuchacz. Jest to zasada kardynalna, bo inaczej świat stanąłby na głowie i każdy świr by się domagał, żeby mu udowodnić, że nie widzi krasnoludków, co jak wiadomo, jest niemożliwe. Niestety, świat nie jest idealny, dlatego wciąż trzeba udowadniać wierzącym, że nie ma boga i audiofilom, że dwa prawie identyczne pomiarowo urządzenia są nieodróżnialne słuchowo :) Co też na swoim blogu czynię.

2. „Każdy człowiek słyszy inaczej”
Odkrycie na miarę Nobla ! ;) argument kompletnie od czapki i nie wiadomo w zasadzie na co miałby to być argument ?!? Nikt bowiem nie twierdzi, że wszyscy słyszą to samo… A jak wiadomo, w teście ABX bierze udział zawsze ten sam człowiek… Argumencik jest jednak często powtarzany, więc warto go wyśmiać :)

3. „Ludzie rozsądni, mówiąc o testach ABX, odbierają audiofilom zabawę z kupowania coraz to nowych klocków”
Argument ważki i słuszny ! Czy powinniśmy dzieciom uświadamiać, że zabawa klockami jest bez sensu ? Oczywiście nie ! Dlatego zatwardziali audiofile powinni na dźwięk słowa ABX zatykać uszy, i uciekać z krzykiem, albo w przypadku natknięcia się na to słowo podczas czytania, natychmiast je przerywać i w ramach odtrutki przeczytać jakąś recenzję Piotra Ryki i szybko zresetować sobie mózg. Im już nic nie pomoże, więc nie powinniśmy im psuć radości z przebywania w matriksie…
Gdyby tylko audiofile siedzieli w domach i rozkoszowali się swoim sprzętem w samotności, albo w gronie innych wariatów, nie byłoby problemu, ale oni mają przemożną potrzebę chodzenia po forach, wypisywania głupot i chwalenia się swoimi klocuszkami, więc obowiązkiem każdego człowieka, miłującego racjonalne myślenie, jest prostować te bzdury, żeby ludzie mniej zorientowani w temacie nie nabierali się na nie. Najgorsi jednak są tzw. "recenzenci”, tym się wydaje, że posiedli wiedzę tajemną i głupota się wprost wylewa z ich wypocin (albo robią to z cynizmu dla kasy), tych trzeba tępić z całą bezwzględnością, bowiem skłaniają ludzi do wyrzucania swoich pieniędzy w błoto, piejąc, czasami bardzo sugestywnie, nad urządzeniami, które wprawdzie działają, ale są koszmarnie przedrożone, albo w ogóle nie działają i są czystym, 100% oszustwem. Wydaje im się przy okazji, że są bardzo mądrzy i wielce wyrafinowani :) Dla człowieka zorientowanego w temacie jest to bardzo śmieszne, ale wielu ludzi się na to nabiera i to już zabawne nie jest.

4. „Krytycy audiofili po prostu im zazdroszczą pieniędzy i super sprzętu”
Nie można tego wykluczyć, więc zacznę od siebie :) Sprzęt audio mam lepszy od większości audiofilów, więc to odpada. A zazdrości u mnie sporo, ale na innym tle: ostatnio zazdrościłem Kubie Wojewódzkiemu pięknego Lamborghini Aventador … no, mój samochód trochę odstaje ;) (Kobiet(y) mu nie zazdroszczę, bo moja też jest piękna :) Tak czy inaczej, czy ktoś komuś zazdrości, czy nie, nie ma to żadnego znaczenia, ważne są bowiem fakty: czy audiofile słyszą, czy nie. Praktyka i teoria mówi, że NIE.

5. „Sam doskonale słyszę różnice pomiędzy niektórymi urządzeniami audio (oczywiście nie wszystkimi, bo niektóre grają bardzo podobnie) i w związku z tym nie odczuwam potrzeby ślepych testów ABX”
W zasadzie jest to audiofilski argument podstawowy, oczywiście z gruntu fałszywy, bowiem jedno co jest tu doskonałe, to pewność piszącego :) Poza tym, wygłaszającemu ten sąd WYDAJE się, że słyszy doskonale, a jak wynika z praktyk ABX, na tym się kończy. W realnym świecie, bez wiedzy czego słucha, audiofil ten nie potrafiłby odróżnić dwóch urządzeń, które według niego dzieli przepaść jakościowa :)
Oczywiście ! Jeśli ktoś nie czuje potrzeby robienia testów ABX, nie musi ich robić. Testy ABX robią tylko ludzie którzy chcą się nausznie przekonać, czy FAKTYCZNIE słyszą różnice, Ci którzy nie wierzą już zrobionym testom i Ci którzy chcą innym UDOWODNIĆ, że faktycznie słyszą, a nie tylko konfabulują na ten temat.

6. „Nie da się przeprowadzić testu ABX o praktycznych walorach poznawczych, przeprowadzając go na jednym poziomie głośności.”
Oczywista bzdura, wynikająca, jak zwykle, z niewiedzy piszącego. Prawidłowo zbudowane wzmacniacze tranzystorowe działają i brzmią tak samo w bardzo szerokim przedziale mocy: od praktycznej ciszy do przesterowania, bardzo widocznego we wzmacniaczach tranzystorowych. Warunek takiej samej głośności dla porównywanych urządzeń bierze się z konieczności ustalenia takich samych warunków pracy dla każdego urządzenia i z ułomności słuchu ludzkiego, wynikających z krzywej izofonicznej (człowiek słyszy inaczej dla różnych poziomów głośności). Dlatego urządzenia słuchane na różnych poziomach głośności wydają się różne, TYLKO dlatego. Jeśli jakieś urządzenie zachowuje się inaczej dla różnych głośności, to znaczy że jest wadliwe, w teście ABX będzie odróżnialne i pomiarowo będzie to łatwe do sprawdzenia. Twierdzenie, że sprzęt drogi jest z reguły większy mocowo, jest średnio prawdziwe. Jak ktoś potrzebuje bardzo mocy, to niech kupi sobie wzmacniacz estradowy, zdmuchnie go z fotela, jakość jest wystarczająca, a cena go nie zabije :) W domowych warunkach wystarcza moc 60W, a to już zapewnia wzmacniacz scalony LM3886 dostępny w montażu za 50 zł, o znakomitych parametrach elektrycznych i dźwiękowych, rzecz jasna.

7. „Krytycy audiofilów i piewcy ABX są po prostu głusi”
Nie można tego wykluczyć, sam nie uważam się za najlepiej słyszącego… ale… najistotniejsze jest to, że to audiofile nie są obdarzeni takim wspaniałym słuchem, jak im się wydaje. Udowadniają to właśnie testy ABX. Uważają, że słyszą różne cudowne rzeczy, ale nie potrafią tego w żaden sensowny sposób udowodnić, tylko krzyczą: ja słyszę, ja słyszę, ja słyszę! Nooo, troszeczkę to mało, jak na DOWÓD tego słyszenia:)

8. „ABX to teoria i technika, liczy się tylko praktyczne osłuchanie”
Jest DOKŁADNIE na odwrót. ABX to jest czysta praktyka, i to w dodatku odsłuchowa: jest tylko audiofil i czysty dźwięk, niezakłócony przez świadomość marki urządzenia, ceny i obcych opinii. Wydawałoby się, idealna sytuacja dla miłośnika dźwięku, ale nie, on MUSI WIDZIEĆ co słyszy, jaką to ma cenę i opinię u recenzentów. Inaczej czuje niepokój i pyta na forum: „czy kabel ABC jest dobry czy zły ?” Bez obcej opinii po prostu nie wie, czy ten kabel ma mu się podobać, czy nie;)

9. „Nie ma czegoś takiego jak "zmierzalny wpływ na dźwięk". Niektóre znane (mierzalne) parametry dźwięku mają wpływ, który owszem, można ocenić, inne niekoniecznie, a inne nie są zapewne znane.”
„Zmierzalnego” może nie ma, ale mierzalny oczywiście jest:) Totalna bzdura pisana przez laika-humanistę, któremu się wydaje, że urządzenia elektroakustyczne to są tajemnicze urządzenia szamana. Fakty są takie, że wszystkie mierzalne parametry mają potwierdzenie w praktyce testów ABX. Nie odkryto ŻADNEGO tajemniczego czynnika mającego wpływ na dźwięk, które słyszy ucho, a którego nie można zmierzyć. Kolejny dowód na to, że szeroko pojęci humaniści (wuefiści, poeci, filozofie, specjaliści od nietoperzy itd.) powinni się kurczowo trzymać swoich dziedzin, a nie kompromitować się w obszarze techniki, bo tylko wstyd i trwoga, że czego ich uczą na tych uczelniach?!? To smutne, że nikt ich nie nauczył naukowego podejścia do problemów… (co w sumie nie dziwi w ultra katolickim kraju;)

10. „Wymóg by skupić uwagę na aż 10 próbach porównawczych (nie mówiąc już o 25) nie uwzględnia ludzkich zdolności koncentracyjnych. Jeżeli różnica jest duża, test taki można przejść, ale po co robić aż tyle testów w sytuacji od razu oczywistej?”
Jeżeli sytuacja jest oczywista, to nie powinno być problemów z 10 próbami, nieprawdaż? Na forach audio ludzie dają wiele przykładów, że potrafią odróżnić nawet 100 razy próbki utworów MP3, o różnej przepływności, więc można. Wymóg 10 jest po to, żeby próba miała statystyczną istotność. Gdyby były dwie, to prawdopodobieństwo dobrego wskazania, przez czysty przypadek, wynosiłby 50%...

11. „O jakości danej aparatury audio tak naprawdę nie świadczy więc pierwsze wrażenie ani zdolność do natychmiastowego wychwycenia różnic, tylko długotrwałe obcowanie„
Metodologia ABX nie mówi, że rozróżniać należy szybko, ma być tyle czasu, żeby zapewnić komfort dla słuchacza, jeśli ktoś ma takie życzenie, to może obcować z testem ABX nawet przez rok…. Nie wiem tylko po co to marudzenie, przecież audiofile najczęściej „słyszą” kardynalne zmiany już po kilku sekundach od włączenia klocków, a „recenzenci” nie testują przecież klocków miesiącami, redakcja przecież czeka na tekst :) Róbmy więc testy ABX tak samo długo, jak „głębokie testy” :)

12. „Łatwo napisać, że ktoś będzie dokonywał zmian sprzętu, trudniej temu sprostać”.
Nikt nie obiecywał, że testy ABX są proste do wykonania, wręcz przeciwnie, są upierdliwe i czasochłonne, ale dzięki temu właśnie, zapewnia się odpowiednie przesłanki do tego, że test ten jest maksymalnie obiektywny i separujący od czynników zakłócających. Testy zabawowe typu „głęboki odsłuch”, czyli: „podłącz, posłuchaj i napisz recenzję” są faktycznie dużo prostsze, ale kompletnie bezużyteczne, jako wiarygodne narzędzie do wychwytywania różnic w sprzęcie audio.

13. „Tak naprawdę sens testów ABX jest inny. Służą one swoim wyznawcom do wywyższania się.”
Bardzo zabawny argument :) i równie mało prawdziwy, bo kto miałby satysfakcję z tego, że jest mądrzejszy od osła ?!? Poza tym, wśród zwolenników nie ma wyznawców, są racjonaliści, ufający metodom naukowym, nie idealnym, ale najlepszym, jakie są, a wyznawcy, to są wyłącznie w kościele i na forach audiofilskich…

14. „W ślepym teście ludzkie zmysły, nie tylko słuch, czy smak są łatwo oszukiwane, nie dlatego, że różnice nie istnieją”
Bardzo oryginalny pogląd: „termometr pokazuję, że mam temperaturę ? stłuczę go i nie będę miał temperatury”, ale już wykorzystany kiedyś przez Wałęsę :) Taak, termometr też oszukuje człowieka, że ma on temperaturę, albo nie, szczególnie wtedy kiedy byliśmy dziećmi i BARDZO nie chcieliśmy iść na klasówkę :) Czasami urządzenia i procedury są bardzo wredne, nie chcą się słuchać człowieka i dają wyniki niezgodne z jego oczekiwaniami :)


Wracając do naszego Filozofa… , z jego tekstu wynika, że jest to chyba najgorszy epistemolog na świecie (epistemologia bowiem zajmuje się poznawalnością rzeczywistości i prawdy !), nie dziwi więc, że jest sfrustrowany :) Niestety, po poziomie agresji wobec świata, którego jak widać nie rozumie, mycie się, czytanie Dostojewskiego i używanie żargonu filozoficznego nie pomaga na frustracje… Może ziółka, moczenie nóg w misce i pobawienie się z wnukami będą lepsze ? I jakaś lektura bardziej przystosowana do możliwości intelektualnych Filozofa ? Chyba tylko to mu pozostaje, bo dziś nikt nie potrzebuje filozofów - wierszokletów… Ich miejsce zajęła sprawdzalna nauka.

Podyskutuj na forum

wtorek, 17 kwietnia 2012

Zaglądamy pod audiofilskie kołderki

Tak, tak, tym razem będzie trochę niegrzecznie i sprośnie :) zajrzę do audiofilskich komnat i dokonam bezlitosnej, ale rzetelnej wiwisekcji najważniejszego, z punktu widzenia dźwięku, elementu audiofilskiego „systemu”: kolumn głośnikowych, których posiadaczami jest kilku charakterystycznych przedstawicieli audiofilskiego gatunku. Wybrałem ich (a w zasadzie forumowe nicki, z ufnością, że stoją za nimi jacyś realni audiofile ;) z największego forum audio w Polsce: audiostereo.pl (informacje co posiadają poszczególni audiofile oparłem na tym co sami podawali na forum, albo z ich profili. Zakładam, że pisali prawdę, ale nie ma to większego znaczenia, ważne, że kolumny są prawdziwe :). Pilni czytelnicy mojego bloga zapewne wiedzą, że pozostałe elementy audiofilskiego „systemu” nie mają żadnego wpływu na dźwięk, więc skupię się na kolumnach i spróbuje odpowiedzieć na pytanie: czy moi pacjenci, przy „olbrzymim osłuchaniu” i często sporych możliwościach finansowych, potrafią kupić dobre kolumny ?

Jakie powinny być dobre kolumny ? Kolumny to nie są, jak utrzymują niektórzy audiofile, instrumenty muzyczne, tylko reproduktory mające wiernie ODTWORZYĆ to, co jest nagrane na płycie. Idealne kolumny powinny przenieść pełne słyszalne przez człowieka pasmo (od 20Hz od 20kHz), z realistyczną głośnością i nie powinny nic zmieniać ani dodawać od siebie, czyli nie powinny zniekształcać. Niestety, jeden głośnik nie jest w stanie tego dokonać, więc przy obecnej technologii, do tego zadania potrzebne są optymalnie 3 drożne kolumny (z 3 lub więcej głośnikami, zależnie od potrzebnej mocy), najlepiej każdy z własnym wzmacniaczem i z aktywną zwrotnicą, dzielącą moc na odpowiednie pasma i dodatkowo robiącą odpowiednią korekcję. Co na ten temat ma do powiedzenia autorytet w świecie audio, Sigfried Linkwitz, można przeczytać tutaj.

Oczywiście każdy może lubić, co chce np.: kolumny bez basu, albo silnie zniekształcające, ale jakiś uniwersalny wzorzec należy ustalić i takim jest właśnie neutralność.

Gdzie szukać najlepszych kolumn? Oczywiście w studiach nagrań :) Takie kolumny mogą być wzorcem, bowiem tam tworzy się muzykę i na takich kolumnach słuchają reżyserzy dźwięku, przy nagrywaniu naszej muzyki. Oczywiście, tylko najlepsze studia mają najlepsze kolumny… Na początek małe potwory: Genelec 1036a (94 tys. USD para).



Oczywiście pakowanie takich kolumn do domu byłoby absurdem, bo mogłyby nas nieopatrznie zabić dźwiękiem, tak głośno potrafią zagrać :) (136 dB). Ale daje to pojęcie jak zbudowane są wzorcowe kolumny. Na stronie można też obejrzeć sobie również pomiary.

Inny przykład topowych kolumn: Neumann O410 (około 10 tys. USD para).



Bardzo bogato opomiarowane i co ciekawe, te pomiary nie są takie doskonałe, szczególnie w dziedzinie zniekształceń nieliniowych. Co jest niestety normalne, bowiem to głośniki wciąż są najsłabszym ogniwem w urządzeniach audio.

Najlepsze kolumny studyjne nie są tanie, ale te tańsze i mniejsze odstają głównie mocą, jaką mogą wyprodukować bez zniekształceń. Można mieć także podobne kolumny za znacznie mniejsze pieniądze, kosztem gorszej kalibracji i dokładności, niepotrzebnej tak w domowym odsłuchu, ale są do tego potrzebne, niestety, pewne umiejętności z dziedziny elektroniki.

Budowa takich przykładowych kolumn to: 3 głośniki na jedną kolumnę, w tym niskotonowy o średnicy minimum 25 cm (tylko duży głośnik jest w stanie wytworzyć odpowiednie ciśnienie w zakresie basów, bez zniekształceń i posiadać nisko położony rezonans własny), od Seasa, Scan-speak’a, czy Peerlessa (przykładowe głośniki i pomiary: Linkwitzlab, czy Zaphaudio). Na głośniki można założyć 6 razy około 800 zł.
Zwrotnica: Behringer DCX2496 (325 USD)
Wzmacniacze: Behringer Europower EPQ304 Power Amplifier (2 razy 200 USD)
Do tego obudowy za około 3 tys. i za cenę 11 tys. zł mamy wysokiej klasy aktywne kolumny.

Można też kupić, albo zrobić Oriony:)

Gdyby ktoś chciał kupić jakieś tańsze i przyzwoite kolumny pasywne, to polecałbym to, złożone z bardzo dobrych głośników i wiadomo, przy okazji, za co się płaci, albo można kupić „kity” przygotowywane przez inne firmy: Seas, Madisound.

Wnioski końcowe dla leniwych, którym się nie chce czytać do końca ;) Do czego ostatecznie prowadzi choroba audiofilska? Do wyrzucania masy pieniędzy do śmietnika i słuchania przeciętnego, albo dziwacznego dźwięku na kolumnach o pięknej stolarce…

Audiofilska Galeria:

Fr@ntz
Człowiek, który słyszy… wszystko, począwszy od kabli a na wtyczkach kończąc. Moderator na AS i jego kolumny: ART Moderne 6 (2,550 GBP para. W PLN będzie to niecałe 13 tys. zł).



Dwudrożne, pasywne kolumienki z niedużym (18 cm) głośnikiem niskotonowym. Na stronie brak jakichkolwiek pomiarów. Cóż rzec… budżetowe rozwiązanie za całkiem niebudżetową cenę, ale piękna nazwa nawiązująca do Sztuki Nowoczesnej :) (może jednak tu chodzi o Sztukę Sprzedaży ? ;). Takie kolumny nie są fizycznie w stanie zagrać z realnymi poziomami dźwięku i odtworzyć niskich tonów.
Realna wartość takich kolumn to: głośniki 4 razy 400 zł (będę miłosierny, bo pewno są znacznie tańsze ;) i obudowy 3 tys. (chińczycy by to zrobili znacznie taniej, ale zaszalejmy), zwrotnica 100 zł, całość około 5 tys. zł. Koszt audiofilskiego powietrza: 8 tys.
Zalecałbym koledze mniej słuchania wtyczek, a więcej muzyki i porządnych kolumn :)

Discomaniac71
Człowiek, który swoim osłuchaniem i doświadczeniem w chodzeniu po audiofilskich salonach chciałby obdzielić wszystkich forumowiczów, a raczej „zdzielić” po głowie, jest bowiem niezwykle agresywny i zwyczajnie chamski :) Przykładowe kwiatki: „Zdumiewające że wszyscy miłośnicy ABX (z bardzo małymi wyjątkami) posiadają śmieciowe konfiguracje dlatego takie testy kapitalnie podbudowują ich ego” (czyżby miał na myśli moje „śmieciowe” Oriony?!? ;), „Większość opinii w tym wątku to zwykłe teoretyzowanie podparte pseudo naukowym bełkotem”.
Generalnie pisze dużo, śmiesznie i bez sensu, ale cokolwiek monotonnie… :)

Tym przyjemniej podbuduję swoje ego i wyśmieję jego „hajendowe” kolumny.
Na czym słucha nasz „praktyk stulecia”? ;)

Vienna acoustics - Beethoven Baby Grand
$4,500 (para). W PLN będzie to około 17,7 tys. zł (z VAT).



Nazwa, że ho, ho :) Mamy tu i Wiedeń i Beethovena i Wielkość (wprawdzie dziecka, ale zawsze wielkość ;) a na stronie internetowej pomiarów elektrycznych oczywiście brak, ale można je znaleźć gdzie indziej.

Hmm… powiedziałbym, że „trochę” poszarpana ta charakterystyka przenoszenia… Prawdziwych basów oczywiście brak, bo jaki może być bas z głośniczków (15 cm) rodem z miniwież z sypialni?!? Takie głośniki przy głośniejszym słuchaniu produkują głównie zniekształcenia, zamiast niskich tonów, ale trzeba też uczciwie przyznać, że niektórzy to lubią :) Kolumny te pewno też grają „szybkim”, audiofilskim basem ;) Zwrotnica oczywiście tania, pasywna.
Szacowany koszt: głośniki 8 razy 400 zł, obudowy 3 tys., zwrotnica 100 zł, całość około 6 tys. zł. Koszt audiofilskiego powietrza: 12 tys.
Kolega Discomaniac71, ze swoimi zdolnościami do logicznego wnioskowania, będzie chyba musiał jeszcze ze 100 lat pochodzić po tych odsłuchach, żeby nabrać odpowiedniego doświadczenia i kupić coś porządnego…

Elberoth
Przedstawiciel forumowej elity finansowej, w którą forumowa gawiedź wpatrzona jest jak w obraz i „spija słowa z jego ust” :) Z zapartym tchem czytają każdą jego opinię na temat każdego sprzętu, a forumowa elita chętnie takie opinie daje, ex cathedra, oczywiście :)
Czego więc słucha nasza wyrocznia?

Wilson Audio: Sasha W/P
Cena: $16,700 za parę (w USA). W PLN to będzie około 65 tys. (z VAT).



Ho, ho, to już jest hi-end cenowy, w cenie średniej klasy samochodu :)
A rozwiązania techniczne są… hmm… budżetowe. Głośnik niskotonowy 20 cm (2 szt.) i pasywna zwrotnica, w kolumnie o tej cenie?!?
Pomiarów na stronie internetowej brak, jest tylko garść marketingowych zachwytów, jakie te kolumny nie są wspaniałe :)
Pasmo przenoszenia: +/- 3 dB 20 Hz - 22 kHz Room Avg. Response – co oznacza, że to jest pasmo wspomagane przez pokój, czyli praktycznie każda kolumna może takie mieć, zależnie od pokoju :) Bo w jednym pokoju nastąpi wzmocnienie basu w jednym miejscu, a w drugim pokoju w innym :)
Trzeba uczciwie napisać jedno: jeśli brak jest porządnych pomiarów, to znaczy to, że po prostu nie ma się czym chwalić, bo pomiary są albo przeciętne, albo po prostu kiepskie, a jeśli pomiary są kiepskie, to znaczy, że jest to kiepska kolumna…
Musimy się posiłkować innymi pomiarami.
Charakterystyka przenoszenia jest raczej kiepska, poszarpana, co jest wynikiem głównie słabego głośnika wysokotonowego, silny rezonans na 20kHz. Kolumny mają lekkie podbicie na 80Hz, żeby poudawać trochę niskiego basu, którego generalnie nie mają za dużo i nie ma się co dziwić, biorąc pod uwagę wielkość głośników niskotonowych.
Jako wysotonowy robi „słynna” odwrócona kopułka Focala. Zawsze mnie interesowało, dlaczego ona jest taka słynna? Teraz już wiem . Wprawdzie model jest trochę starszy, ale technologia jest ta sama. Postawiony wobec 2 innych głośników średniej klasy okazał się… najgorszy, we wszystkim :) Hmm… Jednak myślałem, że będzie wybitny inaczej :)

Szacowany koszt: głośniki 8 razy 400 zł (najlepsze pomiarowo głośniki kosztują około 800zł za sztukę, a te takie nie są, jeśli już, to ze środka listy), obudowy 4 tys., zwrotnica 100 zł, lakier 1 tys., całość około 8,4 tys. zł. Koszt audiofilskiego powietrza: 57 tys. zł. (54 tys. miłosiernie zakładając najlepsze głośniki). Fiu, fiu, drogie to Kalifornijskie powietrze :)
Oczywiście audiofile zaraz zakrzykną, że cena odpowiada olbrzymiej wiedzy i doświadczeniu konstruktora (w tym przypadku biolog z wykształcenia ;) i lat poświęconych na badania i egzorcyzmy ;) Szkoda tylko, że nie widać tego w konstrukcji i w dostępnych pomiarach… Widać za to spore oszczędności (małe, przeciętne głośniki i tania, pasywna zwrotnica – skomplikowanie takiej zwrotnicy jest na poziomie… zasilacza do zwrotnicy aktywnej).

Na obronę tych kolumn koniecznie trzeba powiedzieć, że lakier jest wyśmienity. Pytanie, czy to trochę nie za mało przy tej cenie…

Elberoth kiedyś nie wytrzymał i napisał na forum, że bogaci chłopcy z tego forum bawią się swoimi zabawkami… taak… mogę dopisać, że mądrzy chłopcy bawią się mądrzej :)

Stefek
Stefek i jego „myśli”: „Jestem pewien, że sporo miłośników testów ABX w audio, i tak ślepo wierzących, że różnice nie istnieją, poległo by w ślepych testach z innych dziedzin, w których to tak niby pewnie się czują :). Dla mnie testy ABX pokazują tylko, jak bardzo ułomne są ludzkie zmysły, i jak łatwo można je oszukać.”

W zasadzie można się z tym zgodzić, ale on chyba rozumie to odwrotnie :P Dla niego fakt, że audiofile zbiorowo i regularnie polegają w testach ABX, to niezbity dowód na to, że… testy ABX są złe :))

Stefek i jego kolumny: GERMAN PHYSIKS HRS120 CARBON.
95 tys. zł



Pasywne, dwudrożne (niskotonowy 25 cm i “rewolucyjny” głośnik DDD).
Przetarłem oczy, ale tak, za TĄ cenę dostajemy pasywne dwudrożne kolumienki :)
Chyba jakiś żart :) ale jednak nie… Oczywiście jakichkolwiek pomiarów brak, tylko pełno marketingowego bełkotu na temat jaki to ten głośnik DDD cudowny ;) (wygląda jak zwykły głośnik położony membraną do dołu albo jak grający grzybek czy mini latarnia morska ;)
Chyba jednak zabrakło tam głośnika wysokotonowego…

Nikt tego w sieci nie pomierzył, bo pewno producent zabronił, bo nie chciał straszyć kupców straszliwymi wynikami :) Podejrzewam przeciętne wyniki i duże problemy z tonami wysokimi, bo ten grzybek na górze zapewne bardzo słabo je odtwarza…
Idealny przykład na potęgę marketingu :)
Realna wartość takich kolumn to: głośniki 2 razy 800 zł (za niskotonowe) i 2 razy 400 zł (za DDD, odmawiam tym cudakom większej kwoty, grają pewno jak za 100 zł), obudowy 3 tys. (chińczycy by to zrobili znacznie taniej, ale zaszalejmy), zwrotnica 100 zł, całość około 6 tys. zł. Koszt audiofilskiego powietrza: prawie 90 tys…. robi się coraz weselej :) Jednak chyba Niemieckie powietrze droższe :) Może to przez Zagłębie Ruhry ?!?

Sly30
„Złota” myśl kolegi Sly30: „W Polsce panuje zupełnie błędny pogląd że wszystko czego nie ma w Media Markt to high end. Dlatego wiele osób łudzi się że ich systemy załapują się do najwyższej klasy sprzętu.”
Ciekawe jak wygląda złudzenie kolegi Sly30… :)

Jego kolumny to Focal Grande Utopia Be, 330 tys. (Sly30 pisał, że ma Utopie, więc załóżmy, że to są te, ale nie te najnowsze EM za 180 tys. dol ;)
To już prawdziwy hi-end cenowy :)



Czterodrożna (w zasadzie 3 drożna), pasywna (w tej cenie należałoby napisać: prymitywna zwrotnica) kolumna z 5 głośnikami.
Redakcja Audio zrobiła testy tych kolumn .

Konstrukcja jest trochę dziwna, bo basy obsługują 2 głośniki, mniejszy i większy, z tym że mniejszy jest skuteczny od 50Hz, ale nie ma tam elektrycznego odcięcia i przy głośniejszych dźwiękach mały już będzie zniekształcał, a duży jeszcze nie ;) Głośnik wysokotonowy, to znowu „słynna” odwrócona kopułka.
Pasmo przenoszenia nie zachwyca, bo lekko poszarpane, za to zastanawia mocne podbicie przy 50Hz… a niżej krzywa szybko opada, od biedy można założyć, że przenoszą od 30Hz.
Danych o zniekształceniach brak.
Przejrzyjmy jeszcze stronę najnowszych utopii . Dużo marketingowych opowieści, parę rysunków i kilka liczb, zero pomiarów… Powtórzę jeszcze raz, gdyby te kolumny miały dobre pomiary, czyli gdyby były naprawdę dobrymi kolumnami, to te pomiary byłyby wklejone w każdym miejscu strony internetowej, sto razy, a opiewane by były 200 razy. Ich brak jest więc jednoznaczny, bo po co je ukrywać w dzisiejszych czasach ?!?
Chwalą się, że ich największe osiągnięcie: głośnik niskotonowy ma rezonans 24 Hz, no nieźle ;) Ale nie powinni pisać, że kolumny przenoszą od 18 Hz, bo dolną granicę liczy się od dolnego rezonansu. Tylko dodam, że Peerless z moich Orionów ma rezonans 18 Hz (obecna wersja 22Hz) i kosztuje … 194 $ :)

Focal nie daje ŻADNEGO dowodu, że ich kolumny są takie dobre jak obiecują i lepsze od innych. Jedynym uzasadnieniem absurdalnej ceny za te kolumny jest WIARA, że są to ponoć najlepsze kolumny na świecie, fakt zrobienia im zdjęć w drogich apartamentach i złudzenia słuchowe kilku „recenzentów” gazetowych, porażonych informacją o cenie.

Jak niemądra jest to wiara łatwo się przekonać porównując topowe studyjne Geneleci (aktywne z własnymi wzmacniaczami) za 94 tys. $ z tymi pasywnymi zabawkami za 180 tys. $ :)
Szacowany koszt: głośniki 10 razy 800 zł (miłosiernie zakładamy, że te głośniki są porównywalne z najlepszymi, ale nie ma to w zasadzie uzasadnienia :), obudowy 5 tys., zwrotnice 400 zł, lakier 1 tys., całość około 15 tys. zł. Koszt audiofilskiego powietrza: 315 tys. zł. Hmm… chyba lepiej było kupić niewygodne Ferrari :P
Czy można napisać coś dobrego o tych kolumnach ? Poza tym, że są to przeciętne kolumny (co nie znaczy złe !) Myślę, że mogą zagrać głośno, do nagłośnienia imprezy w remizie strażackiej na pewno będą dobre :) (czego niestety nie można powiedzieć o kolumnach kolegów wyżej) ale można zrobić to znaaacznie taniej :)
Aaa i oczywiście lakier też jest bardzo ładny. Mają też taką fajną rączkę do ustawiania nachylenia kolumn. Słodkie :) No, ale ogólnie to Granda i Utopia :)

Wszyscy pokazani przeze mnie audiofile są klasycznymi ofiarami ekonomicznego prawa zwanego efektem Veblena, kiedy to wzrasta popyt na towary, przy wzroście ich ceny: „Przyczyna tego zjawiska tkwi w chęci ukazania przez najzamożniejsze grupy społeczne swojego statusu materialnego za sprawą posiadanych dóbr luksusowych”. Bogaci audiofile chcą się wyróżnić i zademonstrować siłę swoich pieniędzy, a biedni audiofile chcą za wszelką cenę „doszlusować” do nich. Większość tych kolumn to są niewątpliwie towary luksusowe: drogie i „bogato” i ładnie wykończone. Szkoda tylko, że to wszystko nie ma NIC wspólnego z dobrym dźwiękiem… W powyższych przypadkach mamy do czynienia z hi-endem... ale stolarkowym :) Warto o tym pamiętać kupując kolumny dla siebie.

Podyskutuj na forum.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Audiofilski procesor

W końcu, nareszcie, stało się :) czekałem na to i czekałem, aż wiadomość przyszła z najmniej spodziewanej strony, nie z małej i dumnej manufaktury, gdzie selekcji podzespołów dokonałyby stare, ale wielce doświadczone ręce wiekowej Indianki, albo Japonki (te droższe), ale wprost z jaskini największego lwa: od samego Intela :)

Są już audiofilskie kable cyfrowe, podstawki pod nie, audiofilskie kable USB i audiofilskie skrętki LAN. Przebąkuje (cóż za adekwatne słowo :) się w światku audio o lepszych lub gorszych twardych dyskach… ale co z audiofilskim sercem ?!? Z procesorem ?!? Czy SERCE może być BYLE JAKIE ?!? Odpowiedź jest oczywista dla każdego audiofila: nie może być !!! No jasne, ale do tej pory było… Na szczęście, to już historia.

Jak donosi isupply.com, uznany portal technologiczny: w Niemczech, w Bawarii, pod piękną górą Großer Arber, w mieście Bad Kötzing, Intel otworzył, wzorem BMW (seria M), czy Mercedesa (AMG), swój specjalny oddział badawczy: Intel Audio Entwicklungsgesellschaft GmbH (IAE), zajmujący się wyłącznie rozwijaniem wyrobów Intela pod kątem ich przydatności w wysokiej klasy sprzęcie Audio. Najlepsza grupa inżynierów pracowała w tajemnicy przez 2 lata i w końcu świat ujrzał ich pierwsze dziecko: Intel Core i7 Audiophile Klasse.



Cena ma być niebagatelna, bo 9 999 Euro, ale biorąc pod uwagę zaawansowanie techniczne, to jest taniocha :)

Pierwszym zainteresowanym jest słynne studio Abbey Road i pierwsze testy wyszły nadzwyczaj udanie. Jak mówi Ph.D. John August, Chief Engineer Studia Abbey Road: “Podeszliśmy do testów z dużą rezerwą i sceptycyzmem, w końcu bit to bit, a procesory różnią się tylko prędkością przetwarzania danych. Jednak po wymianie procesora w naszym głównym komputerze edycyjnym, stało się coś niewiarygodnego… Nie mogliśmy uwierzyć własnym uszom, ale fakty były takie, że dźwięk zmienił się w wyraźny sposób, potwierdzili to, bez żadnego wątpienia, wszyscy uczestniczący w eksperymencie. Dźwięk polepszył się co najmniej o klasę albo lepiej: nabrał oddechu i stał się bardziej transparentny, stał się jeszcze bardziej rozdzielczy, wysokie tony stały się bardziej kremowe i gładkie, średnie bardziej nasycone, a bas zszedł niżej i stał się bardziej kontrolowany. To niesamowite, nie chcieliśmy oddać procesora z powrotem :) jak będziemy teraz pracować ze starym procesorem ?!?”

Jak twierdzą ludzie z Intela, nieoficjalnie oczywiście, najgorzej brzmią procesory od… AMD ;)

Ich zwykłe, sklepowe, procesory brzmią całkiem nieźle, ale bez wyrafinowania cechującego wyroby z Intel IAE…

Ech, już nawet ludzie z szanowanych studiów nagrań zostali opętani audiofilskim szaleństwem.

Ciekawe co by wyszło w teście ABX, czytelnicy mojego bloga już to pewno wiedzą :)

Źródło:
http://www.isuppli.com/Home-and-Consumer-Electronics/Intel-audiophile-core-i7.aspx

Podyskutuj na forum

niedziela, 22 stycznia 2012

Sterowanie serwera mediowego komórką

W zasadzie po to zrobiłem serwer mediowy. Jest to jego najlepsza cześć ;) Wybieranie płyt do słuchania na komórce wydawało mi się niesamowicie wygodne i… sexy :) Nieoceniony przyjaciel podczas romantycznych kolacji… :) Koniec z upierdliwym przeszukiwaniem półek z płytami, wszystko mam pod palcem :)



Jako sterownik wybrałem niedrogi smartfon z Androidem: LG P500. Dość duży czytelny wyświetlacz, wystarczająco szybki (procesor 600MHz. Co za czasy, pamiętam komputer z procesorem 90MHz, uważany wtedy za demona szybkości :) chodzi bez większych problemów (czasami tylko trzeba, niestety, resetować ustawienia wifi, bo gubi hasło…). Wyświetlacz 3,2 cale, 320 x 480 pixeli.



Serwer jest podłączony kablem lan do routera, co ważne, bo można mu ustawić włączanie za pomocą sieci lan i uruchamiać serwer za pomocą programu WOL Wake (wake on lan), dostępnego za darmo na Android Market (jak i pozostałe programy).



Muzyki słucham za pomocą programu aWARemote, za którego trzeba niestety zapłacić około 6 zł, bo bezpłatna wersja do niczego się nie nadaje ;) Aplikacja ta steruje Winampem, który znajduje się na serwerze. Program jest całkiem przyzwoity i daje sporo możliwości przeszukiwania naszych zasobów. Po wczytaniu listy, sam także ściągnie okładki do naszych płyt (ale nie do wszystkich).







Filmy uruchamiam przy pomocy VLC na androida.



Można też zainstalować aplikację TeamViewer, przy pomocy której możemy sterować komputerem zdalnie na komórce, świetnie się też nadaje do sterowania serwerem z drugiego kompa.

Pozostaje nam się teraz cieszyć pełną swobodą i wygodą przy słuchaniu muzyki i oglądaniu filmów :)

Podyskutuj na forum.