wtorek, 18 grudnia 2012

O pożytkach z pisania na forach audiofilskich i bycia ekstremistą

Czy są jakiekolwiek pożytki z pisania na audiofilskich forach? Szczerze mówiąc, myślałem, że jest to czysta strata czasu. Fora audio (przypuszczam, że inne fora też ;) są bowiem głównie bezkrwawym polem bitwy męskiej części ludzkości (99,9% bywalców to faceci, a reszta to żony, albo kochanki audiofilów), polem na którym prezentuje się swoje poroże (sprzęt audio), nadyma, puszy i miażdży przeciwnika w dyskusji (moje ulubione :). Sam oczywiście czerpię z tego małą przyjemność… Trafiłem tam, bo też się interesuję dobrą jakością dźwięku i nic tak nie poprawia humoru jak wygrana w forumowej dyskusji, oczywiście prawie nigdy nikt nikomu racji nie przyznaje, ale brak jakichkolwiek logicznych argumentów, piana na ustach i słowna agresja przegranego jest wystarczającą nagrodą :) Jest to jednak niska przyjemność, bo audiofile są niezwykle łatwym celem, jak to wierzący, są mocno emocjonalnie związani ze swoim hobby-wiarą i nie mają żadnych sensownych argumentów na poparcie swojego stanowiska (w końcu dlatego to jest wiara ;)

No więc jakie są te korzyści z pisania na tych forach ? Otóż pisanie na forach nauczyło mnie dyscypliny myślowej, jasnego oddzielania opinii od faktów, korzystania z metody naukowej (w oczywiście ograniczony sposób) i bardzo ważnej zasady, że to twierdzący powinien udowodnić swoje racje.
Wyszlifowałem te umiejętności na Wikipedii, bo takimi zasadami trzeba się tam kierować, dodając, czy zmieniając jakieś wpisy, czym ukoronowaniem była, zainicjowana przeze mnie, zmiana definicji audiofila, z zakłamanej i bzdurnej wersji na prawdziwą, która jest obecnie obowiązująca :) (w wersji angielskiej dalej jest zakłamana, ale tam opór antynaukowy ma zbyt duże poparcie wśród redaktorów wikipedii).
To jest skandal, że nie uczą tego poprawnie w szkołach. Zamiast tego mamy ogłupiającą naukę religii i jeszcze my za to płacimy! Czyli płacimy za naukę antynaukowego spojrzenia na świat. Sami siebie kierujemy w stronę skansenu światowego.

Na największym polskim forum audio (audiostereo) moderatorem (i audiofilem) jest człowiek, który pracuje na uczelni jako naukowiec od nietoperzy. To jest prawdziwy wstyd dla polskiej nauki, że jej przedstawiciel szerzy antynaukowe brednie! Nie dziwne, że nasza nauka na świecie jest na szarym końcu…

Oczywiście wygodnie i sensownie jest korzystać z opinii ekspertów, sam to często robię, bo niemożliwym jest sprawdzanie wszystkiego samemu, ale dobrze jest czasami powiedzieć „sprawdzam” i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ten ekspert, który za takiego się uważa i jest za takiego uważany przez innych, faktycznie jest ekspertem w danej dziedzinie? Czy zwykłym oszołomem , który pewną siebie i gładką gadką potrafi olśnić i zagadać słuchacza ? W dziedzinie audio niestety takich oszołomów jest mnóstwo.

Jako człowiek wyklęty na audiofilskich forach nie mogę już tam bezpośrednio szlifować swojego ostrza polemicznego, mogę za to czytać i mieć chociaż trochę zabawy z odkrywania audiofilskich perełek :) (jak dziadek co już nie ma zdolności seksualnych, ale przynajmniej sobie popatrzy na ładne panienki :P

Od dawna bawiła mnie taka prawidłowość: jak ktoś na forach audiofilskich linkował jakiś mój artykuł z bloga, to prawie zawsze z zastrzeżeniem, że owszem, nawet trochę ciekawe i częściowo słuszne, ale nie zgadza się do końca z moimi przekonaniami, że ja stanowię pewne „ekstremum”.
Właśnie tak, bycie w Polsce konsekwentnym racjonalistą jest ekstremalne! Kierowanie się w życiu logiką i zasadami nauki to jest „ateistyczny prymitywizm” (tak przy okazji, to nie jestem ateistą, bo nie jestem przeciwko bogu, a nie mogę być, bo go po prostu nie ma :)

Te wesołe i mniej wesołe rozważania skłoniły mnie do stworzenia klasyfikacji audiofilów, bo jednak pomimo wspólnego mianownika: wiary w wyższość jednych elementów audio od drugich, audiofile jednak się różnią od siebie (nomen omen ;)

Sprawdź jakim typem audiofila jesteś! :)



Oczywiście, ta klasyfikacja, chociaż dogłębnie słuszna;), to tylko pewne uogólnienie i możliwe są formy przejściowe (na przykład: ja byłem audiofilem umiarkowanym z domieszką pospolitego ;) Może być też tak, że, na przykład, audiofil „Die Hard” „słyszy” kable zasilające, ale nie słyszy kabla USB, ale ogólna zasada jest zachowana :)

Między tymi grupami panuje spore napięcie i czasami otwarta wrogość. Klasycznymi świętymi wojnami na forach są dyskusje pomiędzy umiarkowanymi i pospolitymi, czy kable grają czy nie. Bo to, że grają wzmacniacze to jest „oczywista oczywistość” dla umiarkowanych, ale jakim cudem może grać kawałek druta ?!? ;)

Święte wojny, wybuchające wciąż na nowo, bez szczególnego podziału na frakcje, odbywają się wokół tematów „cyfra czy analog” czy „lampa kontra tranzystor”, w tych tematach za łby mogą się wziąć zarówno przedstawiciele umiarkowanych, jak i innych grup :)

Bardziej świadome grupy nabijają się z tych mniej świadomych, a więc pospolici nabijają się z „die hard”, że słuchają podstawek pod kable, a umiarkowani wyśmiewają pospolitych, że słuchają drutów. Tak jak wierzący w boga nabijają się w wierzących w krasnoludki ;) (A prawda jest taka, że istnienia jednego ani drugiego nikt nie udowodnił… więc w świetle faktów, ich nie ma).

Co ciekawe, „Die hard” nie słyszą wszystkiego, wierzą tylko w rzeczy, które są sprzedawane przez firmy audiofilskie i miały recenzje w jakimś audiofilskim periodyku, czyli były namaszczone przez jakiś autorytet audiofilski. Odmawiają grania przedmiotom bez odpowiedniego wsparcia. Łatwo nie jest :) Nie wierzą na przykład w grający kefir, albo grające klamki… na razie przynajmniej :P

Równie ciekawym zjawiskiem jest powoływanie się czasami przez każdą z grup na pomiary, co jest przecież w jawnej sprzeczności z ich główną zasadą, że pomiary są do kitu, bo nie mierzą wszystkiego, a odsłuch jest wszystkim :) Oczywiście robią to tylko wtedy, gdy jest to dla na nich wygodne. „Die Hard” przytaczają więc pomiary jittera, żeby udowodnić wyższość jednej przystawki do DACa (przetwornika cyfrowo analogowego) od drugiej (jak się bowiem okazuje może podzielić odtwarzacz CD nie tylko na transport i DAC, ale także DAC można dalej dzielić (pewno w nieskończoność :) oczywiście w imię „lepszej” jakości dźwięku ;) Pospolici przytaczają też dane techniczne analogowych magnetofonów szpulowych (szumy i kiepskie przenoszenie wyższych częstotliwości), żeby udowodnić bezsens istnienia tak zwanych „gęstych formatów”. Oczywiście nie przeszkadza im to wierzyć w kable, pomimo braku jakichkolwiek mierzalnych efektów wymiany zwykłego kabla na cudowny – audiofilski ;)

Audiofile „Die hard” patrzą na wszystkich innych ze spokojną wyższością, przepełnieni dumą, że słyszą i wiedzą więcej (mają przecież „otwarty” umysł, szkoda tylko, że wyłącznie na głupoty;). Dla nich racjonalizm, logika i nauka to „debilne stanowisko” ;)

Ciekawym fenomenem są audiofile umiarkowani, uważający się za rozsądnych i kierujących rozumem w swoich działaniach. Trzeba przyznać, że często tak właśnie robią. Gorzej, gdy dyskusja schodzi na „granie” odtwarzaczy CD i wzmacniaczy… wtedy nagle włącza się u nich tryb wiary, przełączają się w tryb „zombie” i beż żadnej żenady sięgają do argumentów swoich przeciwników: przecież to oczywiste, że się różnią, bo to przecież słychać :) Swoim postępowaniem przypominają mi tak zwanych postępowych katolików, często inteligentnych i wykształconych ludzi, którzy bez mrugnięcia okiem piszą banialuki, gdy piszą o wierze i bogu, jak gdyby to były realne byty (jak ktoś jest oburzony, to niech przedstawi dowody na jego istnienie, chętnie się oddam w ręce dobrego i wszechmogącego boga :)

„Światli” katolicy tak samo wyśmiewają się z wierzących w cuda, jak audiofile umiarkowani z „Die hard”: „do stolicy zawitał kolejny szarlatan, który sprawnie mieszając chrześcijaństwo z czarną magią i elementami psychomanipulacji, za stosowną opłatą będzie robił ludziom wodę z mózgu“. Ha, ha, jasne, szkoda tylko, że nie ma obecnie lepszych szarlatanów od ludzi Watykanu, robiącym ludziom wodę z mózgu na skalę światową :)

Mam, w związku z powyższym, jedno przesłanie dla umiarkowanych audiofili: moi drodzy, tak jak nie można być trochę w ciąży, tak nie można być trochę logicznym, albo się w życiu kierujemy logiką, albo wiarą :) Rozsądniej jednak tą pierwszą ;) Dorośli ludzie powinni przestać wierzyć w bajki z chwilą odkrycia braku świętego Mikołaja… wiem, że to przyjemna wiara, ale dorosłość do czegoś zobowiązuje :)

Dla pospolitych i „die hard” nie mam przesłania, ale będę się za nich żarliwie modlił :P

Podyskutuj na forum.

182 komentarze:

Anonimowy pisze...

Prezi od Ayranu to byłeś TY?

XYZPawel pisze...

nie, to nie byłem JA :) ale obserwowanie jak audiofile się wiją w ucieczce przed kefirem to było smakowite :)

Anonimowy pisze...

Na pewnym ulubionym forum, w zakładce Kluby jest klub ateistów Audio Voodoo, i tam w dzieją się historie niesamowite ;) Dla jednego nietoperza nie ma w zasadzie różnicy pomiędzy obrazem z kilkuletniego DVD a nowym odtwarzaczem BR ;) Oczywiście jak zawsze, o argumentach podpartych dowodami przez kilka osób mających wiedzę i doświadczenie zawodowe przychodzi taka mućka i neguje wszystko twierdząc nieśmiertelnym: JA SŁYSZĘ! ;)Nawet pojawił się na pomoc mućce szpec od słuchawek,ten ulubiony hehe Zaryczał i poszedł sobie Piotruś dalej pisać opowiadania z gatunku SF ;) Fora dostarczają oprócz wielu ciekawych przemyśleń przez osoby mające coś do powiedzenia, oczywiście sporo rozrywki o czym wspomniałeś w artykule ;) Niepojęte jest to jak może dorosły facet, często znany z imienia i nazwiska kompromitować się na forum publicznym, negując np. podstawowe prawa fizyki, bez których uczeń szkoły podstawowej nie ma prawa zdać do następnej klasy ;) A to są często menedżerowie, kierownicy wysokiej klasy i specjaliści ale chyba tacy o jakich napisałeś i dzięki którym nasza rodzima nauka jest w ciemnej doopie ;) A ci co mają coś faktycznie do powiedzenia i pokazania są skutecznie eliminowani z przestrzeni publicznej przez lobby oszołomów np. spod znaku grającego kabelka i wtyczki ale to sie tez oczywiście tyczy innych specjalizacji.

FANtAStic ;)

Anonimowy pisze...

Kolego Pawle, może powinieneś rozdzielić swoje pisanie i część przenieść do "Fakty i Mity" ? Twoje tezy związane z audio w większości podzielam ale nagromadzenie wtrętów antyreligijnych wzbudza we mnie odruch wymiotny. Skup się może wyłącznie na tym na czym się znasz.

Pozdr.
Jacek

XYZPawel pisze...

Drogi kolego Jacku, widzę, że jesteś audiofile umiarkowanym i w audio i w życiu :) Właśnie też o Tobie jest ten artykuł i chyba tak się zdenerwowałeś, że nie przeczytałeś go uważnie... Audiofilia i wiara są że sobą ściśle powiązane, bo audiofilia to wiara, a ja wiary nie poważam. Poważam logikę i naukę. Znam się równie dobrze na audiofilach jak i na wierze. Zapewniam :) Może chcesz mi dać dowód na istnienie boga ? :P

Anonimowy pisze...

Twój felieton dotyczy wiary, nie zaś kwintesencji hobby jakim może być dążność do jak najlepszej jakości przekazu audio.

Jest jednak takie hobby jak każde inne, pasja ludzi. Aż strach nazwać je audiofilizmem... ze względu na pejoratywny wydźwięk tego słowa.

Opisujesz wynaturzenia, nie właściwą zabawę w poprawę jakości obcowania ze sztuką, tu: muzyką o jak najbardziej naturalnym brzmieniu.
Tak zwani audiofile nie dążą wcale do przeźroczystości przekazu i naturalnego brzmienia. Oni dążą do brzmienia im odpowiadającego. Dlatego oni psują neutralność systemu. To nie ma nic wspólnego z audiofilstwem!

Każdy ma prawo do kształtowania brzmień wg. własnego uznania. Jednak niech nie twierdzi wówczas iż podąża w stronę dźwiękowego hi-end`u. Ten termin oznacza granicę do które zmierzając urządzenia musiałyby brzmieć tak samo, w sposób możliwie zbliżony do neutralnego!

Nie ma więc żadnego hi-end`u. Ludzie piszą bo chcą tworzyć pewną wspólnotę. Dziwna to wspólnota wzajemnie wrogich obozów. Jeden z nich uważa, że słyszy to czego nie potwierdza logika.
Używasz słowa wiara.
Nawet nie wiem z wiarą w co to ma związek? Najwyżej wynika to z niskiej wiedzy, trochę jednak z wiary w cuda i niskiej samooceny.

Ale idą Święta. Dajmy spokój z wikłaniem do tego religii.

Grzegorz7

XYZPawel pisze...

Audiofilia to wiara, bo audiofile wierzą, że jak zapłacą odpowiednio dużo pieniędzy to nabędą urządzenia, które będą perfekcyjnie odtwarzały dźwięk. Wierzą, bo tak mówią ich kapłani. Wierzą, bo na cudowność hajendu nie ma najmniejszego dowodu. Super sprzęt można mieć za nieduże pieniądze. To można udowodnić za pomocą obiektywnych pomiarów i testów ABX. A święta to pogański zwyczaj, nie mówiąc o choince ;) przejęty przez KK. Uwielbiam je :) To taki powrót do czasów dzieciństwa i bajki... Do świata w którym audiofile przebywają cały czas. A mam też taki paskudny zwyczaj, że lubię sobie wikłać to co chcę i jak chcę :) Tutaj nikt mnie nie zbanuje... :) Pozdrawiam świątecznie :)

Anonimowy pisze...

Poganie również mieli swoje wierzenia (religie), każdy miewa jakieś wiary ;).
Ty piszesz o kompleksie małego siusiaka.
Przecież na forach audiofilskich mało rozmawia się jak osiągnąć lepszy dźwięk.
Pisze się o stanie posiadania i własnych walorach nadprzyrodzonych zmysłów. Każdy ma inny dźwięk ale najlepszy. To wyklucza się!

Wesołych Świąt.

Grzegorz7

XYZPawel pisze...

To, że poganie mieli jakieś wierzenia nie znaczy, że każdy powinien mieć :) Uważam, że trzeba tępić każdą wiarę, bo nich chodzi TYLKO o władzę, dominację i pieniądze.

Wesołych i refleksyjnych świąt :)

Anonimowy pisze...

Tyś chyba od Palikota, a szkoda bo miałem Cię za przyzwoitego gościa, sądząc po podejściu do audiofilizmu. To wplątanie w temat religii, wiary etc. zniesmacza mnie bardzo. Chyba też jesteś lemingiem czyli "młodym (duchem) wykształconym z dużego miasta", a Twój Kościół to GW i TVN. Odpuść te tematy choć wiem, wiem - "Twój cyrk Twoje małpy"

XYZPawel pisze...

Jeśli nie wierzę w religijne bzdury, to znaczy, że nie jestem przyzwoitym gościem ? Ciekawa definicja :) ale godna mocno wierzącego. Co za różnica, czy jesteś wierzącym audiofilem, czy wierzącym katolikiem? I tak jesteś lemingiem podążającym za swoim guru (to jest prawdziwa definicja leminga, świetnie pasująca do wierzących). Zacznij myśleć, a nie wierzyć.

Anonimowy pisze...

Nie posrajcie się z tą wiarą Paweł dobrze pisze ....

Anonimowy pisze...

Żyjemy w kraju świętojebliwych ludzi. Jesteś niewierzący? To znaczy, że jesteś żyd, z TVN, GW, pedał i takich `rewelacji` możemy dowiedzieć się głównie od wierzących katolików, wzoru wszelakich mądrości i cnót moralnych ;) Paweł rób swoje.
FANtAStic ;)

Anonimowy pisze...

Przyzwoitym w rozumieniu: szanujących innych ludzi o innych światopoglądzie. Nie napisałem nic o sobie. Może jestem ateistą, może muzułmaniniem, nie o to chodzi. Chodzi o to, że wpisujesz się w modną dziś narrację, w której prym wiodą TVN i GW, czyli podsycanie polaryzcji społeczeństwa jako temat zastępczy prawdziwych problemów kraju. Oczywiście po drugiej stronie jest nie lepiej, a może gorzej ale to mniejszość ze słabszymi mediami, więc nie sieje takiego spustoszenia w mózgach lemingów.
A przecież miałeś prowadzić blog o tematyce audio i nagle wyjeżdżasz z wiarą, religią etc. No ale to "kwestia smaku". Widocznie Tyś z innej bajki..

XYZPawel pisze...

ależ ja szanuję innych ludzi. Nie szanuję tylko ideologii: religii. Ty chyba nie czytasz GW i TVN :) To są przedstawiciele kościoła Łagiewnickiego :) więc nie mogę się wpisywać w tą narrację, nawet gdybym chciał ;) dla nich jestem niebezpiecznym ekstremistą :) Lemingom mieszają w głowach ich gurus, więc mi ze swoją logiką ciężko do nich dotrzeć, w zasadzie bez szans :)
Najwyżej odbiorą mi bloga, jak miałem go o czymś innym prowadzić :P Mam tylko nadzieję, że papież nie każe mnie na stosie spalić :))

Anonimowy pisze...

Pożyczyłbym Ci Wesołych Świąt ale jak rozumiem ich nie obchodzisz i pewnie się denerwujesz całym tym zamieszaniem nie wiadomo z jakiego powodu. Ale mimo wszystko życzę Ci mniej zatrzeciewienia i napastliwości, bo czasami przesadzasz. Znamienne jest także, że wszyscy "odważni" niewierzący atakują wyłącznie katolików, chrześcijan. Jakoś nikt nie tyka muzułmanów. Czemu Nergal nie spalił Koranu? Ciekawe. Mówisz o władzy i pieniądzach, czy Kościół Ci coś zabrał lub coś Ci zawdzięcza i czy kieruje Twoim życiem czy coś Ci każe? A czy Ty pomagasz chorym i ubogim skoro takiś przyzwoity? I tu analogia do audiofili: czy ktoś Ci każe kupować kable w bzdurnych cenach i jaieś piegi i drewniane podstawki? ( Tu się z Tobą całkowicie zgadzam, że to voodooo i nabijanie ludzi w butelkę ale ludzi-lemingów, którzy własnej oceny nie mają)Przecież nikt nic na siłę nie każe Ci robić, a ty się napinasz. Oczywiście mam tu na myśli Kościół( w stosunków do tych co w nim nie są) i audiofilię bo inne obszary naszego życia są pełne nakazów i zakazów. Więc ... wyluzuj

XYZPawel pisze...

Podziękowałbym, gdybyś mi życzył :) Jak już pisałem, uwielbiam te święta, bo to tradycja dłuższa niż katolicyzm, poza tym, tradycja nie musi mieć żadnego sensu :)) Nie jestem napastliwy i zacietrzewiony, to jakaś bzdura bez oparcia w faktach (jesteś audiofilem? ;) Ja atakuję każdą wiarę, a że KK najbardziej daje w kość, to najbardziej obrywa :) Kościół ciągle zabiera moje pieniądze, bo korzysta z moich podatków !! (nauka religii za moje pieniądze, itd !!) Poza tym wpieprza się w prawo i w moje życie non-stop. Jak księża będą uczciwie zarabiali na swoje utrzymanie, to przestanę się ich czepiać :)) Co do audiofili, to ją tępię, bo lubię. Pasuje ? :)) Zabronisz ? :P

Anonimowy pisze...

polecam do przeczytanie artykuł na temat majątku kościoła i tzw. komisji majątkowej w najnowszym numerze "W sieci". trochę się poduczysz to może podyskutujemy, na razie cytujesz palikociarzy. Poszperaj sobie także coś nt zabytków sakralnych, jaka to jest część ogółu zabytków w Polsce, kto i za czyje pieniądze się nimi zajmuje i jak to jest ze z odpłatnością za zwiedzanie. Jak to wszystko ( to tak na początek) przestudiujesz to możemy podyskutować merytorycznie, a nie emocjonalnie. Czyli rzeczowo, na liczby, fakty, tak jak potrafisz naukowo obalać wszystkie audiovoodoo. Pozdr

XYZPawel pisze...

Czy polecenie do przeczytania gazetki prawicowych oszołomów ma wystarczyć za dowód tego, że kościół za siebie płaci ? Wolne żarty :) jak masz jakieś konkretne argumenty to je dawaj tutaj :) Przecież to, że wszyscy płacimy za nie swój kościół to jest oczywiste nawet dla KK. Problem w tym, że KK uważa, że mu się to należy, jak psu zupa :) Ha, ha :) I ja nikogo nie cytuję, to są moje własne obserwacje. I jeszcze raz: masz argumenty, to je wypisuj TUTAJ :) Rzeczowo, fakty, liczby itd :) Na razie faktem jest, że nie ma boga, ja muszę płacić na czarnych podatki i w co drugiej ustawie są "wartości chrześcijańskie". To są FAKTY :)

Anonimowy pisze...

przeczytaj ten artykuł tam są fakty i liczby, a potem zadzwoń do michnika albo paradowskiej o moralną poradę jak sobie z tymi faktami poradzić bo ci się twój obraz świata zawali.

W imieniu "prawicowych oszołomów" pozdrawiam lewackiego fajnego Polaka, sie ma!
Chyba bez odbioru :(

XYZPawel pisze...

jeśli masz jakieś fakty, które przeczą moim faktom, to proszę je przytocz, ale jest to trochę niemożliwe :) artykulik w prawicowym szmatławcu nie jest dowodem na nic :) niech się chłopaki smażą przy smoleńskim ogniu, ja to mam centralnie w dupie :) a z Michnikiem bym sobie chętnie pogadał, bo to jest wielki umysł :) ale nie zawsze się z nim zgadzam.

Prezentujesz ograniczone widzenie świata. Wyobraź sobie, że oprócz lewaków jest jeszcze pełno różnych możliwości. Ja jestem liberałem :) Sie ma. Pomyśl czasami, to nie boli :)

XYZPawel pisze...

a tak w ogóle to byłoby miło, jakby piszący pisali chociaż imię pod swoimi wypowiedziami, bo nie wiem z iloma osobami piszę... ;)

Anonimowy pisze...

to może ty się pierwszy przedstaw, przecież w końcu to twój blog, daj przykład, po tobie chętnie też się podpiszę/emy.

michnik "wielki umysł" - dobre, pewnie kiszczak i jaruzelski czyli "ludzie honoru" równie wielcy. Nie kompromituj się. Uwolnij umysł, nie myśl kategoriami, oszołom, moher, szmatławiec, liberał, postępowy, oświecony. Bądź sobą. Nie szufladkuj się, bądż otwarty na rożne poglądy, wybieraj co najlepsze dla ciebie i twoich bliskich, żyj swoim życiem. Przyłączam się do anonimowego "bez odbioru" bo myślę, że jesteś stracony

XYZPawel pisze...

Dobre :) mój każdy post jest podpisany "XYZPawel" jakbyś nie zauważył :) Ja jestem otwarty na nowe, ale logiczne i sensowne :) Głupoty wyśmiewam. Dziękuję za rady, ale są "trochę" spóźnione, bo robię to od urodzenia :) A mój blog piszę dla ludzi o otwartych umysłach. Co powinno być jasne dla każdego czytelnika :)

xyzbodzio pisze...

aha wiadomo xyzpawel i wszystko jasne, przecież wszyscy wiedzą kto to jest, pewnie Paweł VI, ale on już nie żyje, więc chyba bloguje z zaświatów

XYZPawel pisze...

xyzbodzio, widzisz, podpisałeś się i już wiadomo do KOGO pisać :)wprawdzie nick troszkę wtórny, ale ważne, że jest jakiś :)
Jeśli nie wiedziałeś kim jestem, to jak tu trafiłeś ?!? Może Paweł VI Ci we śnie powiedział ? :P

XYZPawel pisze...

Cytaty ateistyczne do przemyśleń :) Lepiej być z Einsteinem, czy z Głodziem ? :P

Zygmunt Freud:

Wiara religijna to stan psychicznej niedojrzałości, a religia przypomina dzieciństwo z uwagi na to, że zajmuje miejsce dziecięcych fantazji, które pomagają człowiekowi radzić sobie ze swoją bezradnością

Albert Einstein:

Bóg to dziecinna legenda. Bóg jest dla mnie niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości, a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych, legend, które są ponadto dość dziecinne. Żadna interpretacja, niezależnie od tego, jak subtelna, nie może tego zmienić"

Stanisław Lem:

Ateistą jestem z powodów moralnych. Uważam, że twórcę rozpoznajemy poprzez jego dzieło - w moim odczuciu świat jest skonstruowany tak fatalnie, że wolę wierzyć, iż nikt go nie stworzył.

John Malkovich:

Już jako małe dziecko poczułem się zmęczony religią. Wierzę w ludzkość, wierzę w ludzi, ale nie wierzę w coś, czego istnienie przez tysiąclecia nie zostało potwierdzone absolutnie żadnym dowodem.

Frank Zappa:

Moja najlepsza rada dla każdego, kto chce wychować szczęśliwe, zdrowe na umyśle dziecko: trzymajcie je jak najdalej od kościoła... Jeśli tylko zbliżycie się z dzieckiem do jakiegoś kościoła, wpadniecie w tarapaty.

Ernest Hemingway:

Każdy myślący człowiek jest ateistą.

Richard Dawkins:

Odkryłem, że całkiem dobrą strategią, gdy ktoś pyta mnie, czy jestem ateistą, jest uświadomić mu, że on również jest ateistą, wszak nie wierzy w Zeusa, Apollona, Amona Ra, Mitrę, Baala, Thora, Wotana, Złotego Cielca ani w Latającego Potwora Spaghetti. Ja po prostu poszedłem o jednego Boga dalej.

Heinrich Heine:

Przypadkowa przechadzka po szpitalu wariatów pokazuje, że wiara nie dowodzi niczego.

Bertrand Russell:

Fakt, iż jakiś pogląd jest szeroko rozpowszechniony, nie stanowi żadnego dowodu na to, że nie jest on całkowicie absurdalny. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że większość ludzkości jest zwyczajnie głupia, należy oczekiwać z dużym prawdopodobieństwem, iż powszechnie panujące przekonania będą raczej idiotyczne niż rozsądne.

U nas reputację luminarzy moralności mają ludzie, którzy wyrzekają się zwykłych przyjemności i odbijają to sobie za pomocą utrudniana życia swoim bliźnim.

Im intensywniejsza była religijność danego okresu historii, im głębsza wiara w dogmat, tym większe było okrucieństwo i tym gorszy ogólny stan rzeczy.

Jerzy Andrzejewski:

W Polsce najgwałtowniej i najbezwzględniej potępia się ludzi nie za to, że źle czynią, lecz za to, że inaczej myślą.

Harrison Matthews:

Jest rzeczą zdumiewającą, że istnieją biskupi gotowi błogosławić okręty wojenne, bombowce lub wojska przed bitwą, a którzy potępiają regulację urodzin.

Paweł Poręba:

Problem jest jednak taki, iż aby wyjaśnić, dlaczego jakaś banialuka [...] jest bezsensowną bzdurą, trzeba sporej wiedzy i długiego wyjaśniania. A żeby wypowiedzieć taką banialukę, wystarczy mieć gadane i nie przejmować się faktami.

George Bernard Shaw:

Męczeństwo to jedyna droga do sławy nie wymagająca żadnych zdolności.

Mark Twain:

Gdyby Chrystus żył w naszych czasach, na pewno nie chciałby być chrześcijaninem.

Kościół dąży do zreformowania innych ludzi. Nie byłoby złe, gdyby raz, dla przykładu chociażby, sam się trochę zreformował.

Steven Weinberg:

Religia jest obrazą ludzkiej godności.

Religia jest kompletnym nonsensem i okropną szkodą dla ludzkiej cywilizacji.

Z religią czy bez, dobrzy ludzie będą postępować dobrze, a źli źle, ale złe postepowanie dobrych ludzi, to zasługa religii

xyzbodzio pisze...

łał !!!
No to mnie załatwiłeś, trafiony, zatopiony. Spadam

Anonimowy pisze...

Powiem tak do ukrytej opcji katolickiej, która żeruje na państwie polskim min. dzięki KONKORDATOWI, dzięki zwracanemu tzw. mieniu kościelnemu, które zostało już zwrócone ze 100 razy itp sprawach - uderzcie na forum Frondy, tam tacy inteligentni inaczej jak wy dają upust swojej często nieskrępowanej wyobraźni, a tu jeśli chcecie pisać to piszcie o audio, będzie nadal wesoło ale przynajmniej w temacie :)

FANtAStic

Anonimowy pisze...

Panie Pawle, Pan ma chyba poważne kompleksy. Uwziął się Pan na wiarę i audiofilizm. Przywołuje Pan tak wiele faktów, ale cytując Pana: " (tak przy okazji, to nie jestem ateistą, bo nie jestem przeciwko bogu, a nie mogę być, bo go po prostu nie ma :)"
Za Wikipedią: "Ateizm – odrzucenie teizmu lub stanowisko, że bogowie nie istnieją."
Brak tu tych wspaniałych faktów, tak chętnie przez Pana przywoływanych.

Pozdrawiam,
Marek

XYZPawel pisze...

co mają moje rzekome kompleksy z tym, że się "uwziąłem" na wiarę i audiofilizm ? Uwziąłem się, bo mnie wk... :) To była moja definicja ateizmu (każdy może mieć własną). Po prostu nie muszę i nie chcę odnosić się do boga, budować swojej tożsamości w opozycji do czegoś tak słabego jak wiara. Jestem Racjonalistą i jestem z tego dumny :) A fakty są proste: BRAK jest dowodów na audiofilskie i katolickie cuda. To jest główny i wystarczający fakt. Pozdrawiam i zapraszam do używania głowy :)

Anonimowy pisze...

Bardzo proszę o używanie znaków interpunkcyjnych. Zdania zakończone emotikonami (których moim zdaniem jest nadmiar) źle się czyta.

XYZPawel pisze...

Zgadzam się, że przesadzam z emotikonkami :) Taki już mam, jednak, spaczony styl ;) A ja bym po raz kolejny prosił o podpisywanie swoich wypowiedzi: Paweł, Marek, Zenek, whatever... wstydzicie się swoich wypowiedzi ?!? Czy Anonimowy to jedna i ta sama postać ?!? ale chyba z rozdwojeniem jaźni czasami :P

Anonimowy pisze...

Jedni wierzą w Boga a inni w wielki umysł Michnika. Jak się okazuje bardzo trudno być prawdziwym niedowiarkiem. ;)

XYZPawel pisze...

Uważasz, że Michnik nie istnieje ? Śmiały pogląd :) który z prawicowców jest równie honorowany i doceniany za granicą ? Lech "kartofel" Kaczyński ? :P Może jego brat, Wielki Opozycjonista ? Spod sukienki mamusi ? :P

XYZPawel pisze...

Do przemyśleń:
http://en.wikipedia.org/wiki/Adam_Michnik#Awards_and_distinctions

dla porównania:
http://en.wikipedia.org/wiki/Jaros%C5%82aw_Kaczy%C5%84ski#Early_career

ha, ha, ha :))

stenia pisze...

Do "FANtAStic":

Kościółowi Katolickiemu zrócono dotychczas 12% majątku ze stanu posiadania z 1946 roku, a z pięciu działających komisji majątkowych zlikwidowano tylko katolicką, pozostałe dla innych wyznań działają do dziś.

Do "trójwymiarowego"

Istnienia Michnika nikt nie podważa ale jak sprawdzić czy ma "wielki umysł"? Na wiarę?( bardzo "cenione" na tym blogu pojęcie) czy też przez uznanie innych równie "wielkich umysłów" ( tutaj wpisz dowolne nazwiska, najlepiej z wyroczni wikipedii, w końcu nawet wujek bronek jej używa)

XYZPawel pisze...

12% liczonych wg oszukanych wycen, przedstawianych przez przedstawiciela KK, byłego SBeka ? I łykanych bez zastrzeżeń przez stronę rządową ? ;) Poza tym, wszyscy stracili coś w PRL, a TYLKO kościoły odzyskały majątek. Daje Ci to do myślenia ? Wiesz ile odzyskałem ze straconych lat za komuny ? ZERO !!!

"trójwymiarowy" ? Tak rozkosznie mnie audiofile nazywają. Jesteś audiofilką ? ;) To jaki umysł ma Michnik jest oczywiście subiektywne, ale można sobie porównać, z moich linków chociaż, jak jest ceniony w świecie i wyrobić sobie własny pogląd. To są fakty. I porównać do Jarka.

stenia pisze...

Na przykładzie Warszawy można znaleźć wiele przypadków odzyskania majątku, który przed wojną nie wiele był wart, przez wojnę stał się ruiną, a po wojnie odbudowany przez państwo, powraca do dawnych właścicieli warty miliony. Kościół to co odzyskał to przeważnie nadaje się do remontu, a z ponad 150 tys. ha gruntów zwrócono ok. 30 tys. Wyceny esbeka to szczegół istotny tylko medialnie bo finansowo praktycznie obojętny. Co do michnika to te jego nagrody to na zasadzie "swój do swego po swoje", a uznanie w świecie to mamy na przykładzie wałęsy, który jest cenionym symbolem w świecie obalenia komunizmu ale chyba nawet Ty nie powiesz o nim, że to "wielki umysł". Michnik jest małym śliskim człowieczkiem, wytaczającym procesy każdemy kto tylko krzywo na niego spojrzy, a sam ma wiele za uszami, choćby nie wyjaśnioną postawę w tzw. aferze rywina, dlaczego pół roku czekał z ujawnieniem rozmowy? co chciał ugrać dla agory, siebie, whatever?

XYZPawel pisze...

Fakty są takie: KK ma specjalną pozycję, z której czerpie pełnymi garściami. Komisja hurtowo rozdawała im nieruchomości, bez specjalnego nadzoru ! Ocena Michnika to rzecz subiektywna. Każdy może mieć swoją. OK. Zawsze można powiedzieć, że nagrody ma od znajomych. Szkoda, że Jarek nie ma nagród od znajomych za granicą :) Ja skupiam się na faktach: audiofile nie słyszą, a boga nie ma :)

stenia pisze...

ten jarek to jakaś obsesja? kto tu pisał, że to ktoś wielki?
W Polsce mamy problem, bo nie ma żadnych wielkich umysłów i moralnych autorytetów znanych publicznie. Zacni ludzie nie mają parcia na szkło ( do tego dzisiaj sprowadza się polityka ) i siedzą w domach.
Z Kościoła to się podszkol, będziesz wtedy wiarygodny i sam się czegoś dowiesz. Blog sprowadź na właściwe audio-tory bo staje się upierdliwy. Pozdr, na razie zmykam

Anonimowy pisze...

"audiofile nie słyszą" tzn. są głusi?

XYZPawel pisze...

Jarek jest najbardziej znaną postacią prawicową, więc rzecz jasna, że o nim pisałem :) Masz kogoś większego ? Aha, siedzi w domu i się nie udziela. Ok ;) takich to liberałowie też mają więcej :) Uwielbiam prowadzić upierdliwego bloga, to jest moim celem :) A KK znam wystarczająco dobrze, żeby go nie lubić z całego serca.

do kolejnego anonimowego: poczytaj mojego bloga, to nie będziesz zadawał takich "mądrych" pytań...

Anonimowy pisze...

Jarek "postacią prawicową" czyli PiS to prawica, hm - ciekawe, może rozwiniesz ten wątek na przykładzie gospdarki. W Polsce nie ma prawicy,wszędzie socjalizm, uzizm i kolonializm a twoi "liberałowie" obniżają podatki, likwidują senat i biurokrację i oczywiście luzik dla kierowców - likwidacja fotoradarów etc.

XYZPawel pisze...

oczywiście miałem na myśli polską prawicę, czyli faktycznie kościelny socjalizm :) Moi liberałowie ? skąd wiesz, którzy są moi ? szczególnie, że liberałowie teraz nie rządzą... a prawdziwych jest jak na lekarstwo :(

Anonimowy pisze...

nie pisałeś, że masz jakichś tajnych prawdziwych liberałów, którzy to są? może na nich zagłosuję bo nie ma na kogo. Daj dowód na istnienie takich ludzi w Polsce - podaj parę nazwisk proszę

XYZPawel pisze...

no właśnie nie pisałem :) Może Balcerowicz ? ale nie znam jego poglądów na kościół, chyba go to nie interesowało. Na pewno ja jestem :) Mam nadzieję, że będzie nas więcej.

rapidcoder pisze...

Wróćmy do tematu audio. Wczoraj napisałem na forum AS w temacie o DACach, że nie słychać różnicy - w końcu pytanie w wątku było "czy drogie DACi grają lepiej?". Oczywiście wielkie oburzenie, jak to takie "herezje" mogę pisać, bo przecież wszyscy audiofile "słyszą", że DAC za $10000 gra lepiej niż DAC za $3. No to poprosiłem o specyfikację i wyniki pomiarów jakiegoś dobrego DACa, pokazujących, że faktycznie drogi ma lepsze parametry niż kostka od TI za $3. I co? Zbanowali mnie. Trochęsię zdziwiłem, że tak szybko argumenty im się skończyły
(skończyły? nawet nie zaczęły - bo nie podali ani jednego) :D

Podsumowując - z tymi ludźmi nie da się dyskutować. Nie mają żadnych argumentów ponad swoje urojenia, nie słyszą, brakuje im kultury dyskusji, do tego nie znają się na fizyce, elektronice, teorii sygnałów i akustyce, co widać w wielu wątkach AS, włączając w to nawet dział DIY.

Ostatnio w dziale DIY zachwycali się ewidentnie nieprawidłowo zaprojektowanym wzmacniaczem słuchawkowym, który nie potrafi utrzymać nawet stabilnego punktu pracy stopnia wyjściowego... LOL.

P.S. Fajny blog, fajnie się czyta i dostarcza dużo rozrywki.

XYZPawel pisze...

a możesz jeszcze pisać na AS ? Pewno niedługo ;) To jest ciekawe, że jak się audiofilom napiszę taką oczywistą rzecz, to oni są ZAWSZE zdziwieni, jakby to pierwszy raz słyszeli :))i robią takie wielki oczy: jak to ?!? tak samo brzmi ?!? :P i wzywają moderację na pomoc :)) wciąż mnie to bawi :)i ZAWSZE dają jakąś analogię z samochodami: "to niby fiat 126p jest taki sam jak BMW ?" ;)

rapidcoder pisze...

No, jeszcze mogę, ale wszystkie posty przechodzą i tak przez moderację, więc domyślam się, że nic "niepoprawnego politycznie" napisać nie mogę.

A co do analogii z samochodami, to jest to chyba ich ulubiona analogia. Teraz ją ulepszyli do porównywania Audi z Mercedesem o tej samej pojemności i mocy silnika. Tak jakby ta drobna modyfikacja miała spowodować, że analogia będzie choć trochę mniej bzdurna :D

XYZPawel pisze...

:)) nadzór moderacyjny to taki ich sprytny sposób na niepoprawnych, nie ban, ale i tak nic nie napiszesz. Też tak miałem i nie przechodziło nawet to, że ładna dziś pogoda :)) Audiofile zawsze wekslują rozmowę na to, na czym się znają: mechanicy na samochody, a filozofowie na filozofię :)) Zawsze jest wesoło :))

andrzej pisze...

Jakie są wasze doświadczenia z bi-wiringiem, tri-wiringiem? słyszycie różnicę czy nie, a jeżeli tak to czy na korzyść. Pytam bo mam taką możliwość ale nie wiem czy warto wydawać kasę na dodatkowe kable. Czy da się naukowo to wytłumaczyć, czy też jest to kolejne voodoo. I druga rzecz, czy warto do zwykłej listwy zasilającej dodać tzw. filtr shafnera, co on daje i czy działa?

Anonimowy pisze...

Paweł:

Uważam, że nawet jeśli są spore analogie pomiędzy audiofilią a religią, to powinieneś w dyskusji skupić się na meritum sprawy. Odpuść, nawet jeśli masz rację. Inaczej zrobi się tutaj drugi onet a blog przestanie być tak ciekawy jak dotychczas.
Jeśli chcesz się udzielać w kwestiach religii, to zapraszam na Racjonalista.pl

A co do Boga... a nie, nic nie powiem, ten blog to nie miejsce na teozoficzne dyskusje.

"Blog o mitach w Audio. Bezustannie obrażam uczucia religijne audiofili" - to hasło-misja do czegoś zobowiązuje, prawda?

Pozdrawiam

PS.

"artykulik w prawicowym szmatławcu nie jest dowodem na nic"

Hmmm, nie czytam prawicowych gazet, ale wypadałoby się zapoznać z opinią drugiej strony jeśli chce się zabierać głos w dyskusji. Wyobraź sobie takie zdarzenie: audiofilski guru pisze coś zdroworozsądkowo-naukowego (wiem, prawie, że niemożliwe) w swoim periodyku... czy to oznacza, że z góry uważasz to za bzdurę??

"w co drugiej ustawie są "wartości chrześcijańskie" "

Zgłębiałeś się co KONKRETNIE oznaczają te wartości? Czy tylko sam fakt obecności słowa "chrześcijańskie" powoduje u Ciebie złe skojarzenia? Dla mnie mogłoby być równie dobrze wpisane wszędzie "wartości muzułmańskie" lub "wartości ateistyczne" jeśli za tymi ustawami kryje się coś dobrego dla ogółu. (Nie)stety Europa wyrosła na gruncie wartości chrześcijańskich i moim zdaniem tak jakoś głupio by wyglądało wpisywać w ustawy zwrot "wartości buddyjskie" ;)

XYZPawel pisze...

andrzej: odpuść biwiringi i filtry schaffera. Skup się na kolumnach. Jak lubisz grzebać, to wymieniaj kolumny: nieskończony fun :)

anonimowy:
myślę, że temat religii jest bardzo ciekawy :) czasami nie do odróżnienia od audiofilii... Jak ktoś chce dać argument w dyskusji, to niech go daje, a nie odsyła do jakiejś gazetki, to jest śmieszne.

Wartości chrześcijańskie nie są oryginalne ani wyjątkowe i wpisywanie ich wszędzie nie jest nikomu potrzebne oprócz ich strażnikom i dysponentom, czyli KK. To ja dziękuję :)

Anonimowy pisze...

Paweł:

Myślę, że powinieneś skupić się na tym, do czego zobowiązałeś się pisząc hasło przewodnie bloga. Jeśli nie, to proponuję jego zmianę i dopisanie walki z KK, czarnymi, kaczo-poglądami, moherami itp. Stracisz jednak na tym wiele, bo blog nie będzie już tak wyjątkowy.
Analogie są przydatne, ale z umiarem.

A nazywanie portalu Racjonalista.pl "gazetką" jest hmm... co najmniej dziwne.



Pozdrawiam
(Anonimowy z 28 grudnia 2012 13:24)

XYZPawel pisze...

Na tym blogu z czarnymi nie chcę walczyć, ale wiara się sama czasami narzuca :) pisząc gazetka miałem na myśli "wsieci" :)

andrzej pisze...

sprzęt w tym kolumny mam już docelowy i nie zamierzam go zmieniać przez długie lata ale patrzę tak na te potrójne terminale w kolumnach i mnie kusi, tak samo z tą listwą i filtrem, to mały koszt, a np. przy listwie rtv przeciwzakłóceniowej i zabzepieczajacej obraz się zauważalnie poprawił, wiec ponawaiam pytanie, czy bi, tri-wiring działa i jak? i ten filtr shafnera, czy ktoś może coś powiedzieć konkretnego? ale nie na zasadzie "odpuść sobie" tylko dlaczego działa lub nie

rapidcoder pisze...

Jak dodałeś listwę przeciwzakłóceniową, która filtruje składowe wysokich częstotliwości w paśmie radiowym, to oczywiste jest, że może to mieć wpływ na zakłócenia video (analogowego), w zależności oczywiście od tego jakiej jakości jest wewnętrzny zasilacz w Twoim TV. W przypadku audio, nie spodziewałbym się żadnych różnic. Jeśli chodzi zaś o bi-wiring, to o ile nie łączysz tych głośników jakimś super cienkim przewodem, to bym się w to nie bawił. Strata czasu. Jeśli nie chcesz zmieniać kolumn, to można zawsze popracować nad ich ustawieniem oraz akustyką pomieszczenia.

XYZPawel pisze...

andrzej: ja nie prowadzę rubryki poradnikowej typu: "co mam kupić, a co nie". Dzielę się tylko swoimi przemyśleniami i odkryciami w dziedzinie audio i wiary. Gdybym się miał zastanawiać nad każdym gadżetem "dlaczego działa lub nie", toby mi życia nie starczyło :) Miałem nadzieję, że mój przekaz jest jasny: to producent / twórca powinien Tobie udowodnić, że coś działa. Jak zacznie pisać poezję, to znaczy, że nie działa :) Proste, skuteczne i wygodne :) Ja tylko daję wędkę, nie ryby :) pozdrawiam
p.s. moim zdaniem te gadżety nie działają...

Anonimowy pisze...

"Śmiały pogląd :) który z prawicowców jest równie honorowany i doceniany za granicą ?"

Na szczęście żaden. Przedstawiciele obcych mocarstw chwalą tylko polityków, którzy usłużnie wypełniają ich rozkazy. Kreujesz się na racjonalistę ale tak naprawdę wiarę w Boga zastąpiłeś wiarą w propagandę.

XYZPawel pisze...

Jezuuu, teraz mnie oświeciło !!! W zasadzie każdy obcokrajowiec w naszym kochanym kraju to na pewno szpieg !!! Powinniśmy natychmiast zamknąć nasze granice i zaatakować jakiegoś sąsiada zanim on nas zaatakuje !!! Naród powinien być Ci wdzięczny za znalezienie kreta i zdemaskowanie propagandzisty !!! Czuwaj ! :))

a tak przy okazji: wiary w boga niczym nie zastępowałem, bo jej nigdy nie miałem :) Przez chwilę tylko wierzyłem w świętego Mikołaja :)

XYZPawel pisze...

Serwis money.pl (fachowy nieideologiczny portal) policzył ile KK od nas dostaje:

http://www.money.pl/gospodarka/raporty/artykul/policzylismy;ile;zarabia;kosciol;z;budzetu;1;6;miliarda;taca;1;2;miliarda;,6,0,936710.html

fiu, fiu, czarni sobie nieźle żyją z naszych podatków...

Anonimowy pisze...

a świstak siedzi i zawija cukierki...

to ty też dajesz na tacę? fiu, toż perwersja w czystej postaci




XYZPawel pisze...

polski język trudny język, jeszcze tyle liczb... nie dziwota, że ludzie uczący się głównie przykazań kościelnych mają kłopoty z kojarzeniem... całe szczęście, że to się powoli zmienia :)

Anonimowy pisze...

piszę ostatni raz tylko po to żeby z niekłamaną satysfakcją odnotować fakt, że cię wreszcie wszyscy olali

XYZPawel pisze...

:)) Z niekłamaną przyjemnością Najwyższa Komisja Odznaczeń daje Ci tytuł najweselszego komentarza na moim blogu :)) Rozumiem, że "wszyscy" wybrali Cię na przedstawiciela i właśnie dałeś głos ? :P ale, hola, hola, 1 kwietnia jeszcze daleko :)))

Anonimowy pisze...

Myślę, że na świecie nie ma czystych, 100% racjonalistów, każdy w coś wierzy... jedni wierzą, że ordery i noble są przyznawane za "obiektywnie wybitne zasługi" i nie chcą widzieć, że często kryje się za tym nagradzanie "swoich", inni wierzą w religię, bóstwa nadprzyrodzone, jeszcze inni w audiovoodoo... A praktycznie KAŻDY, nawet do bólu zatwardziały racjonalista WIERZY swojej żonie, że jest mu wierna ;)
Znacie kogoś kto śledzi swoją drugą połówkę (detektywi, podsłuchy itp.) nawet wtedy, gdy nie ma absolutnie żadnych podejrzeń nawet o mały "koleżeński" romansik na boku?
Nie?
Toć to nie racjonalista! Racjonalista powinien wszystko logicznie tłumaczyć, ciągle sprawdzać i weryfikować prawdomówność!
A nie WIERZYĆ i ufać żonie...
:P

Mam nadzieję Paweł, że Ty swojej żony nie sprawdzasz codziennie racjonalnymi metodami i najzwyczajniej w świecie jej po prostu wierzysz, że nie oszukuje Cię... i oby tak faktycznie było, czego Ci życzę z całego serca :)

Anonimowy pisze...

eee, zaraz odpisze, że nie ma żony

XYZPawel pisze...

Prorok :), ale kiepski...

Wierzący lubią mówić, że mało jest ludzi racjonalnych, w sumie to prawda, bo mało jest ludzi inteligentnych :) A jedno z drugim się blisko łączy. Kolega myli wiarę z zaufaniem i nie czyta dokładnie tego do czego się odnosi. Cytuję:

"Oczywiście wygodnie i sensownie jest korzystać z opinii ekspertów, sam to często robię, bo niemożliwym jest sprawdzanie wszystkiego samemu, ale dobrze jest czasami powiedzieć „sprawdzam” i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ten ekspert, który za takiego się uważa i jest za takiego uważany przez innych, faktycznie jest ekspertem w danej dziedzinie? Czy zwykłym oszołomem , który pewną siebie i gładką gadką potrafi olśnić i zagadać słuchacza ? W dziedzinie audio niestety takich oszołomów jest mnóstwo."

Życzę, z całego serca, uważniejszego czytania, bo się można łatwo ośmieszyć :)

Anonimowy pisze...

Hmm, nie wiem kto się może ośmieszyć z powodu nieuważnego czytania... bo raczej nie ja :)

http://pl.wikipedia.org/wiki/Zaufanie

cyt.
"Zaufanie wobec jakiegoś obiektu jest to wiedza lub wiara, że jego działania, przyszły stan lub własności okażą się zgodne z naszym życzeniem. Jeśli takiej pewności nie mamy, to zaufaniu towarzyszy także nadzieja. Obiekt zaufania może być dowolny, np. człowiek, zwierzę, przedmiot, substancja, instytucja, społeczeństwo, bóg."

"Zaufanie to (...) wiedza lub WIARA"... !!!! Jak wiadomo wiedza opiera się na sprawdzaniu, więc logiczne jest, że nikt prawidłowych relacji międzyludzkich (związek dwóch ludzi) nie bada racjonalnymi metodami jeśli nie ma ku temu przesłanek (półprawdy, małe kłamstewka, zmiana zachowania) i po prostu jedyne co mu zostaje to... wierzyć :)


I jeszcze na dokładkę definicja wiary do przestudiowania :)

http://pl.wikipedia.org/wiki/Wiara_%28psychologia%29

cyt.
"Wiara - nadawanie dużego prawdopodobieństwa prawdziwości twierdzenia, w warunkach braku wystarczającej wiedzy"


Taka dygresja:
cyt.
"Oczywiście wygodnie i sensownie jest korzystać z opinii ekspertów, sam to często robię, bo niemożliwym jest sprawdzanie wszystkiego samemu"

W świetle definicji zaczerpniętej z wikipedii to Twoje przekonania, które ukrywają się pod powyższym stwierdzeniem są najzwyklejszą WIARĄ :) I ja też wierzę, że Wikipedia nie kłamie... nie mam ku temu podstaw, bo na moją logikę to co piszą trzyma się mocno kupy :)

Anonimowy pisze...

Nie dokończyłem:
Przekonania i opinie są WIARĄ tak długo, dopóki nie powiesz sobie "sprawdzam" i sam tego nie zweryfikujesz empirycznie lub chociażby logicznym wnioskowaniem.
To odnośnie ostatniego przytoczonego cytatu z mojej wypowiedzi powyżej :)

Pozdrawiam

XYZPawel pisze...

Mylisz się. To co zacytowałeś, to są definicje, a nie fakty. Definicji mogą być setki. Ja mam trochę inne własne definicje w których odróżniam bardziej wyraźnie wiarę od zaufania :)

Czy doczytałeś już, że sam osobiście nie sprawdzam wszystkiego i czasami opieram się na zaufaniu ?

XYZPawel pisze...

daleko nie szukałem:

http://www.sjp.pl/ufa%E6

Anonimowy pisze...

A czym są definicje jakby nie były podparte faktami? To taki zupełnie osobny "byt" wg. Ciebie??

A Twój link to masło maślane - w sensie, że absolutnie NIE WYKLUCZA mojej i wikipedycznej definicji zaufania!

Wiara i wiedza to składniki zaufania i sjp w inny sposób to tylko tłumaczy

Z Twojego linka:
Ad 1)
"być przekonanym" - w jaki sposób można być o czymś przekonanym jak nie poprzez WIARĘ albo WIEDZĘ? (to drugie jest dalece nieetyczne przy poprawnych relacjach międzyludzkich, o czym już pisałem wcześniej)
Znasz inną możliwość???

Ad 2)
"liczyć na spełnienie się czegoś" - toż to NADZIEJA! A więc w pewnym sensie wiara, że coś się spełni...



Poza tym Pawle - NIE MANIPULUJ!

http://www.sjp.pl/zaufanie

cyt.
"całkowite zawierzenie komuś, wiara w kogoś"

!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

XYZPawel pisze...

definicje to tylko nasze wyobrażenia o pewnych faktach :)

Można być o czymś przekonanym na podstawie przeszłych faktów i ich ekstrapolacji na przyszłość. Na tej podstawie szacować prawdopodobieństwo zaistnienia oczekiwanych faktów.

Mój link nie wyklucza Twojej definicji i co z tego ? Inaczej rozkłada akcenty :)

Pytam ponownie: Czy doczytałeś już, że sam osobiście nie sprawdzam wszystkiego i czasami opieram się na zaufaniu ? To chyba miałeś na myśli pisząc o wierze żonie ?

Widzę, że obraziłem Twoje uczucia religijne i szukasz dziury w całym. Zamiast dać DOWÓD, że audiofile słyszą, albo chociaż, że bóg istnieje :)

Anonimowy pisze...

Paweł, proszę Cię - nic nie wspomniałem o tym jaki mam stosunek do religii i audiofilii, bo to w tej dyskusji jest zupełnie bez znaczenia w moim przeświadczeniu. Dyskusja toczy się nt. Twojej mentalności - kreujesz się na osobę w pełni racjonalną (co w Twoim mniemaniu jest też oznaką inteligencji) i strasznie irytuje Cię słowo "wiara", cokolwiek ono oznacza i to jest Twój problem. Przytaczasz wypowiedzi Einsteina, Dawkins'a, Hemingway'a i innych wielkich osobistości, którzy wg. Twojego mniemania tylko oni zasługują na miano tych najznakomitszych, nieomylnych. A tak prawdę mówiąc wierzysz im tylko na słowo, chyba że posiadłeś całą ich mądrość i sposób rozumowania.


"definicje to tylko nasze wyobrażenia o pewnych faktach :)"

W takim razie po co encyklopedie wypuszczają, po co Wikipedia i SJP, skoro każdy definiuje pewne fakty po swojemu?
Przykład z życia: kolega mylnie definiował kontrolę trakcji auta jako układ poprawiający prowadzenie w zakrętach (a jest nim tak naprawdę ESP) i był długo święcie przekonany, że "jego racja jest najmojsza". Zupełnie nie docierało do niego, że kontrola trakcji to tak naprawdę ASR i jest obok ABS i EBD częścią składową systemu... ESP :)

Heh, ale skoro tak sprawę ustawiasz, to zastanawiam się jak inni definiują pojęcie "zaufanie"? Może to ja się mylę a Ty masz rację? Czy wiara w zaufaniu jest potrzebna czy nie (zakładając, że nie mamy 100% pewności, tj. nie posiedliśmy racjonalnej wiedzy o czymś/o kimś?) Proszę o logiczne wypowiedzi :)

PS.
Wydaje mi się, że chcesz być trochę takim dr House'm.. w każdym aspekcie ;)

mistrz ciętej riposty pisze...

mój teść stykając się z interlokutorem typu xyz kończy szybko rozmowę stwierdzeniem: "mnie furman nie jest w stanie obrazić". To odnośnie stwierdzenia, że racjonalista=niewierzący=inteligentny lub wierzący= nieracjonalny=głupek, oczywiście to nie są cytaty xyz tylko podsumowanie logiki wywodów

XYZPawel pisze...

kolego Anonim, wkurza mnie audiofilia i wiara w bóstwa. I jak już 10 razy pisałem, tak jak każdy wierzę czasami ludziom na słowo, jeśli mam uważam to za słuszne. Einsteinowi i Dawkinsonowi nie wierzę na słowo, bo oni tylko stwierdzają brak dowodu. Wierzący mogą w każdej chwili uzupełnić ten brak :)
Encyklopedie są po to żebyśmy mogli z nich korzystać, ale to nie są prawdy wykute w kamieniu. Dla mnie wiara to pojęcie szersze i mocniejsze od zaufania.

Nie musiałeś nic wspominać o tym, jaki masz stosunek do religii i audiofilii, bo najwyraźniej gorący do jednego z dwóch, albo do dwóch :) Mylę się ? :) Inaczej byś się nie czepiał...

XYZPawel pisze...

mistrzu ciętej riposty, może za dużo Twoja rodzina z furmanami się zadaje, bo z logiką to u Ciebie krucho.
Szybka lekcja: to że ludzie racjonalni są inteligentni nie implikuje od razu faktu, że ludzie wierzący, czyli nieracjonalni, są od razu głupkami, mogą też być średnio inteligentni :)) Mam nadzieję, że zrozumiesz :))

mistrz ciętej riposty pisze...

średnio inteligentny to dalej tylko głupek, albo ktoś jest inteligentny całkowicie albo jest nieinteligentny tak ja nie można być w połowie w ciąży. Więc u mnie w Rodzinie, ze mną włącznie, z logiką wszystko w porządku. Martwię się jednak o Ciebie, hm :
(

ohara pisze...

Wystarczy, aby wszystkie "GAGADKI" przetestowały publicznie swoje produkty, przecież różnice jak wiadomo są monumentalne w każdej płaszczyźnie. Wiemy to od producenta, pismaków, kończąc na rzeszy fanów udzielających się na forach, jak i podszywającej się branży z pod ramienia zwykłego anonima (Kowalskiego), który zainfekował całe audiosztereo.

Prościej się już nie da: przyjdzie, pokaże i sprzeda z czystym sumieniem kabel za 20 tyś., podkładki i inne luksusowe Fanaberie. Problem tkwi w barku różnic, tzn po tym fakcie chłopaki z branży dostaliby nagrodę Nobla, oświata na całym globie musiałaby aktualizować podręczniki: fizyka, elektronika, psychologia dostałaby w końcu nowe fakty, poparte dowodami. Jak wiadomo tak się nie da, każdego właściciela hi-endowych marek (prócz kolumn, choć kto wie) można łatwo zgasić, przy pomocy prześcieradła, czy własnego swetra służącego jako zasłona.

XYZPawel pisze...

mistrzu

Muszę Cię znowu zmartwić: głupota i inteligencja jest stopniowalna (można mieć 50 IQ, 110 IQ, 135IQ itd.). Bycie w ciąży nie nie jest stopniowalne :)

ohara

Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż audiofil przez test ABX :))

Anonimowy pisze...

cyt.
"Nie musiałeś nic wspominać o tym, jaki masz stosunek do religii i audiofilii, bo najwyraźniej gorący do jednego z dwóch, albo do dwóch :) Mylę się ? :) Inaczej byś się nie czepiał..."

Błędnie wnioskujesz, bo się mylisz, ale nie będę się wywodził w tym temacie. Po prostu czepiam się tylko wtedy, gdy mam powody... a jest nim bezkrytycznie, bezrefleksyjne podejście do problematyki... na zasadzie "moja racja jest bardziej mojsza od twojszej".
O ile w przypadku audiovoodoo łatwo udowodnić bzdury (ślepe testy) o tyle w kwestii religii nie ma już tak łatwo. Ty oczekujesz dowodu na istnienie boga a nie pomyślałeś, że ktoś może oczekiwać dowodu na jego NIEISTNIENIE? Komuś się to już udało? :)
Żaden inny powód nie istnieje :)

W ogóle myślę, że skoro tak bardzo potrzebujesz wylewać swoje życiowe żale na tym blogu o religii i audiofilii, to zmień motto.
Proponuję następujące:

"Blog o mitach. Bezustannie obrażam uczucia religijne i audiofili"

Co Ty na to? :)

Dobranoc

XYZPawel pisze...

anonimowy, możesz mi napisać, gdzie brak mojej refleksji ? Może przepisuję bezmyślnie jakieś artykuły ?!? Pokaż źródło :)

Mylisz się, testy ABX tak naprawdę niewiele dowodzą :)) Dowodzą tylko, że dany audiofil, w danej chwili, nic nie słyszy :)) Setki tych testów to tylko wskazówka, pomoc dla myślących :)) To audiofile muszą dostarczyć dowód, że słyszą. Nie ma takiego dowodu. A wystarczyłby JEDEN :))

To samo z bogiem: to twierdzący, że bóg jest musi dostarczyć dowód. Nie przeprowadza się dowodu na nieistnienie. Wyobraź sobie, że wierzący w krasnoludki, karzą sobie udowadniać, że one nie istnieją :)) (a "King Size" ?!? :P

Dopóki nie ma dowodu, nie ma boga. Proste :)
Dzień dobry :))
A to jest blog o audiofilach, z dygresjami :)

Anonimowy pisze...

Źródłem są Twoje wypowiedzi, więc podaję: http://xyzpawel.blogspot.com/
sporo do czytania, ale myślę, wyczujesz ten sam kontekst który ja odczułem :)
Autorytatywnie stwierdzasz, że te i te osoby są wybitne (bo są nagradzane), te i te inteligentne (bo ich cytaty pasują pod Twoje przemyślenia) a kto inaczej uważa tego można nazwać co najwyżej średnio-inteligentnym.

To prawda, ślepe testy w zasadzie nie udowadniają - wykluczają tylko słyszenie lub nie, słuch jest zbyt ograniczony, tak jak i pozostałe ludzkie zmysły.
Owe testy nie wykluczają (lub też nie potwierdzają) zjawisk fizycznych, które MOGĄ zachodzić w urządzeniach pod wpływem np. podpięcia jakiegoś uzdatniacza prądu zasilającego - można zmierzyć jego wpływ, bo wyszło, że zmniejsza ilość zakłóceń w zasilaczu ale czy to słychać? Czy słychać, że jedno urządzenie ma dynamikę 130dB, a drugie 131dB? Czy słychać stoliki antywibracyjne nawet gdy aparatura pomiarowa wyliczyła ich dość duży współczynnik tłumienia?

Zmierzam do tego, że Twoje dowodzenie odnośnie istnienia boga jest w moim odczuciu podobne do ślepego testu :)

cyt.
"To samo z bogiem: to twierdzący, że bóg jest musi dostarczyć dowód"

Bardzo wygodne twierdzenie, które mogę porównać do pobrania przez ateistę szklanki wody z oceanu i na tej podstawie stwierdzić, że ryb w nim nie ma, a jeśli ktoś uważa inaczej niech mu dostarczy dowód.
A nie można na odwrót - niech najpierw ateista przeleje szklanka po szklance cały ocean i po tym fakcie niech ogłosi swoje wnioski? :)

XYZPawel pisze...

Z tego co wiem, to Einstein ma potwierdzone wysokie IQ :P

Jeśli ktoś wierzy w bajki, które urągają logice, to trudno go nazwać inteligentnym. Sorry... wiem, że to okrutne, ale takie jest życie :(

Nigdy nie twierdziłem, że różne urządzenia audio są takie same pod względem pomiarowym. Zawsze twierdziłem, że są zbliżone i różnią się w sposób niezauważalny dla człowieka. Należy bardzo uważnie mnie czytać, bo nie leję wody i się nie powtarzam :))

Ja nie dowodzę, że boga nie ma, bo to nie niemożliwe, ja tylko czekam na dowód. Na razie stwierdzam FAKT: nie ma go, bo nikt tego nie udowodnił :)

Może to jest wygodne, ale tak działa nauka: naukowcy w pocie czoła starają się udowodnić swoje twierdzenia. Dane twierdzenie jest faktem tylko wtedy, gdy można je udowodnić.

Ja żadnej szklanki nie pokazuję. Trzymam sobie tylko ręce w kieszeni i z uśmiechem na ustach pytam: a gdzie dowód ? :))

Anonimowy pisze...

Naukowe podejście to takie, które W PEŁNI bada daną rzecz, więc naukowiec-racjonalista w moim mniemaniu powinien wpierw przelać szklanka po szklance cały ocean by wysnuwać swoje wnioski odnośnie istnienia w nim życia.

Póki co to badanie takie jedynie udowadniania, że w danej szklance wody ryb nie ma :)


PS.
Wysokie IQ czegoś dowodzi? Doda też ma potwierdzone wysokie IQ...

http://zajaczkowski.org/2009/11/14/dlubiac-w-iq-czyli-jak-sie-ma-inteligencja-do-bycia-madrym/

XYZPawel pisze...

Nie wiem skąd masz przekonanie o nauce, ale jest błędne. Nikt nigdy w pełni niczego nie bada, tak samo jak NIKT nie przebadał całego oceanu i nie znam żadnego naukowca, które by twierdził taką bzdurę, że tam nie ma ryb. Najczęściej się wnioskuje na podstawie próbek. I zawsze się odpowiada z pewnym prawdopodobieństwem.
Zmień przykład, bo ten jest bardzo kiepski.

Wysokie IQ dowodzi wysokiej sprawności logicznej, co wyczytałem w Twoim ciekawym linku :)

Anonimowy pisze...

Skoro nikt nigdy w pełni czegoś nie bada to na jakiej podstawie można stwierdzić, że czegoś nie ma??
Prosty przykład:
Jadę pewnym prostym odcinkiem drogi, w pewnym momencie się zatrzymuję i z dumą stwierdzam, że nie ma na niej zakrętów.
Prawda, ale skąd mam pewność, że za 2 kilometry nie czeka mnie ostry skręt w lewo? Mogę jedynie PRZYPUSZCZAĆ, że skoro dotychczas droga była prosta to dalej też taka będzie :)

Ale może lepiej podaj mi źródło w którym ktoś, kto zjadł zęby na mędrkowaniu, wykaże mi moje błędne rozumowanie :)
Taki zwięzły i łopatologiczny artykulik, bom ja zaledwie prosty chłop ze wsi :)

cyt.
"Wysokie IQ dowodzi wysokiej sprawności logicznej, co wyczytałem w Twoim ciekawym linku :)"
No widzisz, a dotychczas miałem wrażenie, że tylko ateiści mają wysokie IQ - bo tak to starałeś się przedstawiać w swoich wypowiedziach. Cieszę się, że już tak nie uważasz :)
A odpowiesz mi na moją wątpliwość... bo się nad tym głowię: czy każdy ateista ma wysokie IQ? Takie powyżej 120 :)

Anonimowy pisze...

cyt.

"nie znam żadnego naukowca, które by twierdził taką bzdurę, że tam nie ma ryb"

Paweł, to analogia do stwierdzania (i przy okazji toku rozumowania) przez ateistów, że skoro dotychczas nie udało się udowodnić istnienia boga, to z całą pewnością go nie ma.

XYZPawel pisze...

Ech, gdybyś czytał uważnie, to byś nie zadawał takich pytań...
Na drogach są zakręty, więc wystąpienie zakrętu na drodze jest wysoce prawdopodobne, więc Twoje stwierdzenie byłoby niemądre.

Nikt, nigdzie nie stwierdził stwora podobnego do boga (wszechmogący i niewidzialny), więc prawdopodobieństwo jego wystąpienia jest bliskie zeru. Praktycznie można stwierdzić, że go nie ma :)

Co do inteligencji, to większość kadry na uczelniach w USA to ateiści, a uczelnie w USA są jednymi z najlepszych. Wnioski sobie możesz sam wyciągnąć :)

Pewno znajdzie się jakiś gość z wyższym IQ i wierzącym, ale to ze strachu albo z problemami psychicznymi :))

Anonimowy pisze...

Ignorant z Ciebie... naginasz wszystko tak, by pasowało pod Twój tok rozumowania: wierzący z wysokim IQ to pewnie psychole a do tego bagatelizujesz i spłycasz mój przykład z drogą...
Ale skoro to taka oczywista oczywistość (phi, bo to takie banalne) to skąd można nabrać równie dużej pewności siebie w przypadku bardziej złożonej problematyki... którą badają fizycy, chemicy, astronomowie itp.?
Oni już wszystko zbadali i odkryli?? I stwierdzają z całkowitą pewnością, że boga nie ma? :)
Czy nadal jest to tylko prawdopodobieństwo? ;>


"Ech, gdybyś czytał uważnie, to byś nie zadawał takich pytań..."

Przyjmijmy, że nie doczytałem, a szukać mi się nie chce... to czy w takim razie mogę prosić o udzielenie odpowiedzi na moje pytanie lub wklejenie Twojej wypowiedzi? :)

mistrz ciętej riposty pisze...

ale ten xyz to "alfa i gameta" on nawet wie jaki jest odsetek wierzących w na amerykańskich uczelniach, pewnie tam składają oświadczenia w tym zakresie i one są jawne, a xyz je widział i wszystko policzył. No po prostu geniusz, Bond i Einstein razem wzięci to pikuś tzn. "Pan Pikuś"

XYZPawel pisze...

mistrz

wiem, że jesteś trochę niegramotny, więc Ci kolejny raz pomogę, wyobraź sobie, że jest coś takiego jak ankietowe badania socjologiczne, i na nie się właśnie powoływałem

anonimowy

Rozmowa z Tobą staje się powoli jałowa... powtarzam: wiara w bajki nie uchodzi ludziom inteligentnym, chyba, że masz dowód na to, że to nie jest bajka, to poproszę.

nauka nie zajmuje się badaniem czegoś, czego nie ma. Kiedy w końcu to zrozumiesz ? Jest COŚ, co mogą badać naukowcy ? Może myśli Rydzyka ?!? :) Zgłoś się, jak będziesz miał jakiś dowód.

XYZPawel pisze...

miażdżąca przewaga :)

http://freethinker.co.uk/features/atheists-are-more-intelligent-than-religious-people/

http://en.wikipedia.org/wiki/Religiosity_and_intelligence#Studies_comparing_religious_belief_and_I.Q.

enjoy :)

miszcz cientej riposty, he, he pisze...

Przykładem "miażdżącej wielkości" jest podążanie narodu niemieckiego za geniuszem Hitlera. Często bywa tak, że to mniejszość ma rację. Tak przy okazji bo jestem "niegramotny" ( dzięki że "trochę" łaskawco) to podaj ten link gdzie są te socjologiczne badania ankietowe na temat ateizmu na amerykańskich uczelniach. Jakbyś miał kłopoty ze znalezieniem to poradź się wujka Bronka on podobnie jak ty opiera całą swoją wiedzę na wiki, czyli obydwaj wierzycie, że tam prawdę piszą. Wot paradoks! :)

XYZPawel pisze...

:)))

http://en.wikipedia.org/wiki/Godwin%27s_law

miszczu, jak nie znasz angielskiego i nie potrafisz korzystać z linków, to masz problem :))

"A survey of Royal Society fellows found that only 3.3 per cent believed in God – at a time when 68.5 percent of the general UK population described themselves as believers. A separate poll in the 90s found only seven percent of members of the American National Academy of Sciences believed in God."

Anonimowy pisze...

Wnioski masz widzę podobne - rozmowa staje się bezcelowa.
Ja nie wykluczam istnienia boga, bo nadal istnieje coś takiego jak prawdopodobieństwo z powodu braku poznania całej natury wszechświata. Owszem, można twierdzić: "wierze...pardon - przekonany jestem, że boga nie ma, gdyż dotychczasowe badania go wykluczają" i taki pogląd szanuję, ale trzeba być głupcem w moim mniemaniu by twierdzić: "boga nie ma, bo nie ma dowodu na jego istnienie"

Mam nadzieję, że wyczuwasz tę subtelną różnicę w obu stwierdzeniach...

Hmm, a tak w ogóle to nie zastanawiałeś się nad tym jacy my ludzie jesteśmy maluczcy w stosunku do ogromu wszechświata? Ja mam wrażenie, że póki co jesteśmy niczym małe mróweczki, które nie są w stanie ogarnąć wszystkiego... które gdy np. wejdą na ścianę domu, to nie dostrzegają , że to tylko mały jego fragment... widzą tylko płaską, porowatą powierzchnię i nic ponadto.



Poza tym nadal nie odpowiedziałeś na moje wcześniej postawione pytanie... przypominam:

>> A odpowiesz mi na moją wątpliwość... bo się nad tym głowię: czy każdy ateista ma wysokie IQ? Takie powyżej 120 :) <<

Może są jakieś badania zrobione w tym temacie? Poproszę o źródło :)

miszcz... pisze...

widzisz, angielski znam nieźle, a jeszcze lepiej radzę sobie z czytaniem ze zrozumieniem i nawet po angielsku. Więc potrafię odróżnić członków amerykańskiego "PAN-u" od "większości kadry" amerykańskich uczelni. Sprawdź w wiki ( na wiarę oczywiście) ile procent kadry jest członkami ichniego PAN-u. Amerykańskie uczelnie mają tyle osiągnięć nie dlatego, że tam są wybitni inteligenci tylko, że mają największe budżety na badania. Gdyby takie możliwości stworzyć w Polsce to Amerykanie mogliby naszym buty czyścić. Wyobraż sobie, że spędziłem tam sporo czasu i wiem o czym piszę. Podobnie z polskimi lekarzami. Gdzie nie pojadą to robią furorę superwykształconych i inteligentnych. No a co z tą miażdżącą większością Niemców za Hitlera? Cisza... I błagam rozszerz swoje horyzonty poza wiki

Anonimowy pisze...

PS. W międzyczasie zamieściłeś linki... nie odświeżałem strony, więc ich nie zauważyłem...

OK, statystycznie ateiści mają wyższą inteligencję, ale czy to oznacza, że KAŻDY? :)
Na temat wierzącego który ma wysokie IQ już się wypowiedziałeś... i stwierdzam, że to była dla mnie bardzo mało naukowa odpowiedź...

XYZPawel pisze...

Nigdy nie twierdziłem, że każdy. Jest silna dodatnia korelacja pomiędzy IQ a ateizmem. To jest fakt. O czym jeszcze gadać ?

To że świat jest nieskończony jest dowodem na istnienie boga ?!? :) Bez jaj :)
Z tym głupcem to nie komentuję, bo mi ręce opadły. Pomyśl lepiej o tej korelacji inteligencji z ateizmem.
No i gdzie ten dowód ?!? :))

miszcz

wśród linków, które dałem, jest też link do badania o dodatniej korelacji pomiędzy bogactwem i ateizmem :)
Może też dasz jakiegoś linka z badaniem ? :P

XYZPawel pisze...

I taka refleksja w stylu anonimowego:

trzeba być głupcem w moim mniemaniu by twierdzić: "krasnoludków nie ma, bo nie ma dowodu na ich istnienie"

smakowite :)

żegnający się miszcz... pisze...

bogactwo i ateizm idą w parze, to jasne i niczego nie potwierdza. Mówi tylko tyle, że ateistom brak wiary zastępują takie nowe religie jak nieokiełznany konsumpcjonizm, hedonizm, bycie sybarytą lub tworzenie pomysłów typu scjentologia. Obejrzyj sobie film Wstyd,główny bohater zapewne jest ateistą choć w filmie nic na ten temat nie ma. Natomiast jego życie jest bardzo "bogate". Sam też jest nieźle sytuowany. Chyba kończę dyskusję, zwłaszcza, że do poprzednich moich argumentów się nie odniosłeś, pewnie nie wiesz za bardzo co odpowiedzieć, a wróżka wiki milczy. Jedno jest pewne Twój blog już jest tak bardzo, jak to nazwałeś "dygresyjny", że zainteresowani tematyką audio zaczną go omijać. Już to robią. W klubie ateistów audiovoodu, ktoś wspomniał o nowych kolumnach które opisałeś z komentarzem, że reszta to same bzdury. Moje wpisy też do nich należą ale z twojej prowokacji

Endrju pisze...

Paweł leczy kompleksy :) Wszędzie widzi czarnych i ich majątki, ludzi żarliwie modlących się, do tego nazywa głupcami inaczej niż on myślących... mało tego - podejrzewa ich o wierzenie w boga lub audiovoodoo i oczekuje dowodu :)

Wyjedź chłopie do Iranu, wtedy to dopiero zatęsknisz za ateistyczną Polską :)
Żegnający się miszcz dobry film poleca Ci do obejrzenia.

XYZPawel pisze...

miszcz...

Jasne. Nie wiem dlaczego wierzący uważają się za lepszych od innych? Nie ma chyba większych sybarytów od księży :) Każdy ma brzuch :)) Ateiści mogą zachowywać się tak samo jak wierzący, ale nie tracą czasu na modły, są bardziej inteligentni i przez mogą dać więcej światu. A scjentologia to wiara, taka sama jak katolicka.

Przyszedłeś tutaj by mnie obrazić, nie wyszło Ci. Nie dajesz żadnych argumentów, a tylko poprzekręcane zmyślenia. W klubie ateistów napisał ta palton, "słynny" z tego, że przy świadkach nie był w stanie rozpoznać jednych kabli od drugich i różnych wzmacniaczy. Teraz twierdzi, że wtedy miał pomroczność jasną :) Generalnie jest niezbyt lotny, delikatnie mówiąc. A Ty potrafisz coś oprócz obrażania ?

Endru

Gdzie widzę czarnych i ich majątki ? I gdzie nazywam inaczej myślących głupcami ? Bloga pomyliłeś.

Iran to niedościgły wzór dla KK :)

Anonimowy pisze...

Paweł bardzo poważnie skruszyłeś/naruszyłeś fundament audiofilizmu w Polsce. Kiedyś wszystko grało i nikt o nic się nie pytał, dziś to się zmieniło, ludzie się pytają, sprawdzają , testują i porównują. W przestrzeni publicznej zaistniało zjawisko testu ABX, co rozwścieczyło to środowisko niesamowicie. Zwłaszcza przemysł kablarski ;)Tutaj masz desant z Audiostereo, który chce zaśmiecić twój blog ;) Zepsułeś interesy paru cwaniakom ;)Fajnie jest poczytać w mateczniku audiofili czyli Audiostereo jak są niszczeni w każdym aspekcie, kabli, wzmacniaczy itp np. w watku Ateiści Audio VooDoo, w zakładce hi-end jakakolwiek merytoryczna rozmowa o zjawiskach zachodzących w audio, oparta na faktach naukowych z dziedziny elektroniki, elektryki, akustyki jest z miejsca banowana, ot takie mentalne średniowiecze moderatorów tamtego forum. Pzdr.
FANtAStic

XYZPawel pisze...

FANtAStic
:)
Powoli się ta świadomość rozszerza, powoli, ale w dobrym kierunku :)

Desant, nie desant. Mam liberalne poglądy i każdy się może wypowiedzieć, nawet obrażać mnie w cywilizowany sposób :) (jeszcze nie musiałem usuwać żadnych komentarzy). Ostatnio na AS zauważyłem, że wkurzyłem kilku audiofili umiarkowanych :P

Anonimowy pisze...

cyt.
"I taka refleksja w stylu anonimowego:

trzeba być głupcem w moim mniemaniu by twierdzić: "krasnoludków nie ma, bo nie ma dowodu na ich istnienie" "


Lubisz obracać kota ogonem :) Wiesz zapewne, że przed Kopernikiem mówiono: "ziemia jest płaska, bo nie ma dowodu na jej kulistość" i co Ty na to? :)
Myślę, że czas odpuścić... ja Ciebie nie przekonam, a Ty mnie :) Ja nie lubię przyjmowania stanowiska, że już dziś wszystko wiadomo nt. wszechświata (bo tak naprawdę wiemy zaledwie tyle, co ta mrówka na ścianie domu), Ty przypuszczenie zamieniasz w pewność... dla mnie to za mało. Nie uważam się przy tym za tego lepszego, po prostu jestem bardziej dociekliwy, bo to napędza postęp i naukę (a czyż ta właśnie dociekliwość nie sprawiła, że Kopernik dowiódł swojej racji? :) ). Nie twierdzę, że uda się dowieść istnienia boga, bo może go faktycznie nie ma i wszystko dzieje się samo przez się, ale też nie można na tym etapie poznawczym stwierdzać, że go nie ma.
To mi trochę przypomina paradoks związany z kotem Schrodingera :)

A dygresje nt. religii myślę, że powinieneś porzucić, szkoda na to tego bloga... który jak ktoś słusznie zauważył zaczął zaszczepiać w świadomości audiofili
pojęcie testu ABX... oby tak dalej, gratuluję :)

Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

"...nie można na tym etapie poznawczym stwierdzać, że go nie ma."

Nie dokończyłem zdania:
...gdyż dotychczasowe badania go nie potwierdzają.

:)

XYZPawel pisze...

Posługuję się tylko Twoim sposobem myślenia... Mylisz się: przed Kopernikiem mówiono, że "ziemia jest płaska". Kropka. Bo tak ją każdy widział, tak jak do tej pory zresztą. A Kopernik to tylko sprawdził i dostarczył DOWODU, że jest inaczej. To jest nauka !

Na tym etapie poznawczym można stwierdzić , ze boga nie ma (jego istnienie jest niezwykle mało prawdopodobne) i krasnoludków nie ma i nie ma Latającego Potwora Spaghetti.

Dygresje na temat religii są potrzebne do zrozumienia myślenia audiofilii :) Jako prawdziwy racjonalista nie mogę tego pomijać, bo ktoś się może obrazić. Trudno. Takie są koszta postępu i nauki. Ja też byłem wściekły, gdy mi sugerowano, że kable nie grają ;) ale wyszło mi to na dobre :)

pozdrawiam i zachęcam do samodzielnego myślenia :)

Anonimowy pisze...

Przypuszczam, że tak mówiono przed Kopernikiem/Galileuszem. A czy mówili jak twierdzisz...hmm, kto tam to wie... Jeśli masz pewność, to podaj źródło, chętnie poczytam :)

Ale przyjmijmy, że jeśli nawet tak mówiono ("ziemia jest płaska". Kropka) to najpewniej tylko dlatego, że to było częścią doktryny kościelnej, która została tak przez kogoś sformułowana i spisana. Gdyż ten "ktoś" tak kiedyś stwierdził na podstawie ÓWCZESNEGO STANU NAUKI. Przy okazji pasowało to do innych przekonań, więc nie było przesłanek by twierdzić inaczej.
Do tego trzeba uwzględnić fakt, że ludzie bali się naruszać ten porządek świata z obawy o herezję... nawet obawiano się głośno dodawać: "bo brak na to dowodu".
A stosy bardzo chętnie rozpalano... ;)

Co do dygresji, to w porządku, ale powinieneś skupić się tylko na istocie wiary a nie wdawać się w niepotrzebne szczegóły (rozpasanie księży, stan majątkowy, kto jest autorytetem itp.) - do rozprawy na te tematy załóż inny blog :)

Anonimowy pisze...

Słyszałem o tym ale nie znalazłem źródła. tylko forum. które to komentuje :
http://translate.google.pl/translate?hl=pl&langpair=en%7Cpl&u=http://www.boards.ie/vbulletin/showthread.php%3Ft%3D2055016884
Jak w kontekście tego skomentujesz swoje autorytarne stwierdzenie:"Na tym etapie poznawczym można stwierdzić , ze boga nie ma (jego istnienie jest niezwykle mało prawdopodobne)"
62% to chyba ciut więcej niż "niezwykle mało prawdopodobne".

XYZPawel pisze...

Mówiono tak, bo tak to widać. Tak samo jak to, że słońce fruwa wokół ziemi, tak to każdy postrzega. To nie był stan nauki, bo wtedy nauki w nowoczesnym sensie nie było. Taki był POGLĄD.

Te 62% to jest z dupy wzięte. Tak to mogę skomentować :)To był znaczyło, że jest całkiem prawdopodobny. Tak jak krasnoludki. Swoją drogą krasnoludki są chyba znacznie bardziej prawdopodobne :)

A jak Ty definiujesz boga ?

A jak będę chciał, to całego bloga zmienię na walkę z KK :)

Anonimowy pisze...

Nie wiem którego Anonimowego pytasz o pojmowanie boga... ;P

Jeśli o mnie chodzi, to powiedziałbym, ale... nie na tym blogu :) Acz między wierszami mógłbyś to mimo wszystko wyczytać ;)

Walka z KK powiadasz... w porządku, Twój cyrk, Twoje małpki, wolałbym jednak by to był nadal (i przede wszystkim) blog o mitach w audio. Dlatego tu trafiłem i jestem stałym czytelnikiem :)

(Anonimowy wspominający o Koperniku)

XYZPawel pisze...

Szczerze mówiąc, to myślałem, że z tym samym piszę :)

tak to jest, jak się komuś nie chce imienia albo nicka wpisać :P

Tak czy inaczej: nie ma dowodu, nie ma boga :)

Czy wierzący się zastanawiali: JAK powstał bóg, jeśli istnieje ? ;)

Anonimowy pisze...

A czy komórka neuronowa wie, że jest częścią złożonego organizmu? Bo jej się przecież "wydaje", że tylko mózgu, bo nic więcej nie może w jej "rozumowaniu" istnieć! :P

Hmm, co jeśli żyjemy w "matrixie" a tym superkomputerem "ktoś" steruje:

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/11256/naukowcy-chca-sprawdzic-czy-zyjemy-w-matrixie

I na dokładkę:

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13147722,Prasa___15_latek_z_Francji_w_trakcie_stazu_podwazyl.html

Jednak nie wszystkie ustalenia są niepodważalne, być może za jakiś czas obecną naukę nie będziemy już nazywać nowoczesną...

Jak mawiał mój wykładowca fizyki: "Nie ma pewności czy obecny stan nauki to solidny gmach czy nadal jest to barak, który w każdej chwili może runąć" :)

XYZPawel pisze...

ale komórka to jest "trochę" mniej skomplikowany organizm od człowieka ?

Można tworzyć takie fantastyczne teorie. Jasne, ale to wciąż są fantastyczne teorie, bez oparcia w faktach.

Piszę, że proszę o dowód, bo nie wykluczam zupełnie istnienie "czegoś", ale jego istnienie jest tak mało prawdopodobne, że można zakładać, że go nie ma. A już modlenie się do niego uważam za "drobną" ekstrawagancję :)

A już dawanie kasy kościołom, to jest dymanie nas na maksa. Jakim cudem ktoś wierzy czarnym, że kogokolwiek reprezentują ?!?

Anonimowy pisze...

Z tą komórką to taki skrót myślowy ;)

Ciekawszym z punktu widzenia dyskusji jest paradoks Fermiego ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Paradoks_Fermiego ):

"Wielkość i wiek Wszechświata sugerują, że powinno istnieć wiele zaawansowanych technicznie pozaziemskich cywilizacji. Jednak takiemu rozumowaniu przeczy brak obserwacyjnych dowodów ich istnienia. Zatem albo początkowe założenia są nieprawidłowe i zaawansowane technicznie życie jest znacznie rzadsze niż się sądzi, albo metody obserwacji są niekompletne i ludzkość jeszcze ich nie wykryła, albo metody są błędne i cywilizacja ludzka poszukuje niewłaściwych śladów."

Hmmm... mnie szczególnie zaintrygowała druga część ostatniego zdania :)
Może być tak, że za bóstwo uznać możemy istoty stojące wyżej w skali rozwoju Kardaszewa ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Skala_Kardaszewa - na moje oko wystarczyłyby już dwa-trzy stopnie różnicy), które dysponują takimi zdolnościami i mocą, że uznajemy ich "działalność" za zjawiska nadprzyrodzone oraz mogą z łatwością maskować swoją obecność by były niewykrywalne przez ludzkie zmysły i jego aparaturę pomiarową (niczym Predator ;) ).

Do powyżej (i przy okazji z punktu widzenia logiki i nauki najbardziej słusznej teorii bytu, które można uznać za bóstwo) pasuje ponownie przykład z mrówkami - insekty nie mają praktycznie pojęcia, że mogą być obserwowane i/lub manipulowane przez człowieka... tak jak my możemy nie mieć pojęcia, że "ktoś" nas obserwuje :)


Z kolei dla różnych religii najbardziej pasuje teoria, że bóg to byt wszechmocny, zdolny do powoływania do życia wszechświaty i który istniał zawsze i ciężko pojąć (na zdrowy rozsądek graniczy to z niemożliwością) jak to jest możliwe by coś istniało bez początku i bez końca... Warto jednak zauważyć, że logika również potrafi "zgłupieć" w przypadku chociażby fizyki kwantowej... (bowiem "typowa" logika opiera się na tym czego człowiek doświadcza na co dzień).
Z punktu widzenia rozszerzonej skali Kardaszewa, może to być też cywilizacja, która osiągnęła siódmy poziom rozwoju, zwany też "boskim".
Może też być tak, że wszechświat sam w sobie jest owym, czczonym przez religie bytem, a my jesteśmy komórkami w jego organizmie...



cyt.
"Można tworzyć takie fantastyczne teorie. Jasne, ale to wciąż są fantastyczne teorie, bez oparcia w faktach."

Ja bym nie umniejszał rangi tym badaniom, bo mają one mocne podstawy teoretyczne:

http://odkrywcy.pl/kat,111402,title,Czy-zyjemy-w-Marixie,wid,15096448,wiadomosc.html?smg4sticaid=6fd7b

"Grupie fizyków z MIT (Massachusetts Institute of Technology), którzy korzystali z najpotężniejszych superkomputerów, udało się dokonać symulacji bardzo małej cząstki kosmosu - wielkości zaledwie kilku femtometrów. Może wydawać się to niewiele, ale najważniejsze w tym jest to, że efekt ich badań jest identyczny jak prawdziwy kosmos.

Już wkrótce, dzięki postępowi technologicznemu fizycy będą w stanie zwiększyć zakres symulacji. Obszar o wielkości zaledwie kilku mikrometrów mógłby już posłużyć do odwzorowania funkcjonowania całej komórki ludzkiej.

Niektórzy naukowcy sugerują, że badania naukowców z MIT wykazały, że cały nasz wszechświat mógłby być także symulacją komputerową. "

XYZPawel pisze...

Istnienie innych cywilizacji jest całkiem prawdopodobne, bo my istniejemy, więc dlaczego mielibyśmy być sami ?

Z Twojego linku: "Beane twierdzi, że jeśli nawet kosmos byłby zaawansowaną symulacją, istniałyby pewne ograniczenia. I teraz problem pozostaje w tym, jak je odnaleźć – dodaje naukowiec"

Brak najważniejszego, jak zwykle: dowodu :)

Gdyby Bóg istniał zawsze, to jaki problem w tym, że świat istniał zawsze ? Świat nie potrzebuje boga :)

Tu jest sedno sprawy :) Kto zyskuje na audiofili i wierze ? Wyłącznie firmy audiofilskie i kościoły instytucjonalne. Nie dość, że nie mają żadnego dowodu, że urządzenia audiofilskie działają i że jest bóg. To idą dalej i twierdzą, że oni odkryli kamień filozoficzny i potrafią kręcić cudowne kable a KK bez żenady twierdzi, że reprezentuje boga ! i każe sobie za tą reprezentację słono płacić !

To jest największy problem ! Uzurpatorzy !!!
Bo jak się nawet okaże, że jakiś bóg istnieje, to ok. Do tej pory mi nie przeszkadzał (bo nie dawał i nie daje znaku życia), to później też nie będzie :))

XYZPawel pisze...

a co do Matriksa, to pewno się zdziwisz, ale w zasadzie dowiedziono już (Richard Dawkins - Selfish Gene), że ludzie to są tylko maszyny przetrwalnikowe dla genów :)

Nasze życie nie jest celem, a środkiem przetrwania i podboju świata dla genów :))

Matriks jako żywo :) ale bez jakiejś centralnej inteligencji, tylko rozproszonej...

Anonimowy pisze...

co taka cisza? Paweł poszedł pikietować pod sejmem w sprawie zdjęcia krzyża?

Hekat pisze...

Uwielbiam tego bloga - z jednym, malutkim zastrzeżeniem. W momencie, gdy Autor przestaje pisać o sprzęcie audio i audiofilskich mitach a zaczyna swoje rozważania na temat wiary, głowa mnie zaczyna boleć od natłoku bzdur :-)
Czy szanowny Autor nie zdaje sobie sprawy, że dziesiątki, jak nie setki przypadków dziennie przyjmuje na wiarę i ani mu się śni dowodzić prawdziwości tych przypadków? Pierwszy z brzegu przykład. Mogę być a) żywym człowiekiem b) komputerowym botem. Autor zakłada, że jestem jedną z tych dwóch rzeczy, ale nie ma dowodu, ergo, wierzy. Oczywiście w tej chwili można powiedzieć, że mówimy o sprawach ważnych dla danej osoby, a moja prawdziwa tożsamość nie jest istotna. Jasne. Weźmy więc na warsztat tak hołubione przez autora nauki szczegółowe. Czy autor mógłby mi przedstawić jeden jedyny dowód naukowy na to, że świat fizyczny istnieje? Nie? Dlaczego? Bo to oczywiste? No tak, tylko oczywistość nie jest dowodem w sensie naukowym. Co więcej ten sam argument z równym powodzeniem mogliby używać ludzie wierzący, audiofile, a nawet osoby zakładające, że ten ktoś, kto komentuje ich wpisy na blogu, jest żywą osobą i np. zasługuje na odpowiedź (z botem kłócić się tak jakoś głupio chyba ;-) ).

O, i żeby nie było tak łatwo skonstruować ripostę bez argumentów a z przytykami wobec mojego światopoglądu, podpowiem, że jestem osobą niewierzącą, nawet formalnie.
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia!

XYZPawel pisze...

Ciesze się, że ktoś uważa, że uwielbia mojego bloga :) chociaż to nieprawda, bo uwielbienie nie znosi zastrzeżeń :P Dobrze byłoby jednak, gdyby czytał dokładniej :)
Pisałem:
"Oczywiście wygodnie i sensownie jest korzystać z opinii ekspertów, sam to często robię, bo niemożliwym jest sprawdzanie wszystkiego samemu, ale dobrze jest czasami powiedzieć „sprawdzam” i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ten ekspert, który za takiego się uważa i jest za takiego uważany przez innych, faktycznie jest ekspertem w danej dziedzinie? Czy zwykłym oszołomem , który pewną siebie i gładką gadką potrafi olśnić i zagadać słuchacza ? W dziedzinie audio niestety takich oszołomów jest mnóstwo. "

Czyli też przyjmuję różne rzeczy na wiarę, jak każdy :)
Czy jesteś botem ? Być może, ale mam 95% pewności, że nie jesteś, bo: dopiero niedawno udało się stworzyć boty, które dobrze udają ludzi, więc prawdopodobieństwo, że ktoś by testował takiego super bota na moim blogu jest nikłe :)

Jest pełno dowodów na to, że świat fizyczny istnieje: naukowcy stawiają hipotezy na ten temat, testują je i świat zachowuje się zgodnie z modelem. Weź do ręki długopis i puść go. Spadnie na ziemię ? No widzisz :) Nikt jeszcze nie sfalsyfikował tej tezy, więc można spokojnie przyjmować, że istnieje :) Podobnie jest ewolucją. Pozdrawiam serdecznie konsekwentnego niewierzącego :)

Hekat pisze...

Drogi Autorze :-)
Ja nie piszę o Twoich autorytetach w dziedzinie audio. Widzę, że je masz. Nie traktuj mnie więc jak idiotę, ślicznie proszę :-)
Moje zastrzeżenie, czego być może dostatecznie nie podkreśliłem w poprzednim wpisie, dotyczyły Twoich ogólnych spostrzeżeń na temat wiary jako takiej. Wiary, jako zjawiska, które w wielu swoich wpisach piętnujesz. Cytować mi się nie chcę, zakładam, że zdajesz sobie sprawę o czym mowa.

A teraz do rzeczy.

Prawdopodobieństwo nie jest dowodem. Z jakimś tam prawdopodobieństwem można uznać, że istnieje osoba, która przejdzie rzetelnie przeprowadzony test ABX i będzie wskazywała różnice w brzmieniu analogicznego sprzętu. Czy to oznaczać będzie, że te różnice istnieją, czy tylko to, że ktoś miał sporego farta przy zgadywaniu (jeśli zasugerujesz, że prawdopodobieństwo jest małe, popatrz na takiego totka, ludzie tam też wygrywają, choć szanse mają dużo mniejsze).
A zatem argument z prawdopodobieństwa nie jest dowodem w sensie naukowym (no chyba, że piszemy o mechanice kwantowej i np. równaniach Schroedingera ;-) ).

Dalej, upuszczenie długopisu, uderzanie głową w mur, czy jakiekolwiek tego typu doświadczenie nie jest absolutnie dowodem w sensie naukowym. To błąd logiczny, kiedyś ładnie nazywany błędem idem per idem. Czyli dowodzeniem czegoś za pomocą tego samego. Skoro masz dopiero udowodnić, że długopis istnieje (a o taki dowód prosiłem), nie możesz założyć w argumentacji, że istnieje, bo popadniesz w absurd.

"Dowody" na istnienie świata fizycznego mają taką samą wartość poznawczą jak dowody na istnienie Boga.

XYZPawel pisze...

ależ drogi Hekacie ! Ja też nie pisałem o autorytetach z dziedziny audio ! To była uwaga o ogólnej naturze, tycząca się życia w ogóle !

Mój drogi, w nauce jak najbardziej korzysta się z prawdopodobieństwa i jeśli ktoś by przeszedł jakiś test ABX z błędami mieszczącymi się w przedziale ufności to by znaczyło, że słyszy (z określoną pewnością).

Chyba jesteś filozofem, bo lubisz zagadki filozoficzne :) i lubisz dzielić włos na czworo... mi chodziło o to, że z obecnego modelu fizycznego wynika, że jak upuścisz długopis, to on spadnie na ziemię, czyli potwierdzi, że model działa. Problemy dopiero się zaczynają na poziomie kwantowym :)

A boga nie ma żadnym poziomie :))

Hekat pisze...

Wybacz mój komentarz w złym wątku. Niefortunnie kliknąłem.


Tak sobie czytam Twój komentarz, mój Drogi, i trochę się dziwię. Bo czym, jeśli nie przysłowiowym "dzieleniem włosa na czworo" jest nauka. Gdyby nie dociekliwość i chęć poznania prawdy, wytrwałość i podporządkowanie się logice, nauka nigdy nie powstałaby. Zresztą, sam przyznajesz, że gdybyś nie zaczął drążyć, wciąż tkwiłbyś w świecie grających wtyczek i kondensatorów.

Rzuć proszę okiem na takie hasła jak błąd "idem per idem" albo "błędne koło w definiowaniu", pomyśl, wypij może jakąś herbatkę albo kawusie i przyznaj - bo innego wyjścia nie ma - że dowodu na istnienie świata fizycznego brak.

Co się zaś tyczy prawdopodobieństwa, bardzo się ono przydaje, tyle, że nie w naukach przyrodniczych, a społecznych. Np. psychoakustyce - co pokazują testy ABX. Przy czym my o naukach społecznych (takich jak ekonomia, psychologia, socjologia czy historia) nie piszemy akurat.

W naukach przyrodniczych prawdopodobieństwo spełnia pomocną rolę w estymacji wyników doświadczenia na przykład, ale nie służy do budowania dowodów (wyjątkiem jest tutaj mechanika kwantowa z racji swego założenia).

Jednym słowem, wiesz, że coś dzwoni, tylko nie wiesz gdzie. I tym optymistycznym akcentem zakończę wymianę zdań. Miłego dnia!

XYZPawel pisze...

Gdyby traktować to co piszesz poważnie, to żadna nauka nie miałaby sensu, bo przecież po co badać coś, na co nie ma żadnego dowodu. Jak twierdzisz.

Załóżmy nawet, że tkwimy w jakimś matriksie, w takim razie jest to bardzo dobry matriks, bez fuszerki :) bo nic nie wskazuje na to, że jest matriksem :) Chyba, że ktoś udowodni, że jest :)

Tobie się wydaje, że wiesz gdzie dzwoni :)

"...wszystkie nauki są tylko nieświadomymi zastosowaniami rachunku prawdopodobieństwa; wyrok skazujący, wydany na ten rachunek, byłby przeto wyrokiem na całą naukę"

http://www.wiw.pl/biblioteka/klasycy_nauki/poincare_roz_11.asp

SoundSystem pisze...

Co słyszą niemowlęta? "...Kiedy sprwdzono reakcję starszych dzieci na dźwięki o różnej częstotliwości, okazało się, że skala dźwięków przez nie słyszanych jest szłyszanych aniżeli u dorosłych. Dziecko słyszy dźwięki niskie od szesnastu drgań na sekundę i wysokie do dwudziestu tysięcy drgań na sekundę. O ile dolna granica słyszalności dźwięków pozostaje nie zmieniona do końca życia, o tyle od okresu dojrzewania rozpoczyna się stopniowe obniżanie wrażliwości na dźwięki wysokie. Sześćdziesięcioletni człowiek słyszy już tylko dźwięki o częstotliwości dwunastu tysięcy drgań na sekundę. Do doprawdy ironia losu. Gdy osiągnie się wiek, w którym człowieka stać już na doskonały sprzęt hi-fi, to nie można w pełni docenić jego wartości. Niemowlę jest znacznie lepiej przystosowane do odbioru wysokich dźwięków, nie potrafi jednak docenić subtelności wielkiej muzyki..."

Ałdjofil pisze...

http://www.youtube.com/watch?v=Z7w1AK1jzc8

Ałdjofil pisze...

Myślę, że w rozumieniu istoty audiofilizmu (zbieżnym skądinąd z poglądami Gospodarza bloga) pomóc może próba odpowiedzi na pytanie, dlaczego u nas (i gdzie indziej) nie rozwinęło się jak dotąd na porównywalną skalę zjawisko videofilizmu. I to mimo okoliczności, że oglądanie daje statystycznemu konsumentowi (jak mi się wydaje) równie wiele satysfakcji jak słuchanie, a różnice w reprodukcji video przez rozmaite współczesne zestawy odtwarzająco-wyświetlające nie budzą żadnych wątpliwości i mogą być (w przeciwieństwie do mniemanych „własności sonicznych” torów audio) z łatwością i w sposób jednoznaczny opisane słownie przy użyciu istniejącego obecnie, wspólnego dla specjalistów aparatu pojęciowego. Te same czasopisma, które przy ocenie sprzętu audio stosują wyłącznie subiektywne „metody” odsłuchowe nagrań muzycznych lub filmowych ścieżek dźwiękowych, testując telewizory czy odtwarzacze mierzą – temperaturę barwową, luminację bieli i czerni, procent koloru podstawowego itd., oglądają – filmiki testowe z ruchomym wahadłem itp. Mimo to rynek high-end ogranicza się tu właściwie do bardzo drogich (zwykle zresztą reklamowanych jako „audiofilskie”) odtwarzaczy dvd i blu-ray, częściowo projektorów. Duży skok cenowy jest tu prawie zawsze uwarunkowany zwiększeniem powierzchni ekranu (klient wie, za co płaci, i w jakich proporcjach). Nie ma natomiast manufaktur produkujących videofilskie telewizory plazmowe itp., a obecne produkty tzw. drogich marek uzyskują w konsumenckich testach czasopism miażdżące oceny stosunku ceny do jakości. Do tego stopnia, że tutaj rozsądny klient musi zdawać sobie sprawę, że kupuje nie tylko produkt bardziej „prestiżowy”, ale i gorzej „świecący” od taniochy z Korei. Co ciekawe, trudno natrafić na hajendowy płaski telewizor choćby z tego powodu, że obróbka sygnału video w urządzeniach tych stoi najczęściej – niezależnie od ceny – na poziomie niższym niż we współczesnych odtwarzaczach BD w cenie ok. tysiąca złotych. Czyli techniczne możliwości stworzenia takich telewizorów istnieją, ale producentom zupełnie na tym nie zależy. Podobnie nie ma w Polsce w handlu high-endowych (high-endowych ze względu na istniejące obecnie możliwości obróbki obrazu 576i, 720p czy 1080i do 1080p) tunerów DVB-S i DVB-T; jedynym sposobem uzyskania z takiego urządzenia przyzwoitego sygnału 1080p jest skorzystanie z zewnętrznego procesora video (najtaniej wychodzi podpięcie się do „audiofilskiego” amplitunera kina domowego z własnym torem video).
Jestem bardziej videofilem niż audiofilem (którym mógłbym być tylko w konwencji żartu), uderzyło mnie jednak, że dyskusje na forach videofilskich mają charakter bardzo różny od dyskusji audiofilskich. Temperatura dyskusji videofili jest niska, użytkownicy odnoszą się do siebie z szacunkiem i nie nalegają na swoje racje, rzadko zdarza się wymyślanie od plebsu, głosy techników są w cenie. Przed ceną mało kto pada na kolana: raczej kombinują, jak by tu kupić dany sprzęt najtaniej. Powszechny (choć obiektywnie błędny, przynajmniej w części) jest pogląd, że ocena jakości obrazu jest kwestią subiektywną (indywidualną), i jakość obrazu nie znajduje się na tych forach w centrum dyskusji. Wynika to chyba z braku w tych amatorskich kręgach wspólnych kryteriów oceny jakości obrazu; użytkownicy widzą to samo, ale różnie wartościują poszczególne zjawiska; dla jednego o jakości stanowią żywe kolory, dla innego kolory zharmonizowane; jeden ustawia duży kontrast, tracąc szczegóły, inny odwrotnie. Nie wszyscy są w stanie dostrzec i poprawnie opisać zjawiska (np. schodkowanie, judder, halo, drżenie drobnych detali), które są obiektywnie zniekształceniami. Bardzo ubogi jest zasób określeń używanych w tych dyskusjach (największym bodaj komplementem jest dość prymitywne „obraz żyleta”). Kontrastuje to, powtórzmy, z ogromną rozpiętością niepożądanych zjawisk widocznych na ekranach współczesnych telewizorów.
Nie bez znaczenia jest też i fakt, że wszystkie chyba polskie pisemka videofilskie w ostatnich latach upadły, a audiofilskie mają się dobrze.
Zachęcam Gospodarza bloga do namysłu nad tym problemem.

Anonimowy pisze...

Nie liczyłbym na podjęcie tego wątku przez autora tego bloga, który w 90% poświęcony jest jego walce z wiarą, jakąkolwiek, przeważnie nie wiedzieć czemu w Bogu. Merytoryczne wypowiedzi autora to raczej rzadkość. Widocznie mało ma do powiedzenia, raczej stosuje wobec siebie jakąś terapię, może ma kompleksy, nie wiem?

XYZPawel pisze...

Anonimowi zawsze lubią błysnąć rozumem :) Ja myślę, że proporcję są odwrotne: 90% to walka z wiarą audiofilską a 10% to z wiarą w boga ojca, syna i kogoś tam jeszcze ;) Jeśli kolega chciał błysnąć jakimś merytorycznym wpisem, to mu się nie udało :P

Co do videofilii: nie ma się co nie zajmować, bo problem nie istnieje :) Pewno nie istnieje, bo oczy człowiek ma bardziej rozwinięte niż uszy i każdy może sobie sam sprawdzić co widzi. Z uszami jest chyba tak, że ludzie zostali przekonani, że są specjalne jednostki słyszące lepiej. Podobnie jest z winami. Też powszechnie się uważa, że są koneserzy, którzy mają wysublimowany smak, a to jest taka sama bzdura jak audiofilia.

A piosenka fajna :) Chyba mało popularna wśród audiofili :)

Ałdjofil pisze...

Chciałbym pogratulować Pawłowi hasła Wikipedii, zabrakło mi w nim jednak ustępu poświęconego ideologii audiofilizmu. Chęć odróżnienia się od „plebsu” nie jest postawą zasługującą na komentowanie, w obiegu pozostaje jednak także inne, bardziej „poprawne” uzasadnienie postaw audiofilskich. Ideologia (rozumiana jako fałszywa świadomość próbująca uzasadnić dane postępowanie na gruncie uznawanych w danym środowisku społecznym zaleceń normatywnych i norm moralnych) wygląda tu – w mojej ocenie – następująco: nieuzyskanie najwyższej jakości reprodukcji dźwięku pozbawia audiofila możliwości pełnego korzystania z geniuszu artystycznego kompozytora muzyki, taki mniej uprzywilejowany finansowo audiofil słyszy bowiem niezupełnie to, co sobie twórca zamyślił. Jest to równoznaczne z przypisywaniem sobie specjalnej zdolności doświadczania nadzwyczajnych wrażeń estetycznych. Przypuśćmy, że jest tak istotnie – tym niemniej uzyskanie w domu brzmienia istniejącego w umyśle kompozytora jest nieziszczalną mrzonką. Przyczyn jest kilka, i są one dobrze znane. Począwszy od brzmień instrumentów (które w przypadku dawnych kompozytorów mogły znacząco różnić się od współczesnych), poprzez aspekt wykonawczy (nie ma dwu identycznych wykonań, choć w muzyce poważnej różnice mogą być znikome), po niemożność uzyskania reprodukcji brzmienia „żywego”, wynikającą z różnych okoliczności obiektywnych. Należy tu wymienić przede wszystkim 1. niedoskonałość mikrofonów i arbitralność ich rozmieszczenia podczas nagrania stereo muzyki akustycznej, 2. niedoskonałość głośników (zafalowane charakterystyki itp.), 3. inne warunki kształtowania się fali dźwiękowej na żywo (orkiestra – wiele źródeł punktowych w przestrzeni) i w sali odsłuchowej (zasadniczo dwa źródła punktowe w przypadku systemu stereo). Można też powołać się na badaczy psychologii muzyki, z których wynika, że o doznaniach estetycznych zwykle decydują czynniki inne niż wierna reprodukcja brzmień absolutnych.
Namawiam zatem Gospodarza do rozbudowania hasła wikipedyjnego o ten aspekt audiofilizmu, lub nawet opracowania osobnego hasła poświęconego tej ideologii.

elemele pisze...

Porównując dwie -filie: audio i video, zaryzykuję stwierdzenie:
Ludzie nie przywiązujący zupełnie wagi do dźwięku, brzmienia etc. zadowalają się graniem zwykłej miniwieży przeważnie mają także tanie kino domowe i telelewizor LCD lub LED. Koneserzy dobrego sprzętu audio do kina używają stereo, a za ekran plazmy lub projektora. Co sądzicie o takiej tezie, czy jest tak jak przypuszczam. Z osobistego doświadczenia i z kilku przykładów znajomych tak właśnie jest ale to za mała próba by generalizować, może z waszych obserwacji wynika podobnie lub przeciwnie, podzielcie się swoim zdaniem

Ałdjofil pisze...

Moim zdaniem zdolność audiofilizmu do spełniania roli snobistycznego hobby wynika ostatecznie z zaszłości historycznych (o których częściowo pisał już XYZPaweł). W latach 60. i 70. funkcjonował już sprzęt hi-fi, i jako argument reklamowy wysuwano możliwość uzyskania dźwięku zbliżonego do słyszanego na koncercie. W dziedzinie video królowały wówczas małe, czarno-białe telewizorki lampowe; nikt nie odważyłby się twierdzić, że oglądanie takiego obrazu można porównać z wyglądaniem przez okno. Ówczesne projektory też pozostawiały wiele do życzenia. Z drugiej strony konstrukcja wzmacniaczy czy kolumn głośnikowych nie wymagała zaawansowanych technologii, na rynek weszło wielu tzw. „małych” producentów. Obecnie duże koncerny (bo tylko takie są w stanie efektywnie budować zaawansowane urządzenia video lub specjalistyczne podzespoły do nich) nie są zainteresowane rynkiem snobistycznym; struktura dochodów w różnych krajach jest taka, że więcej można zarobić, sprzedając tanio wiele sztuk danego wyrobu niż sprzedając mało po cenach kolekcjonerskich.
Trzeba też zadać pytanie, jakie jest rzeczywiste uzasadnienie dla wysokich cen. Obecnie produkcja drobnych podzespołów nie stanowi problemu technologicznego, a cena jednostkowa zależy od wielkości produkcji. Podzespoły dobre (np. najnowsze procesory video) są drogie nie dlatego, że trudno je wytworzyć, ale dlatego, że są produkowane na niewielką skalę. Dlaczego na niewielką skalę? Bo brak klientów, ci zaś nie zamawiają, bo podzespoły te są drogie. I koło zamyka się. Ktoś dopiero musi je przerwać.
Inna sprawa, skąd wiara w niezwykłe walory wytworów manufaktur; nie z tradycji, bo właśnie postęp (jakiego czekujemy od nowych modeli) tradycję unieważnia, nie z prac badawczo-rozwojowych, bo chałupnicy takowych nie prowadzą. Naiwni wierzą, że chałupnicy dużo słuchają i „budują na słuch”; kto chce, niech wierzy, nie można na to wiele poradzić.
To, że w dziedzinie video nie ma prawdziwego high-endu (nie widziałem w polskiej prasie recenzji telewizora, gdzie napisano by, że obróbka video stoi w nim na najwyższym spotykanym obecnie poziomie; widziałem natomiast takie stwierdzenia w recenzjach odtwarzaczy BD), nie wynika z większej „czułości” oka w porównaniu z uchem, mniejszych możliwości autosugestii (kilka tygodni temu w pewnym salonie audiofilskim sprzedawca ciężko obruszył się na moją opinię, że świecący właśnie na ścianę chajendowy projektor za wiele k PLN daje obraz pod pewnymi względami znacznie gorszy (mniej kontrastowy i mniej kolorowy) niż moja tania plazma; przychodzę do domu, sprawdzam: typowy kontrast ANSI u projektorów 200-400, w plazmach 1000-2000...). Tym bardziej bowiem istnieją możliwości, by nie powielać złych rozwiązań w kolejnych generacjach sprzętu, a implementować szybko rozwiązania najlepsze i nieco tylko droższe. I tym bardziej może to zostać docenione przez konsumentów. Jeżeli tak się nie dzieje, widocznie producentom na tym nie zależy (klienci i tak kupią, bo nie ma lepszych; weźmy chociaż opóźnianie wejścia na rynek nowych technologii płaskich ekranów). Producenci nie potrzebują też pisemek, które dodatkowo nakręcałyby rynek (wypada sądzić, że rynek kupujących płaskie telewizory jest znacznie większy niż grono czytelników tych pisemek z okresu, gdy jeszcze funkcjonowały).

elemele pisze...

nie ustosunkowałeś się do mojej tezy: audiofil=plazma (ew. projektor) plus stereo; nieaudiofil=LCD, LED plus kino domowe

Ałdjofil pisze...

Skłonny jestem przyjąć, że użytkownicy sterowani przez krajowe pisemka audiofilskie preferują plazmy (jest to zresztą na swój sposób racjonalne; sam mam plazmę, i chociaż haniebnie brzęczy, nie powróciłbym już chyba do lcd/led). Trudno mi natomiast uwierzyć, by świadoma rezygnacja z dźwięku dookólnego na rzecz stereo (zwłaszcza w instalacjach korzystających z projektora, czyli zaprojektowanych w dużych pomieszczeniach) mogła być zjawiskiem bardziej typowym. Byłby to rodzaj jakiejś dzikiej, niezrozumiałej ortodoksji.
Ideałem audiofila jest osobna domowa salka kinowa (z instalacją kina domowego 7.1) i osobny domowy salon odsłuchowy (stereo). Przypomina mi się post jednego z użytkowników forum audiostereo.pl bodaj (podobno tegoż z tatuażem na czole :)), który twierdził, że ma osobne audiofilskie mieszkanie: jeden pokój tylko do słuchania muzyki, w pozostałych pokojach same płyty. A mieszka chyba gdzie indziej, tam tylko wpada realizować swoją pasję :)

Anonimowy pisze...

Pawle, myślę, że największą korzyścią Twojego bloga, jest dosłowne ratowanie ludzkiego szczęścia, spokoju ducha i pieniędzy. Gdy człowiek kupi sobie pierwsze w życiu trochę lepsze słuchawki Tonsil Sd-601, słyszy, że jest różnica, gdy przesiądzie się z nich na Philips lub Aiwa, znów słyszy, że jest lepiej, potem jest kolej na Sennheiser 595 - jakaż rozkosz dla uszu. Ale czyta na audiofilskich forach o innym sprzęcie kosztującym krocie. Zaczyna być nieszczęśliwy, że nie stać go na lepszy sprzęt. W dodatku jakiś audiofil napisał, że zenki 595 to shit :-) Trafia na oszołoma, który pokazuje kable za 9000 zł, myśli sobie - coś w tym musi być. Skoro coraz droższy sprzęt, grał coraz lepiej (doświadczenie empiryczne autora) - to jak cudownie muszą grać te kolumny za 6000 zł? Nota bene z głośnikami 16 cm :-) A mówili mu w szkole, że głośnik niskotonowy powinien mieć 25 cm średnicy, ale przecież cała rzesza audiofili nie może się mylić :-) A te kable po 400 zł też pewnie lepsze od moich za kilkadziesiąt. No i interkonekty (bu ha ha) też by się przydało zmienić. I zaczyna się kołowrotek. Audiofile są jak sekta. Wystarczy, że im uwierzysz i już słyszysz :-) Dziękuję Pawle i pozdrawiam serdecznie

elemele pisze...

Wszyscy zapominacie, że jest tak zwany zdroworozsądkowy środek. Przecież nawet autor bloga nie używa do zalisania swojego sprzętu kabla od żelazka czy też interkonektu za 5 zł ze sklepu dla idiotów. Nalepiej jakość kabla przetestować na wizji na przykładzie HDMI. Jak wstawi się najtańszy z możliwych to w moim przypadku nawet obrazu nie było bo coś tam ze stykami było nie teges. Jak kupi się bardzo przyzwoity powiedzmy za 100 zł to ma solidne wtyki i obraz bez zarzutu. Potem powiedzmy pójdzie się za tropem jakiejś nawiedzonej recenzji i kupi kabel przecież cyfrowy za kilka tysięcy i różnicy nie zobaczy się żadnej. Podobnie jest z audio choć trudniej to zaobserwować bo słuch nie jest tak wprawny w wychwytywaniu różnic jak wzrok. Reasumując: bazowanie na najtańszych sprzętach/kablach jest takim samym głupim ekstremizmem jak kupowanie kabli czasami przekraczającymi wartość tego co łączą. Czyli to minimum trzeba na kabelki wydać aby nie mieć kłopotów i sądzę, że tak robi przynajmniej 60% miłośników muzykii sprzętu audio. Reszta to Ci co prowadzą jałowe dyskusje wyzywajać się nawzajem od głuchych lub złotouchych.

XYZPawel pisze...

Cieszę się jak dziecko jak ludzie oszczędzają dzięki mnie :)

Co do kabli: to właśnie mam najtańsze :) Uważać trzeba z wtykami, żeby się nie rozpadły, ale ogólnie kablami, po prostu, nie ma co się przejmować :) Do zwrotnicy mam kabel ucięty z lampki nocnej :) Do kolumn porządne kable 2,5 mm2 za 2 zł metr :) Ci złotousi są takimi samymi głucholami :)

Ałdjofil pisze...

Przy analogowych połączeniach video jakość kabla (a dokładniej jego ekranowania) ma znaczenie. Źle ekranowany kabel scart wprowadza szum do obrazu. Można ten szum zobaczyć na ekranie telewizora, można go też „pomierzyć” – w telewizorach, które mają automatyczną redukcję szumu, wystarczy załączyć odpowiednią grafikę, i wówczas widać uaktywnioną funkcję (zmieniająca się długość paska symbolizującego poziom redukcji). Po podłączeniu lepszego kabla szumu jest mniej, a pasek redukcji pozostaje nieaktywny. Sam kupowałem około roku 2001 płaskie Profigoldy 0,5m bodajże po 250 zł sztuka (przepłaciłem, bo dłuższe scarty porównywalnej jakości można było kupić już za ok. 100 zł).
Na szczęście teraz jest hdmi, i jakości obrazu nawet najtańszy nie zmieni. W sklepie (nie) dla idiotów krótkie hdmi (0,75m) można kupić za 15 zł. Takie tanie kable są zwykle mało elastyczne (mają plastikowy płaszcz). Jeżeli zatem gniazdo hdmi jest kiepskie, może się zdarzyć, że naprężenia w płaszczu zmienią pozycję wtyczki, i któryś z pinów przestanie kontaktować. Sam miałem sytuację, gdy po ponownym podłączeniu kabla niespodziewanie znikła zielona składowa obrazu. Okazało się, że w pionowym gniazdku hdmi obluzowała się część wtyczki. Sam dość szybko zorientowałem się, w czym rzecz, ale ktoś mniej kumaty mógłby w takim wypadku reklamować telewizor.
W każdym razie, 100 zł za krótki kabel hdmi to za dużo.
Półżartem: jak wykonać własnym sumptem najwyższej klasy interkonekt cyfrowy (do elektrycznego gniazdka Digital Audio Out)? Otóż, należy z pudła po użytkowanym przez siebie odtwarzaczu blu-ray wydobyć kabel z cinchami żółtym, czerwonym i białym, a następnie oderwać po zgrzewce przewód zakończony żółtymi cinchami od pozostałych dwu. I gotowe :)

Anonimowy pisze...

Podejrzewam, że się zwyczajnie popisujesz swoją abnegacją, to takie audio hipsterstwo. Chciałbym widzieć jak ucinałeś ten kabel od lampki nocnej, czemu zniszczyłeś lampkę? jak nie była Ci poztrzebna to mogłeś ją komuś oddać, a tem kawełek kabla takiego jak w lampce kupić za 1 zł w sklepie.

XYZPawel pisze...

Ałdjofil

Wymagania dla sygnału video są znacznie większe, niż dla audio. Jeśli są wyraźne znaki, że dany kabel nie ekranuje dobrze, czy nie styka, to jasne, że warto o to zadbać, ale to nie są kosmiczne pieniądze, żeby to opanować. Po prostu temat jest tak banalny, że szkoda na niego czasu :) Co najwyżej warto się pośmiać.

Anonimowy

Mam takie kable:

http://xyzpawel.blogspot.com/2008/12/projekt-orion-w-budowie.html

I nie mam z tego powodu żadnych kompleksów :) Te kable są "good enough". Lampka była już zepsuta, więc spoko, możesz odsapnąć :) Nie ucierpiało też żadne zwierze :))

Anonimowy pisze...

ale gdzie byli w tym czasie rodzice!!!

XYZPawel pisze...

Na pewno Ciebie pilnowali :)

Anonimowy pisze...

a czy byli trzeźwi i czy została zaoferowana pomoc psychologa?

Anonimowy pisze...

Paweł, coś nowego byś napisał na blogu ;)

FANtAStic

Anonimowy pisze...

Częściej powinny pojawiać się tak dobre wpisy:)

Anonimowy pisze...

No i tow. Palton po raz kolejny okazał się sprzedajną kur*ą (to nie zawód a stan umysłu) zamykając jedyny sensowny wątek na AS o audio voodoo hehe.
Tylko, że te ćwoki myślą, ze sprzedajną na czele, że jak pozamykają wszystkie nie pasujące im tematy to audiofilia wróci do łask, no niestety już nie, ludzie mówią i piszą o ABX, testują i porównują i wyrabiają sobie własne zdanie w oparciu o wiedzę, a nie o literaturę SF uprawianą przez pisarzy SF Rykę i Pacułę na ten przykład. Jak się po raz kolejny okazuje, polski audiofil to jest mentalna wieś i słoma z butów, czego nie zmieni nawet Focal Utopia w salonie i poklepywanie się po plecach mówiąc np.: ja słyszę kable, po czym goli się frajerów (w porozumieniu z producentem tychże) za 1,5 metrowy kabelek za kotę np. 5 tys. wmawiając, że usłyszy się nirwanę ...

FANtAStic

XYZPawel pisze...

Z zapartym tchem śledzę te wstrząsające wydarzenia :) ale nie oszukujmy się, to jest norma na AS. Ja to już wszystko przerabiałem :) Jak chłopaki nie spokornieją, to co najwyżej będą mogli uderzać tylko ze swoich blogów :)) ale faktem jest, że beton na AS coraz bardziej kruszeje... :)

Anonimowy pisze...

Straszne. http://www.computeraudiophile.com/f13-audiophile-downloads/why-does-apple-lossless-44-1k-have-superior-sound-aiff-1411-2-kbps-2012-a-10417/

Anonimowy pisze...

generalnie z tezami autora bloga się zgadzam - ALE - zrobiłem sobie ostatnio test porównawczy mojego wzmacniacza z innym, mocniejszym. Oba miały pasmo przenoszenia bardzo równe. Poziom głośności starałem się ustawić na jak najbardziej zbliżony, uszy w tym samym miejscu. Rezultat odsłuchu taki że jestem mocno przekonany o tym że grały różnie - mocniejszy lepiej. O przesterowaniu nie mogło być mowy. Oczywiście nie był to test ABX ale różnice były słyszalne na tyle że jestem zaniepokojony myślą, że audiofile mogą mieć rację - przynajmniej jeśli chodzi o wzmacniacze

Anonimowy pisze...

Paweł opierdalasz się nieprzeciętnie aby cie rozruszać wklejam link ;)

http://0db.pl/2013/05/19/monitor-behringera-kasuje-zestawy-hi-end/

I co terass? ;)

FANtAStic

XYZPawel pisze...

Sprzedam Oriony :P

A tak serio, to już Linkwitz chwalił Behringery :) Co do Pana dr to trzeba by spojrzeć na jego badania, żeby coś powiedzieć. Ale cudów nie ma, te monitorki przenoszą od 50Hz, a Oriony od 20Hz :) Ale trzeba zauważyć, że w tych monitorkach jest używana zwrotnica Linkwitza-Rileya :)

Anonimowy pisze...

Witaj Pawle, witajcie inni zapaleńcy audio.

Jestem muzykiem-amatorem. Wiele słyszałem. I być może w tym tkwi moj problem. Lub tez problemow nie mam. Zawodowo zajmuję się aspektami technicznymi/inżynierskimi, zatem świat nauki i inżynierii też nie jest mi obcy. Po wielu latach po kupnie duzego mieszkania skompletowałem swoj pierwszy powazniejszy zestaw HiFi. Najwięcej kasy włożyłem w kolumny podłogowe ponoć bardzo dobrej audiofilskiej firmy rodem z Włoch. Wybrałem je, bo ślicznie zagrały i wyglądają wybornie. Tutaj przyznam, ze mogłem celować taniej i równie dobrze, ale taki miałem kaprys. Natomiast elektronika to zestaw Yamahy serii 700. Wybrałem amplituner stereo, bo chciałem mieć radio we wspolnej skrzynce ze wzmacniaczem. Celowo nie brałem wzmacniacza A-S700, tylko amplituner STEREO R-S700. Odtwarzacz CD do CD-S700. Kable nie najgorsze. Wyboru dokonalem po kilkunastu odsluchach w salonach HiFi. W pewnym momencie mialem juz dosc, ale decyzje podjalem.

W pozniejszym czasie zajrzalem na fora o tematyce Audio. Nawet postanowilem sie zarejestrowac i poduczyc troche.

Ale do czego zmierzam? Otóż to tego, że postanowiłem na własnej skórze sprawdzic czy uzywany stary wzmacniacz stereo HiENDowej firmy polozy na lopatki moja Yamahe, z ktorej wiele osob szydzi, ze sterylna, zimna, techniczna, bez wyrazu, bez uczucia itp. Mowiono mi, ze zmiecie ja ze mna z fotela, ze Yamaha to szambo i umie wyprodukowac skutery, a za audio niechaj sie nie bierze. Luzik. Moj umysl scisly podpowiedzial mi: Sprawdz! Przekonaj sie na wlasne uszy czy to prawda. Wzialem wiec taki jeden uzywany piecyk dunskiej firmy DENSEN BEAT B 100. Sprzewadca w komisie z uzywanym sprzetem HiFi chcial za niego 2000zl. Potwierdzil jak inny znawcy, ze zmiecie Yamahe z fotela, bo to inna szkola brzmienia itp. Zostawilem zaliczke i przytargalem piec do domu. Podlaczylem. Nawet sprawdzilem czy gniazdo mam dobrze podpiete do fazy, bo ponoc ten piec jest na to mocno uczulony. Bylo OK. Podpialem i... Rewelacja! Brzmi pięknie. Zaczalem sluchac swojej ulubionej muzyki z wielu plyt CD. Z winyla nie moglem, bo ten super sprzet nie mial wejscia Phono, a ja nie mam zewnetrznego preampu gramofonowego. Trudno. Nastepnego dnia to samo, az w koncu cos mnie tknelo bym zaczal porownywac z Yamaha. I czar prysl. Poprosilem malzonke by pomogla mi w slepych testach. Przeszkolilem ja w przepinaniu kabli glosnikowych i IC. Na czas przelaczania sprzetu musialem wychodzic na balkon, bo Densen charakterystycznie strzela w kolumny podczas wlaczania - ponoc brak filtrow i brak sprzezenia ujemnego zwrotnego w tej dunskiej slynnej konstrukcji i wali w kolumny podczas wlaczania. Porazka. Yamaha jest cichutenka podczas wlaczania. Testowalismy kilkanascie razy. Na dwoch roznych poziomach glosnosci. I niestety nie bylem w stanie wskazac ktore urzadzenie gralo. Jedynie co moglem stwierdzic, ze Yamaha gra ciut jasniej niz Densen, ale to tylko wtedy, gdy widzialem co gra. W tescie ABX niestety czulem sie jak glupiec. Musialbym strzelac. CDN

Anonimowy pisze...

Tak jak pisalem, jestem muzykiem-gitarzysta. Przerzucilem tony sprzetu gitarowego. Mam 4 gitary, 2 piece, w tym jeden lampowy, mnostwo kabli i efektow podlogowych. Z muzyka zwiazany jestem od malego dziecka. Koncertow zaliczylem mnostwo. Sluch mam. Nawet mierzony aparatura pomiarowa podczas specjalistycznych badan lekarskich. Uwazam, ze slysze wiecej od ludzi z mojego najblizeszego otoczenia. Przez kilka osob z forum AS zostalem wysmiany, ze pewnie gluchol jestem i nie znam sie na audio. Sprzet oddalem, zaliczke odzyskalem. Skontaktowalem sie ze znajomym, ktory posiada zestaw amp+CD Densena, ten sam model i tez kolumny Sonus Faber. To on mnie najbardziej namawial na testy Densena i ze po testach nie bede chcial go oddac, bo rozwali moja Yamahe w cholerę! Niestety nie była to prawda. W moim pomieszczeniu odsluchowym, z moja akustyka, kolumnami i kablami to nie zagralo lepiej od nowego amlitunera Yamahy za 2000zł. Pisalem koledze o slepych testach, ze poleglem na nich, a dokladniej, ze sprzet poległ, bo zadnej roznicy nie uslyszalem. Kolega przyznal mi sie po dluzszym czasie, ze on audiofil kieruje sie rowniez innymi zmyslami niz sluch. On musi widziec, musi poczuc, powachac sprzet. Tylko tak moze delektowac sie dzwiekiem. Stwierdzil, ze samo sluchanie to nie wszystko. Rzekomo przyznal sie, ze jest pewnego rodzaju snobem i utozsamia sie z wartoscia sprzetu. Nie moglby sluchac Yamahy, bo to nie audiofilski sprzet i nawet gdyby zabrzmiala tak samo jak Densen, to wybralby Densena, bo ma dwie duze zlote galy, jest prosty, ma piekna czarna kanciasta obudowe i karteczke w srodku z podpisami montera-jakosciowca firmy Densen Audio Technologies itp. A amplituner jest zly, bo nie audiofilski, bo ma radio, poretla barwy tonow oraz pokretlo Loudness/Contour, a caly uklad mozna wyciszyc jedym przyciskiem "Pure direct".
Smiano sie ze mnie, ze muzyk, ze ogluchl od gitary. Ze muzycy slysza inaczej i skupiaja sie w muzyce na czyms innym niz audiofile itp. Wtedy zaczelo do mnie docierac, ze ten swiat jest troche zaklamany. Nie twierdze, ze wszystko gra tak samo. Oczywiscie nie gra tak samo. Twierdze jedynie, ze w pewnych warunkach odsluchowych drozszy wzmacniacz, nawet prosty konstrukcyjnie wewnatrz o krotkich sciezkach sygnalowych, niczego nie zmieni. Szkoda wydawac kase na to. Uwazam, ze madrzej jest wymienic kolumny na lepsze, ewentualnie poprawic akustyke/zmienic pomieszczenie odsluchowe. To testow dostalem dobre interkonekty firmy Leema Linx 2x1m. Kosztowaly cos ponad 1000zł. Nie uważam, by cos moj system zamulilo i przyblokowalo. Kolumny, ktore posiadam to Sonus Faber Toy Tower. Stoja na kolcach.

Pozdrawiam Pawła mimo jego czasami kontrowersyjnych pogladow religijnych. Ale przynajmniej okreslil sie i jest konkretny w tym co pisze. Nie leje wody. Pisze prosto z mostu nie owijajac problemów w pajeczyne filozoficzno-psychologiczna.

Łukasz

Anonimowy pisze...

A po co ci kable za 1 kzł? Też wiele lat grałem,różne rzeczy (gitara basowa). Poprawnie skonstruowany, zgodnie z regułami sztuki wzmacniacz w teście ABX będzie nie do odróżnienia od innego w ten sam sposób skonstruowanego. Różnice pomiarowe oczywiście są ale dopiero na którymś tam miejscu po przecinku ale tego nawet najbardziej uzdolniony nietoperz nie wychwyci słuchem. Poza tym typowy audiofil nie skończyłby nawet zasadniczej szkoły zawodowej o profilu elektrycznym czy elektromechanicznym, te zagadnienia są dla nich czarną magią, a mają najwięcej do powiedzenia w temacie zjawisk jakie związane są z elektrycznością, elektroniką itp. Jeszcze raz: NIE MAJĄ ŻADNEJ WIEDZY Z TEGO ZAKRESU, ŻADNEJ!
Na forach takich jak AS działa sporo osób z branży (cześć jawnie, część nie) i ich naganiaczy, ich opinie o sprzęcie można o kant tyłka potłuc. Podstawa to kolumny,odpowiednia adaptacja akustyczna pomieszczenia i tyle. No i pamiętaj słuchaj muzyki a nie sprzętu, bo jak to drugie to jest z tobą coś nie tak i piszę to bez złośliwości.

FANtAStic

Anonimowy pisze...

Kabel IC za 1kPLN dostałem od sprzedawcy do testowania Densena. Zapytał mnie jaki mam IC w domu. Ja mu na to że Audioquesta GoldenGate za ok. 230-250zł. On się skrzywił i stwierdził, że do mojego kabla nie ma sensu podpinania Densena. Wziąłem. Dopiero gdy oddawałem sprzęt dowiedziałem się, że to tak drogi interkonekt. Sprzedawca stwierdził, że to jeden z tańszych, bo mają i takie za 17 000zł. Oczywiście testy robiłem na jednym kablu.

Myślę, że masz rację. Typowi audiofile nie rozróżniliby tercji od kwarty, a wypowiadają się na temat niuansów brzmieniowych wzmacniaczy/kabli. To śmieszy, bo skoro ktoś nie słyszy interwałów, to jak ma słyszeć rozdzielczość średnicy, czy aksamitność dolnego podzakresu tonów wysokich?

Pozdrawiam,
Łukasz

Anonimowy pisze...

Widzisz cała ta audiofilia to jest zabawa dla dużych chłopców. Chłopcy ci pompują swoje echo przynależnością do właśnie do audiofilskiej elity, gdzie wyznacznikiem jest przerzucenie ton sprzętu i cena. Cena jest najważniejsza, im więcej kasy władowanej w sprzęt, kable itp. tym status takiej osoby jest w swoim i nie tylko mniemaniu wyższy. Za pieniędzmi wg. takich ludzi idą nadprzyrodzone zdolności, ludzie ci słyszą niesłyszalne, są alfami i omegami w każdej materii związanej z audio, racjonalne argumenty ze świata nauk ścisłych są negowane, często w sposób wręcz zdumiewający, gubiący jakiekolwiek znamiona zdrowego rozsądku. Zauważ taką prawidłowość w polemikach między takimi osobami, mówią oni (audiofile) ze słuchali wzmacniacza XYZ ;) kabla XYZ, transportu XYZ itp, zapytasz się a gdzie tu muzyka? No właśnie ..., muzyki nie ma, są samplery, audiofilskie plumkania majace w sobie tyle emocji co zamulony stu letni staw itd. Nauka już dawno określiła jak słyszymy ( z wiekiem coraz gorzej), co słyszymy.
W technice audio już w zasadzie wszystko powiedziano, idzie to obecnie w stronę funkcjonalności, miniaturyzacji, dizajnu. Owszem są sprzęty śmieciowe, zrobione byle jak i tak też grające ale nie o nich tu mówimy. Ci co byli bardziej odważni zaczęli sobie robić banalnie proste testy ABX (oczywiście dla audiofili one są nie do ogarnięcia i są mega trudne) , zaczęli interesować się i czytać na temat zjawisk zachodzących w szeroko rozumianej elektryce, elektronice i na podstawie tej edukacji zaczęli wyciągać własne wnioski, a nie `prawdy objawione`, które do tej pory serwowały im gazetki audio czy fora internetowe opanowane przez reklamodawców, ich naganiaczy i zwykłych idiotów mających zamiast mózgu guano. Generalnie jest to temat na dłuższą pogawędkę.

FANtAStic

Anonimowy pisze...

Są sprawy w tematyce audio dyskusyjne - powszechnie trudno znaleźć człowieka, który przyzna się do słyszenia różnicy między kablami głośnikowymi. Temat zakrawa z naukowego, jak i organoleptycznego punktu widzenia na abstrakcję i pozostańmy tu przy nierozmowie. Łapanie jednak w krąg śmiechu ludzi słyszących różnicę między jednym czy drugim wzmacniaczem jest już ignorancją na solidnym poziomie.

XYZPawel pisze...

Ignorancją na super solidnym poziomie jest komentowanie czegoś, czego się ZUPEŁNIE nie zrozumiało :) Wy audiofile macie swój świat, ok, rozumiem to, ale ja mam prawo się z niego nabijać :)

Anonimowy pisze...

Witam - pytanie mam - na audiostereo nie będę go z oczywistych powodów zadawał ;D - czy bit perfect w komputerze ma jakiś sens i się w to bawić czy też nie wpływa na jakość muzyki? A samo przesyłanie do daca po spdif jest w jakiś sposób gorsze niż dac usb? Jak ktoś ma doświadczenia w temacie będę wdzięczny za komentarz :)

XYZPawel pisze...

Ostatnio dożynki na AS :P trzeba uważać :) Teraz praktycznie każde urządzenie jest bit-perfect, więc nie ma potrzeby się tym ekscytować, chyba że jest jakiś DSP włączony i "ulepsza" dźwięk, wtedy się można martwić :) spdif czy usb, jeden pies :)

Anonimowy pisze...

XYZPawel pisze...

Ignorancją na super solidnym poziomie jest komentowanie czegoś, czego się ZUPEŁNIE nie zrozumiało :) Wy audiofile macie swój świat, ok, rozumiem to, ale ja mam prawo się z niego nabijać :)
17 czerwca 2013 20:10


Takie wpisy sugerują (patrząc LOGICZNIE), że stracił Pan tzw. dystans. Sam stał się Pan "dewotem" swoich przekonań.
Ale Pańska logika jest... dziurawa. Wypisał Pan epopeję nie podając ŻADNYCH logicznych argumentów. Tworzy Pan tezę w którą należy ślepo wierzyć albo zostać przeklętym... Coś to przypomina ?
Nie jestem audiofilem. Mam stary sprzęt audio, który rzadko włączam. Pamiętam jednak jak z 20 lat temu pojechałem z kolegą (tak... audiofilem) kupować odtwarzacz CD. Wziął mnie pewnie właśnie dla tego, żeby mieć opinię kogoś z "zewnątrz". Nie kupował sprzętu z dolnej półki. Testy były prowadzone w profesjonalnym sklepie. Mieliśmy do dyspozycji dowolny sprzęt znajdujący się w sklepie. Pierwsze co sprawdziliśmy - to kable. Zaznaczam - cały czas będę pisał o sprzętach muzycznych analogowych. Jedyne "0 i 1" były pomiędzy płytą i przetwornikiem w odtwarzaczu CD. Jako nie-audiofil zaliczyłem opad szczęki. Zmiana kabli przy tym samym sprzęcie, tej samej płycie w tym samym pomieszczeniu powodowała zmianę dźwięku. Żąda Pan logiki - proszę; materiały z których robione są kable przesyłowe charakteryzują się różną przewodnością. Lepsze.. tfu, lepiej przewodzące są droższe ponieważ wykonane są z droższych materiałów. Dodatkowo ważny jest przekrój takiego kabla. To jest tak samo jak w instalacji elektrycznej w domu - drut miedziany o większym przekroju daje stabilniejszy prąd od drutu o mniejszym przekroju, nie mówiąc już o drucie aluminiowym. Czy to jest dla Pana logiczne ? Jeśli tak - to z dźwiękiem przesyłanym analogowo jest dokładnie tak samo. I dla tego na lepszym kablu słychać więcej. Warunkiem oczywiście jest jakość całego sprzętu - to jak z łańcuchem, całość zależy od najsłabszego ogniwa.
Nie chce mi się zaczynać od początku ze wzmacniaczami - to jest dokładnie ta sama zasada. Brzmią różnie - bo zastosowane materiały są różne.. itd.

Jeszcze odniosę się do "wycieczek" odnośnie wierzących. Tak jestem wierzący (nie powinno mieć to znaczenia odnośnie mojej wypowiedzi dot. dźwięku, w końcu nie piszę w stylu "dźwięk z tego kabla był lepszy ponieważ został on poświęcony...") i nie muszę Pany udowadniać istnienia Boga ponieważ... hmm jak to Panu powiedzieć.. to jest WIARA. Proszę skierować swoje kroki np. na wikipedię - pewnie jest tam definicja. Z drugiej strony będę nudny i powtórzę tekst ogólnie znany - czy potrafi Pan udowodnić, że Boga nie ma ?

Anonimowy pisze...

a ja już pomieszania dostaję - kiedyś brałem udział w teście kabli zasilających podpiętych pod CD - i jak wół słyszałem różnicę między nimi; podobnie ze wzmacniaczami. Z drugiej strony kiedyś kupiłem super ekstra DAC ze wzmacniaczem słuchawkowym (w ciemno:) - porównałem z dziurką mojego laptopa - ZERO różnicy - nic (słuchawki porządne)

XYZPawel pisze...

"czy potrafi Pan udowodnić, że Boga nie ma ?"

To twierdzący coś powinni to udowodnić. Jeśli twierdzą, że bóg jest, to gdzie dowód ? Ja twierdzę, że nie ma żadnego dowodu, że jest, więc można uważać, że go nie ma. Tak samo jak elfów, krasnoludków itd. Co do słyszenia różnych różnic: cały mój blog jest o tym... już mi ręce opadają. Jeśli słyszycie, to odbierzcie milion od Randiego, on na was czeka :) http://xyzpawel.blogspot.com/2012/08/milion-dolarow-dla-kazdego-audiofila.html

Anonimowy pisze...

Do anonima: człowieku ty byś nie skończył zasadniczej szkoły zawodowej o profilu elektrycznym/elektromechanicznym, nie masz pojęcia nt. zjawisk zachodzących w elektryce/elektronice. Wszystkie te sprawy zostały już dawno temu opisane i zbadane, ta wiedza jest ogólnie dostępna, są wzory możesz sobie policzyć wszystko, więcej możesz sobie pomierzyć we własnym zakresie w warunkach domowych, to dziś nie jest żadnym problemem wystarczy tylko chcieć. Niezmiennie mnie dziwi ignorancja techniczna audiofili, tu kabelek tam podstawka. Zainteresujcie się akustyką, jakością kolumn i jakością ich wykonania to jest podstawa(!) odpowiednim dobraniem pod kątem elektrycznym klocków by nie było np. takich sytuacji, że jakiś mały gówniany piecyk nie jest w stanie napędzić kolumn wymagających odpowiedniego dużego wzmocnienia itp. Sam kiedyś w różne pierdoły wierzyłem, z których dziś się śmieję ale zakładam, że każdy z nas ma pomiędzy uszami kawałek mózgu i wystarczy zacząć go wykorzystywać, korzyści z tego przenoszą się na inne dziedziny życia, nie tylko audio.

FANtAStic

Anonimowy pisze...

Linkwitz nawrócił się na DSP
http://www.linkwitzlab.com/LX521/DSP_challenge.htm#Box

Kiedy Pawle nowy nowy artykuł?

Unknown pisze...

Richard Dawkins byłby z Ciebie dumny :-) Całkiem niezły pomysł z tym blogiem Pawełku.
Dla wierzących to przecież żaden problem jak ich wyholujesz na środek oceanu - wrócą sobie spacerkiem po powierzchni a wodę zmienią w wino ...

Anonimowy pisze...

http://www.livetone.pl/index.php/component/content/article/8-products/38-kable-glos-z-kompens-mikrodynamiki

Nie ma to jak ładnie opakować w audiofilski bełkot (prawdopodobnie) zwykły transformator separujący - to ten ów tajemniczy czwórnik poprawiający równie tajemniczą mikrodynamikę :)


http://www.livetone.pl/index.php/technologies

"Po serii badań segmentów zasilających wzmacniacze mocy - opracowaliśmy rozwiązanie zwiększające wydajność i poprawiające stabilność zasilania. Na podstawie licznych doświadczeń stwierdziliśmy, że odpowiedniej konstrukcji zasilacz wzmacniacza o dużym zapasie energetycznym - posiadający baterie kondensatorów elektrolitycznych o pojemnościach nawet 120.000 microF na jeden mono-blok - ma decydujący wpływ na minimalizację zniekształceń i na poziomy dynamiki sygnałów dźwiękowych."

Ameryki nie odkryli, za to jak ładnie to zostało zapakowane - "po serii badań" :)
Optymalizacja zasilacza (by przysłowiowo nie strzelać do muchy z armaty) to by było coś. Niestety optymalizacja najczęściej kojarzy się z cięciem kosztów, a to niedopuszczalne :P

analogowy pisze...

"A teraz coś z zupełnie innej beczki"

Zmieniłem ostatnio wkładkę w gramofonie, która jak większość twierdzi ma kluczowy wpływ na brzmienie płyty. Poprzednio miałem nie najtańszy ale raczej budżetowy model wkładki MM o wartości ok. 300 zł. Postanowiłem wejść na wyższy poziom i kupiłem wkładkę MC też raczej z "entry level" o wartości ok. 1400 zł. "Opadu szczęki" nie było ale zauważalna poprawa dźwięku jest, jednak moim zdaniem nieadekwatna do różnicy cen wkładek.I mniejsza tu o model, markę etc. Wiadomo, że wkładki potrafią być także jak kable absurdalnie drogie, nawet do kilkudziesięciu tys. zł. Jak jest w tym przypadku? Chyba nawet Paweł przyzna, że różnice w brzmieniu wkładek są ale gdzie tutaj leży granica? gdzie zaczyna się szamaństwo? Ot, taki nowy wątek bo blog stał się nudny

Anonimowy pisze...

Do analogowy:

Spróbuj wpasować u siebie lepszy preamp gramofonowy. Zasada w analogu jest dość prosta:
- dobry preamp
- dobra wkładka
- dobre ramię
- dobry napęd gramofonu

potem wzmacniacz i kolumny.

Jeśli masz lichy preamp, to nirvary nie doznasz. Droga wkładeczka MC wybiera sporo informacji z rowka. By temu pomóc potrzeba porzadnego preampu gramofonowego. Nie wiem jaki masz sprzęt. Ja polecam LAR Phonostage LPS-1 lub jakiś wypaśny preamp na lampach.

Pozdrawiam,
Łukasz

Anonimowy pisze...

haha świetne, bookmarkuje :)

porównania z religią jak najbardziej trafne.

audiofilia, applizm i katolicyzm to najbardziej ekstremalne fazy tej samej choroby psychicznej będącej połączeniem KRETYNIZMU i KOMPLEKSÓW

pozdro

Anonimowy pisze...

Wow, takiego steku bezsensownych dywagacji dawno nie czytalem.
Z jednej strony nawiedzony Pawelek i banda wturujacych mu troli, z drugiej jeszcze bardziej nawiedzona reszta oponentow.
Pawelek, odmrozili Cie czy umknelo Ci zupelnie ze od 24 lat zyjemy w kraju ktory szczyci sie tym ze panuje tu wolnosc slowa, wyznania itp bzdety?? I ze jak ktos ma ochote wierzyc w bozki, grajace kable, latajace swinie czy inne ustrojstwa to juz jego prywatna, osobista sprawa i nikogo, szczegolnie takiego sfrustrowanego dyletanta jak ty, nie powinno to obchodzic? Niczym sie nie roznisz od nawiedzonych starajacych sie uszczesliwic innych na sile. Twoja trauma musi byc bardzo rozlegla ze tracisz czas na takie brednie, gdyby bylo Ci to obojetne zapewne nie poswiecal bys temu tyle czasu. Nie szkoda Ci go? Sam piszesz ze masz go nie duzo, nie lepiej pojsc z zona do wyrka lub z dziecmi na rower do parku??
Ludzie opamietajcie sie, spozytkujcie swoj czas na cos produktywnego.

XYZPawel pisze...

Anonimku, czy czułeś sie zmuszany do czytania tego bloga ?!? Jeśli tak, to czas na wizytę u specjalisty...

Anonimowy pisze...

Jestem "Die hard":). Słyszę różnice pomiędzy kablami USB najtańszymi. Czuli biorą 3, 4 kable od drukarki, które są "za darmo" i słyszę różnicę między nimi. Czy w związku z tym ulegam magii marketingu producentów?

Anonimowy pisze...

Imć Twardowski zwykł mawiać; każdy się drapie tam, gdzie go najbardziej swędzi.

Ty nie tyle się drapiesz co rwiesz ciało.

Środowisko które krytykujesz, nie jest jednorodne i nie wszyscy na AS mają zajoba.

Po przeczytaniu tego co tutaj wypisujesz mogę jedynie stwierdzić, że Twoja choroba przebija najgorsze przypadki z AS. Każdego dnia musisz się dowartościować. Jesteś od tego uzależniony jak od heroiny.

Te śmieszne obrazki, górnolotna ironia itd. Potrzebujesz dobrego psychiatry człowieku i to na cito.

XYZPawel pisze...

Jeśli rwę ciało, to nie swoje i dlatego, ze lubię :) lubię nabijać sie z idiotów, nie szkodzi mi to w żaden sposób, a sprawia przyjemność, przy okazji pomagam ludziom, którzy sa na początku drogi obłąkania. Czyż to nie piękne? ;)

Anonimowy pisze...

w mordę, jak się te wszystkie blogi czyta. Z góry do dołu czy odwrotnie? Drętwo cóś tutaj i cósiem czuć.

nawiedzony audiofil

Anonimowy pisze...

XYZPawel...

Słowem wstępu - blog czyta się całkiem dobrze. Nie z każdą tezą zgadzam się, ale z wieloma natomiast tak. Trafiłem tutaj zupełnie przypadkowo, ale dobrze się czyta Twoje wpisy, aczkolwiek jak wspomniałem - nie pod wszystkim mogę się podpisać.

Hmm, do którego grona audiofilii należę? Słyszę kable głośnikowe, interkonekty... nie słyszę kabli USB. Audiofil pospolity..?? Nigdy się za takiego nie uważałem.

Nie wiem czy się ze mną zgodzisz, ale cała ta kwestia audiovoodoo, nagonki, pisarstwa i poezji wzięła się z ogólnie przyjętej i powszechnie stosowanej procedury postępowania, a mianowicie - CO KTO MI POWIE W SIECI... Prawdę mówiąc w kraju takim jak Polska, świadomość i kultura audio jest na poziomie jaskini, ciemnej pieczary, gdzie wyznacznikiem jest artykuł testowy i słowo męczennika audiofila "die hard" na forach internetowych. Nie przytaczam umyślnie jednego z najsłynniejszych for w Polsce, albowiem proces ten odbywa się właściwie na wielu innych. Audiofilia została także przez te fora ukształtowana. Myślę, że kwestie wiary audiofilii "umiarkowanych" w to co powiedzą "die hard" wymaga również opisania. Może Ci się uda. Kiedyś nie było for, nie było testów, a jednak ludzie się wymieniali spostrzeżeniami na temat audio. Wymagało to jednak myślenia, racjonalnych i rzetelnych testów na własnym podwórku, a nie znajomości obsługi przeglądarki. Co z tego, że mamy więcej dzisiaj na rynku? Co z tego, jak mentalnie nie wyszliśmy z tej jaskini pełnej audiofilskiej propagandy, gdzie istnieje tylko jeden wzór - WIARA W TO, CO INNI POWIEDZĄ i RACJE MOŻE MIEĆ TYLKO AUDIOFIL. Koło się zamyka...

Pozdrawiam.
Hubert.

Dagmara Fafińska pisze...

Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

XYZPawel pisze...

Dzięki :)